Niemałą niespodzianką zakończyło się spotkanie między Evertonem a Chelsea. Londyńczycy byli uznawani za faworyta, ale nie potrafili wywiązać się z tej roli. Wynik meczu rozstrzygnął Gylfi Sigurdsson, który wykorzystał rzut karny. Tym samym Carlo Ancelotti pokonał 1:0 drużynę prowadzoną przez byłego podopiecznego – Franka Lamparda.
Ostatnie sobotnie spotkanie w dwunastej kolejce Premier League rozgrywano na Goodison Park, gdzie Everton rywalizował z Chelsea. Gospodarze zmagali się z kryzysem formy, ale o przełamanie było niezwykle trudno, ponieważ mierzyli się niepokonanymi od końcówki września The Blues.
Niespodziewane prowadzenie
Piłkarze Chelsea chcieli przejąć inicjatywę i kontrolować tempo gry. Zgodny na to nie wyraził Everton, który był aktywny, ale nieskuteczny. Sytuacja ta zmieniła się w 22. minucie, gdy Jonathan Moss wskazał na wapno. Do piłki podszedł Gylfi Sigurdsson, który czekał na ruch Edouarda Mendy’ego i przymierzył precyzyjnie w prawy dolny róg bramki.
Podrażnieni The Blues ruszyli do ataku i starali się doprowadzić do remisu. Świetną okazję na zrealizowanie tego planu miał Reece James, ale Anglik trafił tylko w słupek. W 26. minucie futbolówkę w polu karnym otrzymał Kurt Zouma, który miał czas na oddanie strzału. Uderzenie Francuza w środek bramki obronił jednak Jordan Pickford. Londyńczycy dominowali w posiadaniu piłki, ale nie miało to wpływu na wynik, ponieważ do przerwy przegrywali 0:1.
Nieudokumentowana przewaga
W drugiej połowie sytuacja na boisku nie zmieniła się. Wciąż dłużej i częściej przy piłce byli gracze Chelsea, ale korzystny rezultat miał Everton. O dużym pechu mógł mówić Mason Mount, który przymierzył w słupek oraz poprzeczkę.
W 63. minucie wydawało się, że The Toffees będą wykonywać kolejną tego wieczoru jedenastkę. Benjamin Chilwell sfaulował rywala w polu karnym, ale sędzia po analizie VAR zmienił decyzję. Podopieczni Carlo Ancelottiego bronili się umiejętnie i ostatecznie mogli cieszyć się ze zdobycie kompletu punktów.
Średnio to dzisiaj wyglądało z perspektywy fana Chelsea. Brak Pulisica oraz Ziyecha jest odczuwalny, Havertz to nie skrzydłowy a Werner w sumie również… Everton umiejętnie się dzisiaj bronił do tego Pickford dzisiaj dobry punkt w bramce.
No cóż, porażki tez się zdarzają. Brawa dla The Toffees
Jakaś masakra ta gra CFC.
Słabszy mecz też musiał się zdarzyć, poza tym z Evertonem zawsze ciężko się nam gra. Giroud to się nadaje na Leeds, albo rezerwy Sevilli, z ogarniętym rywalem w PL powinien co najwyżej wejść na 10 minut. Widać było brak skrzydeł. Przy odrobinie szczęście można było to zremisować, a nawet wygrać, Everton nie grał nic, gola strzelił po błędzie indywidualnym, no ale tyle na wczorajszą CFC wystarczyło.
Na plus Mount, Kante i blok defensywy, cała reszta słabo lub bardzo słabo, a od Havertza to chyba moja babcia się lepiej na nogach trzyma.
Bardzo przeciętny mecz. Rzekłbym, w starym angielskim stylu 🙂
Może Everton potrzebował tej garstki kibiców, którzy gorąco zagrzewali ich do walki. Nawet takie z pozoru pierdoły, mogą być istotne dla odpowiedniego zaangażowania piłkarzy w mecz..
Może to ?U nas tez doping z Wolves był słyszalny.