Nadchodząca, ósma już, kolejka Premier League zapowiada się pasjonująco. Rzecz jasna, choć pojedynki Evertonu z Manchesterem United czy Leicester City z Wolverhampton Wanderers jawią się interesująco, wszystkie je przesłania niedzielny szlagier na Etihad Stadium.
Guardiola kontra Klopp – kolejne starcie
Przed sezonem wydawało się, że jeśli ktokolwiek ma szansę odebrać Liverpoolowi świeżo zdobyty puchar Premier League, to jest to Pep Guardiola i jego Manchester City. Obie ekipy nie prezentują się tak dobrze, jak zakładano, a mimo tego The Reds, zgodnie z planem, okupują fotel lidera. U Obywateli sprawa prezentuje się znacznie gorzej.
Odejście Leroya Sane i regularne kontuzje Benjamina Mendy’ego sprawiają, że lewa flanka Manchesteru City przestała być tak groźna, jak była w najlepszych sezonach Guardioli. Sytuacji nie poprawia fakt, że od początku sezonu Obywatele muszą radzić sobie bez napastnika ze względu na kontuzje Kuna Aguero i Gabriela Jesusa. Na szczęście, Brazylijczyk jest już w pełni zdrowy; we wtorek wszedł z ławki i od razu zdobył gola przeciwko Olympiakosowi. Jego obecność, nawet znowu w roli rezerwowego, wydaje się kluczowa.
Liverpool natomiast, który miał całkowicie załamać się po kontuzji Virgila van Dijka, pod jego nieobecność… wygrał pięć ostatnich spotkań. Choć The Reds tracą znacznie więcej goli niż w zeszłej kampanii, jawią mi się jako delikatny faworyt niedzielnego szlagieru. Ale, co można przewidywać w trakcie tak szalonej kampanii… Jamie Carragher, legenda Liverpoolu, ma na ten temat swoje zdanie.
– Wydaje mi się, że będą gole. Po prostu nie widzę tego, żeby Liverpool zachował czyste konto, podobnie City. Myślę, że będzie to świetne spotkanie.
Mimo tego, że Manchester City zajmuje obecnie zaledwie 10. lokatę, wielokrotny reprezentant Anglii nie wierzy, by ktoś poza Obywatelami i Liverpoolem był w stanie realnie włączyć się w walkę o mistrzostwo.
– Nadal nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek oprócz Liverpoolu lub Manchesteru City wygrał ligę. Po prostu tego nie widzę. Wiem, że Tottenham wystartował naprawdę dobrze i mam nadzieję, że będzie to dla nich wspaniały i bardziej konkurencyjny sezon, ale po prostu nie widzę nikogo, kto byłby w stanie zdobyć ten tytuł poza tą wielką dwójką – powiedział Carragher.
Posiłki mniejsze, ale niemniej ważne
Jeśli starcie Manchesteru City z Liverpoolem to największy posiłek dnia, śniadaniem 8. kolejki możemy nazwać, z pozoru nijakie starcie Southampton z Newcastle United. Z pozoru, bo jeśli Święci zwyciężą, mogą, choć na krótką chwilę, znaleźć się na szczycie tabeli!
– Jeśli ktoś powiedziałby mi o tym przed sezonem, stwierdziłbym, że jest nieco głupi – rozbrajająco skomentował ten fakt Ralph Hasenhuettl.
Drugie śniadanie 8. kolejki to pojedynek Evertonu z Manchesterem United. Podopieczni Carlo Ancelottiego po świetnym starcie sezonu ostatnio nieco przyhamowali. O ile remis w derbach Merseyside jest do zaakceptowania, tak dwie porażki z rzędu, z Newcastle United i Southampton, nie przystoją ekipie, która, jak się wydawało, aspiruje co najmniej do wywalczenia udziału w przyszłorocznej Lidze Europy. Triumf nad wielkim, acz pozostającym w kryzysie, rywalem, z pewnością poprawiłby morale The Toffees.
Tyle, że postawy Manchesteru United nie sposób przewidzieć przed pierwszym gwizdkiem. Być może ze świetnej strony zaprezentuje się duet Paul Pogba-Bruno Fernandes, który będzie obsługiwał seriami podań Marcusa Rashforda. A może defensywa postanowi się zdrzemnąć i pozwoli napastnikowi rywali na samotny rajd przez połowę boiska, jak miało to miejsce w niedawnym meczu Ligi Mistrzów. Obie ekipy skupiają się jednak na grze w piłce, a nie przeszkadzaniu rywalom, więc spotkanie zapowiada się na przyjemne dla postronnego widza.
Pozostają jeszcze dwa najmniejsze posiłki i tu skupiłbym się na pojedynkach Leicester City z Wolverhampton Wanderers i West Hamu United z Fulham. Pierwszy, iście leśny pojedynek Lisów z Wilkami, to zarazem starcie czołowej ofensywy z czołową defensywą ligi. Czy górą będzie minimalizm Nuno Espirito Santo, czy może Vardy i spółka znowu urządzą sobie imprezę?
Co do West Hamu, rzadko zdarza się, byśmy postrzegali Młoty jako faworytów spotkania. Nadchodzący mecz z Fulham jest zatem okazją niecodzienną, by zobaczyć, jak podopieczni Davida Moyesa zaprezentują się ubrani w buty faworytów, a, umówmy się, są w tym meczu na musie. Ewentualny triumf pozwoliłby oddalić się od strefy spadkowej przed nadchodzącymi starciami z Sheffield United, Aston Villą i Manchesterem United.
Komentarze