Burnley FC zremisowało z Fulham FC 1:1 w zaległym meczu 17. kolejki Premier League. Obie ekipy wciąż walczą o ligowy byt. Niemniej w trudniejszym położeniu jest zespół Scotta Parkera.
Burnley FC przystępowało do swojej potyczki, mając cel, którym było wygranie drugiego spotkania z rzędu. Kilka dni teamu ekipa Seana Dyche’a pokonała 3:0 Crystal Palace. Z kolei zespół z Londynu ostatnio w pokonanym polu pozostawił Everton, wygrywając 2:0. Tym samym obie ekipy były na zwycięskim szlaku, co mogło zwiastować niezwykłe emocje.
W pierwszej odsłonie byliśmy świadkami zaledwie dwóch celnych strzał po jednym z każdej ze stron. W każdym razie zespołem aktywniejszym w grze byli gospodarze. Tymczasem Fulham było bezbarwne w ofensywie. Pierwsza groźna akcja spotkania miała miejsce w 25. minucie, gdy Keving Long oddał strzał, ale jego próba była niecelna.
Po zmianie stron woreczek z bramkami został natomiast rozwiązany. Wynik rywalizacji otworzył w 49. minucie Ole Aina, któremu dopisało niezwykłe szczęście. Piłka po dużym zamieszaniu spadła pod nogi Nigeryjczyka, który z bliska skierował futbolówkę do siatki. Niespodziewanie londyńczycy objęli prowadzenie.
Radość w szeregach gości z korzystnego wyniku trwała jednak tylko do 52 minuty, gdy po błyskawicznej kontrze do wyrównania doprowadził Ashley Barnes. Tym samym mecz na Turf Mor zakończył się podziałem punktów, z którego żadna z ekip tak naprawdę nie mogła być zadowolona. Dla Burnley był to szósty remis w sezonie, a dla Fulham dziesiąty.
Komentarze