Lepiej późno niż wcale. Lepiej teraz, niż w strefie spadkowej, chociaż Leeds ma do niej zatrważająco blisko. Pawie pożegnały Marcelo Bielsę, który w drugim sezonie w Premier League kompletnie nie radził sobie z prowadzeniem drużyny z Elland Road. Chaos, brak nadziei na poprawę i 60 straconych bramek, w tym aż 17 w czterech ostatnich meczach. Wprawdzie w ogonie brakowało trzech okazałych piór, jednak nic nie usprawiedliwia Argentyńczyka, który postanowił wyrwać pozostałą resztę.
- Drugi sezon w Premier League w niczym nie przypomina pierwszego – Leeds powoli zbliża się do strefy spadkowej
- Ile w tym winy Marcelo Bielsy? Wygląda na to, że całkiem sporo
- W 52. minucie meczu na Brentford Community Stadium piłka zeszła na dalszy plan. Nikt nie przejmował się tym, że przegrywali 0:2 z Newcastle
- Matty Cash? Świetny piłkarz i sympatyczny człowiek, który pokazał, że można być jeszcze lepszym, w obu “dziedzinach” życia
- Źle się dzieje w państwie manchesterskim. Rangnick nie radzi sobie z piłkarzami, piłkarze nie radzą sobie z Rangnickiem
Klątwa drugiego sezonu?
W tamtym sezonie wszyscy zachwycaliśmy się stylem Leeds. Pawie grały niezwykle ofensywnie i strzelały mnóstwo goli. Do każdego meczu z ich udziałem zasiadało się z uśmiechem na ustach. 90 minut podziwiania żołnierzy Marcelo Bielsy, to były czasy! Jednak szybko, bo już w drugim roku obecności The Peacocks w Premier League okazało się, że czasów już nie ma, a drużynę z Elland Road czeka zdecydowanie cięższa przeprawa. Niezależnie od tego, czy w życie weszła słynna klątwa drugiego sezonu, czy liga w jakiś sposób się wyrównała, czy może po prostu okazało się, że wszyscy już znają taktyczne sztuczki Argentyńczyka – było trudno, było źle. Na dodatek Leeds musiało i nadal musi radzić sobie bez Bamforda, Coopera i Phillipsa. A przecież to niejedyni piłkarze, którzy zmagali się z urazami. Czasami na ławce rezerwowych pojawiały się nazwiska, które przeciętny fan ligi angielskiej widział po raz pierwszy w życiu.
Jest piłeczka, chłopaki grają, ale nic z tego nie wynika
Co zrobił Marcelo Bielsa? No nie, nie wyciągnął drużyny z kryzysu. Forsował ten sam styl, co przekładało się na coraz gorsze wyniki, zwłaszcza w defensywie. Apogeum bezradności argentyńskiej myśli szkoleniowej przyszło w lutym. Pawie w tym miesiącu rozegrały pięć spotkań w Premier League i stracił łącznie 20 bramek. Trzy z AV, trzy z Evertonem, cztery z United, sześć (!) z Liverpoolem i cztery z Tottenhamem. Patrząc na te wyniki, a także na zatrważającą łatwość, z jaką rywale trafiali do siatki Mesliera, przypominałem sobie czasy, gdy grałem w lokalnej lidze futsalu. Byliśmy najmłodszą drużyną i rzadko trenowaliśmy w pełnym składzie, co przekładało się na rezultaty pokroju 3:14, 2:11. Odstawaliśmy od reszty w każdym możliwym aspekcie, no może poza ambicją. Ale nawet tego w szeregach Leeds nie widać zbyt wyraźnie. Piłka w siatce, gramy dalej, nic się nie stało. I tak przez cały sezon.
Uratować Premier League
Co mógł zrobić Marcelo Bielsa? Ktoś powie – niewiele, przecież kluczowi piłkarze są/byli kontuzjowani, a klub nie zapewnił wzmocnień. I ten ktoś może mieć rację, wspomniane argumenty znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości. Mimo wszystko wydaje się, że El Loco powinien… po prostu się zmienić. Dostosować taktykę od rzeczywistości. A tego przecież nie zrobił. Leeds grało swoje, mimo ograniczonych sił. Kto by się przejmował tym, że wyniki są coraz gorsze. Argentyńczyk nigdy nie był zbyt otwarty, natomiast w tym sezonie zamknął się jeszcze bardziej. Pół biedy, gdyby czasami coś wygrał, a jego podopieczni w tej chwili mieli bezpieczną przewagę nad strefą spadkową. Dociągnąć do końca rozgrywek, zastanowić się nad przyszłości. Jednak szybko okazało się, że w niedalekiej przyszłości Pawie mogą wrócić do Championship, dlatego należało sięgnąć po radykalne środki.
Bielsa nie zamierzał i nie zamierza się zmienić. Dlatego wielu go kocha, dlatego w świecie piłki jest legendą. Ale ekonomia często nie idzie w parze z romantyzmem. El Loco na zawsze zostanie zapamiętany przy Elland Road. Zasługuje na szacunek, może nawet na mały pomnik. Jednak gdy zaczął wyrywać ogon, który przecież sam pielęgnował, władze klubu musiały powiedzieć: stop. Marcelo Bielsa, dziękujemy za wszystkie piękne chwile.
Bohater nieoczywisty: Matty Cash
Być może o Mattym Cashu przed meczem z Brightonem napisano już wszystko. Świetny piłkarz, sympatyczny człowiek. Na szczęście okazało się, że właściwie to wcale nie napisano wszystkiego, a reprezentant Polski to jeszcze lepszy piłkarz i człowiek. W 17. minucie spotkania na Villa Park Cash zdobył bramkę i pokazał światu wyrazy wsparcia dla Tomasza Kędziory, który jeszcze wtedy znajdował się na terytorium Ukrainy. Piłkarz gospodarzy oczywiście musiał zostać napomniany kartką za zdjęcie koszulki, jednak w tamtej chwili to nie było najważniejsze. Panie Mateuszu, wyrazy uznania za całokształt pracy.
Wydarzenie kolejki: powrót Christiana Eriksena na boisko
W 52. minucie meczu na Brentford Community Stadium piłka zeszła na dalszy plan. Nikt nie przejmował się tym, że gospodarze grali w dziesiątkę i przegrywali 0:2 z Newcastle. Liczyło się tylko jedno – Christian Eriksen wraca na boisko. Duńczyk pojawił się na murawie w miejsce Mathiasa Jensena. I chociaż nie odmienił losów spotkania, sam odmienił swoje życie. Miejmy nadzieję, że 30-latek jeszcze przez długi czas będzie w stanie rywalizować na najwyższym poziomie.
Rozczarowanie kolejki: Manchester United
Przegrać z Watfordem – to była sztuka. Ale bezbramkowo zremisować z Szerszeniami, które obecnie plasują się na przedostatniej lokacie i od dłuższego czasu grają dramatycznie źle, to jeszcze większy wyczyn. The Hornets z końcówki października jeszcze mieli jakieś szanse/nadzieje na utrzymanie, natomiast obecna ekipa z Vicarage Road prostą drogą zmierza do Championship. No więc tak, Czerwone Diabły nie zdołały strzelić tej drużynie ani jednego gola. I to jeszcze na Old Trafford, mając w składzie Ronaldo, Bruno czy Pogbę. Źle się dzieje w państwie manchesterskim. Rangnick nie radzi sobie z piłkarzami, piłkarze nie radzą sobie z Rangnickiem. W tym wszystkim jest jeszcze CR7, który chyba bardziej przeszkadza, niż pomaga.
Polacy w Premier League
- Łukasz Fabiański (West Ham) – 90 minut i jeden obroniony strzał w starciu z Wolverhampton (1:0)
- Przemysław Płacheta (Norwich) – na ławce rezerwowych w pojedynku z Southampton (0:2)
- Jakub Moder (Brighton) – 63 minuty w meczu z Aston Villą (0:2)
- Jan Bednarek (Southampton) – 90 minut w spotkaniu z Norwich (2:0)
- Mateusz Klich (Leeds) – pojawił się na murawie w 46. minucie rywalizacji z Tottenhamem (0:4)
- Matty Cash (Aston Villa) – 90 minut, gol i żółta kartka w potyczce z Brightonem (2:0)
Komentarze