W pojedynku dwóch najlepszych beniaminków ostatnich lat górą okazał się zespół Wolverhampton. Wilki pokonały Leeds po samobójczym trafieniu bramkarza Pawii, Illana Mesliera.
Obserwowaliśmy otwarte, wyrównane spotkanie. W pierwszym składzie gości wybiegł Mateusz Klich, który w swoim stylu dobrze zarządzał tempem gry Leeds United. Mimo naprawdę wielu okazji, w trakcie pierwszej połowy nie obejrzeliśmy żadnego trafienia.
Dopiero po przerwie, w 64. minucie, prawdziwy pokaz swojej siły i szybkości dał Adama Traore. Hiszpan ruszył lewym skrzydłem i w swoim stylu zaczął ścinać do środka. Uwolnił się od Pascala Strujika i huknął zza pola karnego w poprzeczkę. Piłka odbiła się od niej i trafiła w plecy golkipera Leeds United, Illana Mesliera, po czym wpadła do siatki. Oznacza to, że wychowanek Barcelony nadal czeka na debiutancką bramkę w tym sezonie Premier League, bo choć uderzył fantastycznie, ten gol musiał zostać uznany jako samobójczy.
Jednocześnie był on też sporym ciosem dla Pawii, które było delikatnie lepsze, patrząc z przebiegu gry. Na kwadrans przed końcem goście zdołali nawet wyrównać, ale po analizie VAR arbiter anulował trafienie Patricka Bamforda z powodu spalonego.
Wilki długo nie wygrywały na ligowych boiskach, ale po zaciętym meczu zanotowały ważne zwycięstwo nad zespołem o podobnym potencjale. Dzięki tym trzem punktom Wolverhampton Wanderers przeskoczyło w tabeli swych piątkowych rywali o jedno oczko, ale wydaje się, że los obu ekip w obecnej kampanii jest już znany. Spokojne utrzymanie w środku tabeli; nikt nie będzie drżał o utrzymanie, ale też nikt nie zamierza marzyć o europejskich pucharach.
Komentarze