Zarówno w jednym, jak i drugim przypadku można zrobić dosyć dużo. Na przykład strzelić trzy gole lub zapisać się na kartach historii Premier League i wytyczyć szlak kolejnym młodym adeptom futbolu. Za najważniejszymi wydarzeniami 8. serii gier stoją nie tylko ich bezpośredni “wykonawcy”, ale także, a może nawet przede wszystkim, postacie trenerów. Chociaż w przypadku porażki Leicester trudno winić akurat Brendana Rodgersa.
- W 8. kolejce Premier League zabrakło hitów pokroju rywalizacji United z Arsenalem, jednak mimo tego bez wątpienia “jest o czym pisać”
- Dzięki Antonio Conte Heung-min Son wrócił do żywych, dzięki Mikelowi Artecie Ethan Nwaneri stał się najmłodszym debiutantem w historii ligi, a dzięki Brendanowi Rodgersowi…
- Nawet gdyby Rodgers zyskał wiedzę największych teoretyków i praktyków futbolu, bez odpowiedniej kadry nie jest w stanie skutecznie rywalizować w elicie
Zgodnie z przewidywaniami, jednak nie bez niespodzianek
Niektórzy mają za sobą już siedem spotkań, inni sześć, ale tylko jedna drużyna w Premier League jeszcze nie zdołała odnieść zwycięstwa. Dlatego triumf Tottenhamu w rywalizacji z Leicester nieco zakłamuje obraz rzeczywistości z perspektywy Spurs, chociaż ta oczywiście prezentuje się dramatycznie dla Lisów. Czy po tym obfitującym w gole starciu czegokolwiek się dowiedzieliśmy?
Czego spodziewaliśmy się po sobotnim pojedynku na Tottenham Hotspur Stadium? Na pewno nie zwycięstwa przyjezdnych i raczej także nie podziału punktów, dlatego z czystym sumieniem możemy stwierdzić, że spodziewaliśmy się triumfu gospodarzy. Przewidywania okazały się trafne, ponieważ londyńczycy zdeklasowali przybyszy z East Midlands, strzelając im aż sześć goli. Jednak worek z bramkami w stolicy otworzyli piłkarze Leicester, co bez wątpienia wywołało niemałe poruszenie wśród fanów Tottenhamu. Tyle słowem wstępu.
Wynik rywalizacji Spurs z Lisami, bez zagłębiania się w szczegóły, jednoznacznie wskazuje na dwie podstawowe kwestie – Tottenham to niesamowicie mocna drużyna, natomiast Leicester to ekipa zdecydowanie poniżej poziomu Premier League. I to by się nawet zgadzało, ale nam, jako wytrawnym analitykom angielskiego futbolu, nie przystoi zatrzymać się na tak ogólnym wniosku. We need to go deeper.
Każdy ma swojego Jezusa, Polskę, Lecha i Smudę
Z perspektywy gospodarzy spotkanie z drużyną z King Power Stadium nie miało mieć i nie ma wymiaru “metafizycznego”. To tylko kolejna potyczka w lidze, a na dodatek mecz z ekipą z najgłębszych otchłani stawki. Wygrać, zapomnieć. I pewnie tak to właśnie wszystko by się potoczyło, gdyby nie rozmiar tego zwycięstwa i wkład w nie poszczególnych piłkarzy. A właściwie jednego konkretnego.
Antonio Conte zdecydował się na dosyć radykalną zmianę, radykalną zwłaszcza w kontekście poprzedniego sezonu. Włoch posadził na ławce króla strzelców minionych rozgrywek. I właściwie nie było w tym żadnej niespodzianki. A nawet jeżeli ktoś poczuł się zaskoczony, zapewne szybko zmienił zdanie, gdy zobaczył liczby Heung-min Sona. Zero goli, jedna asysta, a to wszystko łącznie w dziewięciu meczach. 30-latek po prostu był na murawie i nic więcej poza tym byciem nie robił. Niewykluczone, że gdyby nie decyzja Conte o “chwilowym” odsunięciu go od składu, Koreańczyka nadal ograniczałby się do bezproduktywnej obecności w wyjściowej jedenastce.
Terapia szokowa przyniosła natychmiastowy skutek. Heung-min Son zameldował się na murawie w drugiej połowie starcia z Leicester i po 14 minutach miał na koncie pierwsze trafienie. Jedenaście minut później wpisał się na listę strzelców po raz drugi, a dosłownie chwilę po bramce numer dwa skompletował hat-tricka. Antonio Conte znalazł jeden prosty sposób na odzyskanie koreańskiego syna marnotrawnego, za co już nienawidzi go Danny Ward, a za chwilę nienawidzić będą go ligowi rywale. A sam Son po tym meczu powinien wziąć przykład z Manuela Arboledy i paradować w koszulce z napisem:
DZIĘKUJĘ
WARD
KANE & HOJBJERG
LEICESTER
A. CONTE
Nie było transferów, może nie być Premier League
Skoro Son “dziękuje” Wardowi i Leicester, to coś musi być na rzeczy. I jest. Lisy to obecnie najsłabsza drużyna w całej stawce Premier League, a przez to najlepszy rywal dla zespołów i piłkarzy marzących o tak zwanym przełamaniu. Podopieczni Brendana Rodgersa zajmują ostatnie miejsce w tabeli i na takie miejsce bez wątpienia zasługują. To nie kwestia jednego, dwóch czy nawet trzech meczów. To kwestia wielomiesięcznych zaniedbań, przede wszystkim w kontekście wzmocnień kadry. Jeżeli jako trener ekipy najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii od początku sezonu musisz korzystać z usług Danny’ego Warda, doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, w jak trudnym położeniu znalazłeś się ty i cały twój klub. Natomiast w przypadku gdy Wout Faes i Alex Smithies to jedyne transfery “do”, nie pozostaje ci nic innego, jak tylko w spokoju oczekiwać na zbliżające się zwolnienie.
Bramkarz – nie broni. Obrona – nie broni. Pomocnicy – nie kreują. Napastnicy – nie strzelają. Tak krawiec kraje, jak mu materii staje, a skoro materii mu nie staje, to i nie kraje. Brendan Rodgers zapewne bardzo by chciał, ale nie za bardzo ma możliwości. Dlatego jeżeli ktoś jest odpowiedzialny za obecny stan Leicester, to niekoniecznie on. Właściwie to nawet go szkoda, bo dał się poznać jako dobry trener, jednak w takich warunkach ciężko o satysfakcjonujące wyniki. Mimo wszystko zwolnienie Irlandczyka może pozytywnie wpłynąć na zespół, ale nikt nie obiecuje, że efekt nowej miotły utrzyma się wystarczająco długo. Bez defensywy prezentującej odpowiednią jakość nawet Pep Guardiola nie sprawi, że Lisy będą w stanie konkurować z resztą stawki.
Do zimy jeszcze dosyć daleko, dlatego niewykluczone, że kierownictwo klubu z King Power Stadium w najbliższym czasie zdecyduje się podziękować Rodgersowi i w ten sposób spróbuje uratować sezon. Może to nawet dobrze, bo po co 49-latek ma męczyć się w środowisku, które nie potrafi mu zapewnić odpowiednich warunków pracy. Jeżeli w kolejnym okienku transferowym kadra Lisów nie zostanie wzmocniona, a klubowi nadal będą przyjmować tylu pacjentów, to choćby szkoleniowiec Leicester (obecny lub nowy) nagle zyskał wiedzę Helenio Herrery, Johana Cruijffa, Arrigo Sacchiego, Kazimierza Górskiego i Pepa Guardioli, The Foxes po dziewięciu latach przerwy zawitają na łono Championship.
Wydarzenie kolejki: debiut Ethana Nwaneriego
…czyli najmłodszego zawodnika w historii Premier League, który w niedzielę zaliczył swoje pierwsze minuty na ligowej murawie. W kwestii wszelkiego rodzaju debiutów, inauguracji i premier kontekst historyczno-statystyczny jest niezwykle ważny, jednak zdecydowanie bardziej istotne jest to, co stoi za pojawieniem się Ethana Nwaneriego na boisku w rywalizacji z Brentfordem.
A stoi talent i ciężka praca samego zawodnika, a także zaufanie Mikela Artety. Dwóch pierwszych czynników nie jesteśmy w stanie zmierzyć, patrząc wyłącznie przez pryzmat trzyminutowego występu, ale skoro Nwaneri pojawił się na boisku, to bez wątpienia na to zasłużył. Natomiast jesteśmy w stanie powiedzieć, co dzięki temu trzyminutowemu jest w stanie osiągnąć Arteta, nie tylko dla siebie jako obecnego trenera Arsenalu, ale także dla bliżej nieokreślonej przyszłości Kanonierów.
Nawet te 180 sekund to jasny i oczywisty sygnał dla wszystkich młodych adeptów futbolu marzących o grze dla The Gunners. Jeżeli wierzysz w swoje umiejętności, a tę wiarę jesteś w stanie podeprzeć sumienną pracą na treningach, Mikel Arteta widzi dla Ciebie w miejsce pod swoimi skrzydłami. Teraz mamy Nwaneriego, za rok czy dwa lata możemy mieć ciebie. Spójrz, na The Emirates możesz się rozwinąć. Powiedz rodzicom, weź kolegów i razem stwórzcie historię tego miejsca.
Polacy w Premier League
- Łukasz Fabiański (West Ham) – 90 minut i jeden obroniony strzał w meczu z Evertonem (0:1)
- Jan Bednarek (Aston Villa) – ze względów regulaminowych nie mógł wystąpić w pojedynku z Southampton (1:0), z którego jest wypożyczony
- Matty Cash (Aston Villa) – niezdolny do gry z powodu kontuzji
- Mateusz Klich (Leeds) – rywalizacja Leeds z Manchesterem United została przełożona
- Jakub Moder (Brighton) – mecz Brightonu został przełożony, a sam zawodnik kontynuuje rehabilitację po urazie kolana
Komentarze