W niedzielę obejrzeliśmy derby północnego Londynu. Rywalizacja Arsenalu z Tottenhamem zawsze dostarczała nam wielu emocji. Tak też było w ramach 6. kolejki Premier League. Na Emirates zobaczyliśmy świetny mecz. Kanonierzy zdobyli trzy gole jeszcze przed przerwą. W drugiej połowie Koguty tylko raz umieściły piłkę w siatce, więc ekipa Mikela Artety sięgnęła po cenny komplet punktów w prestiżowym starciu 3:1 (3:0).
Niesamowita siła Kanonierów przed przerwą
Od pierwszych minut rywalizacji na Emirates w powietrzu unosił się zapach gola. Arsenal przystąpił do niedzielnej rywalizacji po trzech zwycięstwach z rzędu, w których nie stracił nawet bramki. Z upływem czasu zauważyliśmy, że Spurs nie są tak pewni siebie jak ich przeciwnicy.
Wynikiem tego było trafienie Smith-Rowe’a, które otworzyło wynik meczu jeszcze przed upływem kwadransa. Wychowanek gospodarzy skorzystał na nieuwadze obrońców Tottehamu. W pewnym momencie pojawił się w polu karnym i strzałem bez przyjęcia pokonał Hugo Llorisa.
Gdyby tego było mało, po 27. minutach prowadzenie Arsenalu podwyższył Aubameyang. Gabończyk wpisał się na listę strzelców pewnym strzałem z kilku metrów. Co ciekawe, przy tym trafieniu asystował Smit-Rowe. Anglik na pełnej szybkości minął kilku rywali, aby w ostatniej chwili zagrać do lepiej ustawionego kolegi.
Nie był to koniec strzeleckich emocji. Kolejne trafienie dołożył Bukayo Saka. Skrzydłowy ruszył za kontratakiem swojego zespołu. Otrzymał futbolówkę przed polem karnym, oszukał kryjących go defensorów i mocnym uderzeniem z bliska nie dał większych szans golkiperowi Kogutów.
Tottenham zdołał tylko raz umieścić piłkę w siatce
Po przerwie siła rażenia w ofensywie Arsenalu osłabła. Gospodarze oddali inicjatywę rywalom, czekając na odpowiedni moment. Z kolei Tottenham z każdą kolejną akcją zyskiwał na pewności. Wciąż jednak oglądaliśmy ciekawy mecz. Piłka krążyła od bramki do bramki aż w końcu wpadła do siatki.
W końcówce na listę strzelców wpisał się Heung-Min Son. Koreańczyk odebrał dobre podanie tuż przed bramką przeciwnika. Bez chwili zawahania oddał techniczny strzał, który zaskoczył Ramsdale’a.
Chwilę wcześniej dość poważnie ucierpiał Granit Xhaka. Na Szwajcara upadł Lucas Moura, który uderzył pomocnika Kanonierów w nogę. Kapitan gospodarzy stracił równowagę, a przy całym zdarzeniu najbardziej ucierpiał staw kolanowy. Na ten moment powaga cała sytuacji nie jest jeszcze znana, ale grymas bólu na twarzy piłkarza nie wskazywał niczego dobrego.
Do ostaniach sekund oglądaliśmy ciekawą rywalizację. Finalnie więcej goli już nie padło, co oznacza, że od teraz w północnym Londynie królują Kanonierzy. Tym samym Mikel Arteta uratował też posadę trenera Arsenalu i ze spokojem może patrzeć w przyszłość.
Z tym “odzyskaniem zwycięskiego genu ” e przesa . O zwycięskim genie mogą powiedzieć drużyny takie jak Liverpool czy Manchester City -drużyny które wygrywają ważne trofea i zdobywają mistrzostwa podtrzymując dobrą serię zwycięstw . Arsenal po prostu ma dobrą ale krótką partię 3 zwycięstw z rzędu .Krótką bo prawdziwy “gen zwycięstwa to miał w najlepszym czasie kiedy za sterami był Arsene Wenger.