Manchester City wspiął się na swoje wyżyny w drugiej połowie i pokonał Tottenham 4:2 w zaległym hicie siódmej kolejki Premier League.
- Nie brakowało emocji w czwartkowym hicie Premier League
- Manchester City i Tottenham stworzyli pasjonujące widowisko
- Finalnie w Manchesterze padło aż sześć goli
Manchester City zaliczył imponujący powrót
Środa 19 stycznia to data, którą wyznaczono na odrobienie zaległości w Premier League. Fani angielskiego futbolu w czwartkowy wieczór mogli emocjonować się meczem Manchester City – Tottenham, początkowo zaplanowany w siódmej kolejce. Obie drużyny doznały ostatnio derbowej porażki, więc starcie w Manchesterze było dobrą okazję na poprawienie sobie humoru.
Pierwsza połowa meczu na Etihad Stadium była interesującym widowiskiem. Manchester City zgodnie z przewidywaniami okazał się stroną przeważającą. Tottenham potrafił jednak zagrozić faworyzowanemu przeciwnikowi. Koguty miały piorunującą końcówkę tej cześć spotkania i na przerwę schodzili wygrywając 2:0. Wynik spotkania otworzył Dejan Kulusevski. Szwed wykorzystał poważny błąd rywala i trafił do siatki. Niedługo później w odpowiednim miejscu o właściwej porze znalazł się Emerson, który przymierzył głową w prawy róg bramki.
Po zmianie stron oglądaliśmy koncert w wykonaniu jednego zespołu. Był nim goniący wynik Manchester City. Mistrz Anglii zdeklasował Tottenham w kluczowych statystykach, w tym w liczbie strzelonych goli. Po stronie Obywateli zapisaliśmy ich aż cztery. Kontaktową bramkę w 51. minucie zdobył Julian Alvarez. Dwie minuty później na listę strzelców wpisał się Erling Haaland, który trafił do siatki po uderzeniu futbolówki głową. W 63. minucie z niezwykle ostrego kąta bramkarza gości pokonał Riyad Mahrez. Ostatnie słowo tego wieczoru należało do Algierczyka. Strzelił on gola z bliskiej odległości. Dzięki temu Manchester City pokonał Tottenham 4:2. W tabeli Premier League traci pięć punktów do liderującego Arsenalu.
Komentarze