Arsenal był faworytem sobotnich derbów północnego Londynu i szybko udowodnił, że bukmacherzy się nie pomylili. Kanonierzy wygrali pewnie 3:1 po bramkach Parteya, Jesusa i Xhaki. Jedynie trafienie dla Tottenhamu zanotował z rzutu karnego Harry Kane. Od 62 minuty Koguty musiały grać w 10 po tym jak czerwoną kartkę za brutalny faul otrzymał Emerson.
- Arsenal w pierwszej połowie przeważał, ale do przerwy utrzymywał się remis 1:1
- W drugiej połowie Arsenal szybko objął prowadzenie, a w 67 minucie podwyższył je na 3:1
- Tottenham miał utrudnione zadanie, bo już od 62 minucie grał w osłabieniu
Dobre widowisko na Emirates
Mieliśmy duże oczekiwania związane z meczem derbowym pomiędzy Arsenalem i Tottenhamem i już od pierwszych minut przekonaliśmy się, że będzie to świetne widowisko. Poziom intensywności od pierwszych minut był wysoki, a przy piłce częściej utrzymywali się gospodarze.
Thomas Partey wrócił do składu Arsenalu po miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją i już w pierwszym meczu wpisał się na listę strzelców. Ghańczyk w 20 minucie otrzymał podanie przed polem karnym od Bena White’a i będąc kompletnie niepilnowany, oddał silny strzał, który poszybował wprost w okienko bramki strzeżonej przez Hugo Llorisa.
W 30 minucie Richarlison wpadł w pole karne Arsenalu, a Gabriel interweniował na tyle niefortunnie, że zamiast w piłkę, trafił w nogę Brazylijczyka. Sędzia bez wahania wskazał na jedenastkę, którą pewnym strzałem w środek bramki wykorzystał Harry Kane.
Deklasacja Tottenhamu
Niewiele czasu potrzebował w drugiej połowie Arsenal, żeby znów objąć prowadzenie. Do siatki trafił Gabriel Jesus, który wykorzystał zamieszanie w polu karnym i z bliska wpakował piłkę do bramki. Brazylijczyk chwilę później miał szansę na dołożenie kolejnego trafienia, ale kiepsko główkował po dobrym dośrodkowaniu od jednego z partnerów.
Sytuacja Tottenhamu skomplikowała się w 62 minucie, kiedy bezpośrednią czerwoną kartkę po faulu na Gabrielu Martinellim otrzymał Emerson. Wydaje się mimo wszystko, że sędzia w tej sytuacji potraktował Brazylijczyka wyjątkowo surowo. Pięć minut później Koguty były już na łopatkach. Z akcją pomknął Martinelli, a piłkę przejął od niego Xhaka. Szwajcar wbiegł w pole karne i silnym strzałem po długim słupku pokonał Llorisa.
W ostatnim kwadransie goście wyglądali na zespół całkowicie pogodzony ze swoim losem i wyczekujący już końcowego gwizdka arbitra. Wielu piłkarzom udzielała się już frustracja, co widać było w popełnianych przez nich przewinieniach.
Komentarze