Hit ósmej kolejki Premier League, czyli starcie Manchesteru City z Liverpoolem spełnił nasze oczekiwania. Szczególnie widowiskowa była pierwsza połowa, w której mieliśmy dwa rzuty karne, wykonane z różnym skutkiem. Po przerwie tempo gry nie było już tak intensywne i ostatecznie nie poznaliśmy zwycięzcy, ponieważ mecz zakończył się rezultatem 1:1.
Oczy kibiców w Anglii, Europie i na świecie zwrócone były w niedzielne popołudnie na Etihad Stadium, gdzie Manchester City podejmował Liverpool FC. Ten mecz to starcie gigantów, którzy przed sezonem uznawani byli za głównych kandydatów do triumfu w Premier League. Dziś oba zespoły miały swoje większe i mniejsze problemy, ale nie zmienia to faktu, że na murawę wyszli piłkarze klasy światowej, którzy mieli nam zapewnić niesamowite widowisko.
Świetny początek gości
Brytyjskie media zastanawiały się przed tym spotkaniem, kto powinien pojawić się w wyjściowej jedenastce. Roberto Firmino, czy Diogo Jota? Ostatecznie Juergen Klopp postanowił zaskoczyć wszystkich i znalazł miejsce dla obu tych graczy. Bliżej środka operował Brazylijczyk, z kolei były gracz Wolverhampton najczęściej ustawiony był na prawej stronie boiska. Okazało się to świetną decyzją, ponieważ The Reds od początku byli bardzo aktywni, czym zaskoczyli gospodarzy, którzy spodziewali się innej gry. Liverpool z łatwością uwalniał się spod pressingu i płynnie przechodził do fazy ataku.
Dobra gra aktualnych mistrzów Anglii dała efekt w postaci gola, gdy w dwunastej minucie Sadio Mane wbiegł w pole karne, a przewinienia na Senegalczyku dopuścił się Kyle Walker. Sędzia Craig Pawson widział tę sytuację z bliska i wskazał na wapno. Nie potrzebował nawet obejrzenia powtórek. Odpowiedzialność na siebie wziął Mohamed Salah, który z dużym spokojem trafił w lewy róg bramki, poza zasięgiem Edersona.
Pech belgijskiego geniusza
Manchester City stracił gola, ale nie rzucił się do szaleńczego odrabiania strat. Podopieczni Pepa Guardioli nie zmienili taktyki i dłużej utrzymywali się przy piłce próbując cierpliwie konstruować akcje w ofensywie. Można było jednak odnieść wrażenie, że nie mają oni jednak pomysłu, jak przedrzeć się przez osłabioną defensywę Liverpoolu. W 25. minucie Obywatele przechwycili piłkę i stworzyli świetną okazję na zdobycie bramki wyrównującej. Kevin De Bruyne dośrodkował piłkę w szesnastkę, gdzie futbolówkę opanował Raheem Sterling, który uderzył na bramkę, ale świetnie interweniował Alisson.
Belgijski pomocnik swój geniusz zaprezentował w 31. minucie, gdy zagrał świetne podanie między obrońców w kierunku Gabriela Jesusa. Brazylijczyk kapitalnie uwolnił się od krycia i szpicem buta uderzył precyzyjnie w lewy dolny róg bramki. Ledwie minutę później mogło być już 2:1 dla gospodarzy. De Bruyne miał dużo wolnego miejsca wokół siebie i strzelił w kierunku lewego słupka. Uderzenie nie było jednak na tyle precyzyjne, aby wpaść do siatki.
W 39. minucie De Bruyne zagrał futbolówkę w pole karne, a tam ręką zagrał Joe Gomez. Arbiter nie był pewny co ma zrobić, dlatego podszedł do monitora i wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł belgijski lider środka pola, który swoim strzałem zszokował wszystkich kibiców. Uderzył on bowiem fatalnie, a piłka przeleciała obok lewego słupka.
Minutę przed końcem regulaminowego czasu gry, Mane ruszył z indywidualną akcją, a następnie zszedł do środka, ale nie zdecydował się na oddanie strzału, tylko podał Salahowi. Ten odegrał do wbiegającego w pole karne Trenta Alexandra-Arnolda, który uderzył na bramkę. Ederson obronił jednak na dwa razy i zażegnał zagrożenie. Tuż przed przerwą Anglik miał kolejną okazję na gola, gdy po krótkim rozegraniu rzutu wolnego oddał strzał na bramkę. Był on jednak zbyt mocny i nieprecyzyjny.
Wyrównana walka
Po przerwie również nie brakowało emocji. W 50. minucie Jota mógł wykorzystać zamieszanie w polu karnym, ale nie trafił czysto w piłkę i Ederson zdołał obronić. Chwilę później, swoją okazję miał także Manchester City. Joao Cancelo zagrał idealnie wymierzone podanie w kierunku Jesusa, który powinien mieć w tym momencie mieć na koncie dwa gole, ale uderzył obok bramki.
Niestety oba zespoły po przerwie nie były już w stanie grać na tak wysokim poziomie, jak wcześniej, ale można to zrozumieć. Pierwsze bardzo intensywne 45 minut sprawiło, że zawodnicy stracili mnóstwo sił. Mimo to można śmiało stwierdzić, że zobaczyliśmy świetny mecz, który ostatecznie zakończył się remisem 1:1.
W następnej kolejce, która zostanie rozegrana po przerwie reprezentacyjnej, Manchester City zagra na Tottenham Hotspur Stadium z zespołem Jose Mourinho. Z kolei Liverpool podejmie u siebie Leicester City.
Komentarze