Leicester City zdołało odwrócić losy rywalizacji w meczu z Brighton, wygrywając 2:1. Spotkanie 27. kolejki Premier League lepiej zaczęli gospodarze. Końcówka należała jednak do zespołu Brendana Rodgersa.
Lisy zaliczyli falstart
Brighton do potyczki z Lisami z King Power Stadium przystępowało, chcąc przełamać się po pięciu spotkaniach bez wygranej. Podobny cel miało jednak Leicester, który smaku zwycięstwa przed sobotnią batalią nie zaznało od trzech meczów. Godne uwagi jest to, że w szeregach gospodarzy zawody na ławce rezerwowych zaczął Jakub Moder, a poza meczową kadrą był Michał Karbownik.
Wynik rywalizacji został otwarty już w 10. minucie, gdy Adam Lallana popisał się celnym strzałem po podaniu od Neala Maupaya. Tymczasem w 37. minucie genialnym uderzeniem sprzed pola karnego wyróżnił się Sideni Tavares. Kapitalną robinsonadą popisał się jednak Robert Sanchez. W samej końcówce pierwszej połowy Adama Lallana trafił jeszcze w słupek.
Powrót z dalekiej podroży
W drugiej połowie goście wzięli się solidniej do pracy. Gola na 1:1 strzelił w 64. minucie, który na dużym spokoju wykorzystał podanie od Youriego Tielemansa. Leicester jednak w żadnym stopniu nie chciało się zadowolić podziałem punktów. Daniel Amartey uderzeniem głową pokonał golkipera Brighton i mecz zakończył się wygraną Lisów 2:1.
Leicester dzięki wygranej zostało wiceliderem rozgrywek, legitymując się 53 punktami. W kolejnej serii gier ekipa z King Power Stadium zmierzy się u siebie z Sheffield United, a piłkarze Mew zagrają na wyjeździe z Southampton.
Komentarze