Leicester City pokonało w 2. kolejce Premier League Burnley 4:2 (1:1). Lisy po raz kolejny zdobywają zatem trzy punkty w lidze angielskiej, a dzięki dobremu bilansowi bramkowemu zajmują obecnie fotel lidera.
W pierwszej połowie nieco lepiej spisywali się gospodarze. Leicester częściej utrzymywało się przy piłce i tworzyło więcej sytuacji bramkowym.Jednak dość niespodziewanie, to Burnley pierwsze zdobyło bramkę. W 10. minucie dośrodkowanie w pole karne wykonał Taylor. Powietrzną walkę z Woodem o piłkę podjął Justin. Piłka trafiła jednak pod nogi Nowozelandczyka, który przepychając Justina zrobił sobie miejsce i umieścił piłkę z bliskiej odległości do bramki, otwierając przy tym wynik meczu.
Dziesięć minut później gospodarze doprowadzili jednak do wyrównania. W 20. minucie Vardy otrzymał prostopadłe podanie i ładnym obrotem zgubił dwóch obrońców, wyrzucając się jednak nieco bliżej linii końcowej pola karnego. Zdecydował się on wycofać piłkę do Castagne, a Belg zagrał jeszcze futbolówkę do Barnesa, który płaskim strzałem w lewy dolny róg bramki pokonał Pope’a.
Leicester dopiero w drugiej połowie wyszło na prowadzenie. W 50. minucie bramkę samobójczą zdobył Pieters. Holender chcąc zablokować płaskie dośrodkowanie do Vardyego w pole karne, wystawił nogę, od której niefortunnie odbiła się piłka, przechodząc koło nogi Pope’a. Tym samym Leicester mogło cieszyć się z bramki dającej prowadzenie.
Parę chwil później, bo w 61. minucie, w polu karnym z piłką znalazł się Ayoze Perez. Hiszpan ładnie zatańczył z futbolówką, dając czas na ustawienie się kolegom z drużyny i zagrał piłkę w okolice szóstego metra do Justina. Młody obrońca bez problemów zdobył z bardzo bliskiej odległości bramkę, podwyższając wynik spotkania na 3:1.
Goście jednak nie poddali się i zaczęli szukać bramki kontaktowej. Zdobyli ją w 73. minucie. Wtedy to z dosyć pokaźnej odległości piłkę w pole karne po rzucie wolnym dośrodkował McNeil. Walkę powietrzną o futbolówkę wygrał Dunne, który strzałem głową zaskoczył Schmeichela, dając swojemu zespołowi nadzieję na wyrównanie.
Kolejną bramkę zdobyli jednak gospodarze, którzy przypieczętowali wtedy zwycięstwo. Jej autorem był Praet. W 79. minucie Barnes zagrał do wspomnianego Belga piłkę na prawą stronę. Praet będąc tuż przed polem karnym zdecydował się na uderzenie na bliższy słupek i zdobył bardzo ładną bramkę, ustalając wynik spotkania na 4:2.
Komentarze