Czwartek (16 grudnia) nie jest dobrym dniem dla angielskiego futbolu. Od popołudnia odwołano łącznie sześć spotkań. W dodatku decyzja o przełożeniu czterech z nich zapadła dopiero wieczorem.
- W przeciągu ostatniego tygodnia w Premier League odnotowano ponad 50 zarażeń na Covid wśród piłkarzy i klubowych pracowników
- Władze angielskiej ekstraklasy nie chcą wstrzymywać rozgrywek, jednak tylko w czwartek zapadła decyzja o odwołaniu sześciu najbliższych pojedynków
Premier League robi dobrą minę do złej gry?
Najpierw Leicester wydało komunikat, że czwartkowy mecz z Tottenhamem nie dojdzie do skutku. Nieoficjalnie mówi się, że obie drużyny odnotowały, co najmniej po osiem przypadków zarażenia Covid wśród piłkarzy, nie mówiąc już o pracownikach klubów. Chwilę później podobną informację przekazał Manchester United przekazując, że sobotnia rywalizacja z Brighton również została odwołana.
Natomiast wieczorem do mediów wyciekła wieść o kolejnych przełożonych meczach. Tym razem dotyczą one wyłącznie 18. kolejki Premier League. Ze względu na wykrycie koranowirusa w Southampton, Brentford, Watford, West Ham, Norwich i Leicester, starcia tych ekip musiały zostać odwołane.
Trenerzy nie ukrywali swoich emocji na przedmeczowych konferencjach. Część z nich jest za wstrzymaniem rozgrywek. Najgłośniej na ten temat wypowiadał się Thomas Frank z Brentford.
– Uważamy, że powinno się przełożyć spotkania Premier League zaplanowane na ten weekend. Przypadki zakażeń Covid-19 pojawiają się w każdym klubie. Wszyscy muszą sobie z tym radzić i mają problemy. Przełożenie nadchodzącej kolejki oraz ćwierćfinałów Pucharu Ligi dałoby każdej drużynie tydzień lub co najmniej cztery-pięć dni na zrobienie wszystkiego, co możliwe, by przerwać ten łańcuch – powiedział szkoleniowiec.
Przeczytaj również: Premier League. Trener Brentfordu nawołuje do przełożenia całej kolejki
Komentarze