Arsenal doznał pięciu porażek w dziesięciu meczach Premier League i zajmuje odległe miejsce w drugiej dziesiątce tabeli. To najgorszy start sezonu od 1981 roku. Dwanaście miesięcy temu w podobnych okolicznościach pracę stracił Unai Emery. Czy zarząd Kanonierów już wkrótce pogoni też Mikela Artetę?
Gdy Unai Emery odchodził z klubu 29 listopada 2019 roku, Arsenal grał równie mizernie jak obecnie. Londyńska drużyna traciła osiem punktów do pierwszej czwórki i nie była w stanie wygrać meczu w Premier League od blisko dwóch miesięcy. W tym roku, po dziesięciu kolejkach, strata Kanonierów do TOP4 wynosi natomiast pięć “oczek”. Zmieniło się zatem niewiele. “Arsenal zakończył ligę na ósmej lokacie, a nowego menedżera ratuje tylko to, że przyniósł do klubowej gabloty trofeum w postaci Pucharu Anglii” – czytamy na łamach Guardiana.
Arteta z losem jest pogodzony
Gdy w ostatni weekend Arsenal przegrał ponownie, tym razem przeciwko Wolverhampton, prasa dosłownie rzuciła się na Mikela Artetę. Sam szkoleniowiec, który przywykł do dużej presji będąc piłkarzem, chyba był na to gotowy. – Wiem, że pewnego dnia albo sam odejdę z klubu albo zostanę zwolniony. Taka jest kolej rzeczy i podejmując się pracy menedżera wiedziałem, na co się piszę. Może się to wydarzyć po miesiącu od podpisania kontraktu, po pół, a może roku. Nie jest to jednak coś, co zaprzątałoby moją głowę – powiedział Arteta przed kilkoma dniami na konferencji prasowej.
Dziennikarze na Wyspach Brytyjskich zauważają, że Arsenal pod wodzą Artety poprawił się w defensywie. Ta wygląda na bardziej kompaktową i nie popełnia aż tylu błędów, co za czasów Unaia Emery’ego. Drużyna, biorąc pod uwagę całokształt, nie zrobiła jednak dużego progresu. “W ofensywie brak Kanonierom jakiejkolwiek kreatywności. Ponadto Pierre-Emerick Aubameyang przeżywa spadek formy, co jest niepokojące dla kibiców” – czytamy na łamach Guardiana. I rzeczywiście, wystarczy spojrzeć na statystyki. W dziesięciu dotychczasowych meczach Premier League Arsenal zdobył ledwie dziesięć goli. Mniej trafień mają tylko trzy zespoły w lidze – Sheffield United, Burnley i WBA. Nieprzypadkowo zajmują one ostatnie miejsca w tabeli.
Oczekiwania wobec Arsenalu były przed startem sezonu spore. Nikt nie zakładał raczej, że włączy się z Liverpoolem i Chelsea do walki o mistrzostwo kraju. Po triumfie w FA Cup i późniejszym wygraniu Tarczy Wspólnoty, pierwsza czwórka Premier League wydawała się być w zasięgu Kanonierów. Ostatnie tygodnie sprowadziły jednak sympatyków Arsenalu na ziemię. Ekipa z The Emirates, niczym bezradne dziecko w lesie, zgubiła szlak między drzewami, wracając do punktu wyjścia. Nic więc dziwnego, że część kibiców i ekspertów zadaje sobie pytanie czy warto kontynuować współpracę z Mikelem Artetą.
Wiara w proces
Znaleźliśmy kilka argumentów przemawiających za tym, dlaczego przynajmniej na razie nie warto zmieniać menedżera. Po pierwsze: czas. Okres dwunastu miesięcy to nadal stosunkowo niewiele, zwłaszcza, że transformacja zespołu po przyjściu nowego szkoleniowca trwa zwykle miesiącami. Unai Emery otrzymał od klubu dwanaście miesięcy i wydaje się, że Arteta zasłużył na to samo. W takim przypadku powinien zostać na stanowisku przynajmniej do zakończenia obecnego sezonu.
Drugi argument to styl gry. Mecze w FA Cup przeciwko Chelsea i Manchesterowi City, a także późniejsze starcia z Liverpoolem, pokazały, że Arsenal może skutecznie postawić się czołówce w Anglii i jest niezmiernie trudny do pokonania. U Artety, podobnie jak u Emery’ego, wszystko zaczyna się od defensywy, która jest teraz lepiej zgrana i zorganizowana. I wreszcie punkt trzeci: trofea. Arsenal pod wodzą Artety w końcu zaczął wygrywać mecze o stawkę. To coś, czego w ostatnich latach wyraźnie w tym klubie brakowało. A trzeba pamiętać, że gdy przybywał do klubu w grudniu 2019 roku, zastał w szatni bałagan. Potrafił poukładać wszystkie klocki na tyle dobrze, że kilka miesięcy później ogrywał ze swoją drużyną prawdziwe tuzy w krajowym pucharze. Choćby z tego względu Hiszpan zasłużył na pewną taryfę ulgową i czas – przynajmniej do końca maja przyszłego roku.
Znamienne wydają się być słowa samego Pierre-Emericka Aubameyanga. – Mikel mówi nam o wierze w proces. Musimy dalej kroczyć tą ścieżką. W krótkim okresie czasu zmienił tak wiele rzeczy w klubie na lepsze. Wyobraźmy więc sobie, co możemy z Artetą osiągnąć, jeśli zostanie z nami na dłużej – powiedział napastnik cytowany przez goal.com. Teraz, z perspektywy dwunastu miesięcy, można ocenić, że nie ze wszystkimi sprawami wokół klubu Arteta poradził sobie jak należy. Niezrozumiałe wydaje się być odsunięcie od gry Mesuta Oezila, które menedżer wyjaśniał sprawami czysto sportowymi. Nikt jednak w to nie wierzy. Artata zdaje się mieć poza tym swoich ulubieńców, na których stawia bez względu na formę. Należeć ma do nich Willian. Cierpią na tym inni gracze, tacy jak Nicolas Pepe, którzy grają rzadziej pomimo solidnych występów w Europa League.
Czasy, kiedy menedżerowie pozostawali na stanowisku przez lata należą już do przeszłości. Wydaje się, że Arteta ma nadal czas, ale w przypadku braku efektów i co najważniejsze – wyników, paliwo w tym baku szybko może się wyczerpać. Dziennikarze na Wyspach wydają się być zgodni co do jednego – miejsce poza pierwszą szóstką tabeli Premier League na koniec tego sezonu będzie oznaczać zwolnienie hiszpańskiego szkoleniowca. W nadchodzący weekend Arsenal zagra mecz na szczycie z Tottenhamem. Wydaje się, że nie mogłoby być lepszej okazji niż ta, by poprawić morale i wrócić na ścieżkę zwycięstw.
Komentarze