Ostatnim spotkaniem w ramach 6. kolejki Premier League była rywalizacja Brentford – Liverpool. Mało kto spodziewał się takiego widowiska w Londynie. Obie ekipy pokazały się z dobrej strony, dostarczając nam wielu świetnych emocji. W tym meczu było wszystko. Łącznie zobaczyliśmy aż sześć goli, natomiast mecz zakończył się szalonym remisem 3:3 (1:1).
Postawa Brentford zaskoczyła Liverpool
Żaden z piłkarzy Brentford nie przestraszył się pojedynku z Liverpoolem. Gospodarze walczyli o każdy skrawek murawy aż do utraty tchu. Taka postawa nieco zaskoczyła zawodników The Reds. Podopieczni Jurgena Kloppa w pierwszych momentach nie mieli większego pomysłu na grę. Tymczasem tegoroczny beniaminek dobrze czytał zamiary przeciwnika i tuż przed upływem drugiego kwadransa objął prowadzenie.
Ethan Pinnock wykorzystał nieuwagę obrońców, ruszył do prostopadłego zagrania, a po chwili znalazł się sam na sam z Alissonem i płaskim strzałem po ziemi minął Brazylijczyka, tym samym zapewniając swojej drużynie sensacyjne prowadzenie. Co ciekawe, odpowiedź drużyny z Anfield była natychmiastowa. Niecałe 300 sekund później mecz wystartował od nowa. Wszystko za sprawą Diego Joty, który głową wpakował piłkę do siatki z bliskiej odległości.
Jeszcze przed przerwą portugalski napastnik miał okazję na dublet. Dobra postawa Davida Raya między słupkami Pszczół udaremniła jednak groźny atak, więc przed zejściem do szatni wynik nie uległ już zmianie.
Kapitalne widowisko w drugiej połowie
W drugiej połowie zobaczyliśmy aż cztery gole. Strzelecki festiwal rozpoczął Mohamed Salah w 54. minucie. Egipcjanin zdobył bramkę zaraz po sprytnym podaniu Fabinho. Skrzydłowy wyszedł do centry w pole karne i mocnym uderzeniem po ziemi pokonał golkipera Brentford.
Tym razem to Pszczoły musiały gonić rezultat. Gospodarze szybko odpowiedzieli na boiskowe wydarzenia. Vitaly Janelt podczas zamieszania pod bramką The Reds, uciekł spod krycia, aby po chwili musnąć futbolówkę głową do siatki. Alisson był źle ustawiony, przez co spóźnił się z interwencją.
Gdyby tego było mało kolejny cios Brentford zadał Curtis Jones w 67. minucie. Wówczas młody Anglik popisał się znakomitą torpedą z dystansu, dzięki której zapewnił swojej ekipie tak ważne prowadzenie. Pszczoły nie dały jednak za wygraną. Na kilkadziesiąt sekund przed końcem regulaminowego czasu gry, ostateczny rezultat w tym spotkaniu ustalił Yoane Wissa. Napastnik był w odpowiednim miejscu, o odpowiednim czasie i z kilku metrów zapewnił Brentford niespodziewany punkt w rywalizacji z pretendentem do tytułu Anglii.
Remis oznacza, że Liverpool na chwilę został liderem Premier League. Wszystko może się jeszcze zmienić, ponieważ w poniedziałek swoje spotkanie rozegra Brighton. Jeżeli Mewy zgarną całą pulę, to właśnie team Jakuba Modera sensacyjnie wywalczy fotel lidera po 6. serii gier.
Komentarze