Szymon Marciniak, Ismail Elfath czy Anthony Taylor? Który z nich poprowadzi mecz o finał Mistrzostw Świata? Kto otrzyma zaszczyt sędziowania w starciu o brązowy medal? Tuż przed ogłoszeniem rozjemców dwóch najważniejszych spotkań mundialu rozmawiamy z Adamem Lyczmańskim, ekspertem stacji Canal+ Sport. Były ekstraklasowy arbiter zdradza, jak wpłynął na rozpoczęcie kariery z gwizdkiem przez Marciniaka, wskazuje najważniejsze cechy w tym zawodzie i porównuje swojego rodaka do najsłynniejszego sędziego w historii futbolu.
- Szymon Marciniak ma szansę poprowadzić finał MŚ
- Polski arbiter od dłuższego czasu znajduje się w gronie najlepszych w swoim fachu
- Jak rozpoczęła się kariera płocczanina? Na decyzję Marciniaka wpłynął… inny sędzia
- Adam Lyczmański wierzy, że 41-latek osiągnie nie mniej niż najsłynniejszy arbiter w historii futbolu i zdradza, kiedy “wyznaczył” swojego przyjaciela do sędziowania finału
Szymon Marciniak uważa, że to dzięki Panu zainteresował się sędziowaniem. A jak Pan pamięta tamtą sytuację?
Doskonale pamiętam ten dzień. To był mecz IV ligi w Radziejowie, Szymon reprezentował barwy ekipy Zdroju Ciechocinek. Otrzymał ode mnie żółtą kartkę, później drugą. Wtedy rzucił kilka słów w moim kierunku, na co ja mu odpowiedziałem: “Jak jesteś taki mądry, to weź gwizdek i spróbuj”. Tak więc na pewno w jakimś stopniu dołożyłem swoją cegiełkę do rozpoczęcia jego przygody z sędziowaniem.
Pan rozpoczął przygodę z sędziowaniem jeszcze przed 20 rokiem życia, Szymonowi Marciniakowi pomógł “incydent” na boisku. Czy o pracy sędziego można marzyć tak samo jak o zawodzie piłkarza?
Na pewno do tego trzeba posiadać pewne predyspozycje. Szymon w pewnym momencie zapewne stwierdził, że jako zawodnik nie osiągnie satysfakcjonującego poziomu i poszedł na kurs sędziowski. Zresztą mój przypadek jest podobny – jako dziewiętnastolatek uznałem, że piłkarz będzie ze mnie co najwyżej czwartoligowy. To są świadome wybory. Początkowo trudno było skończyć z grą, jednak gdy już połknęło się sędziowskiego bakcyla, koncentrowało się już tylko na nowej rzeczywistości.
Co pomogło Szymonowi Marciniakowi w rozwinięciu sędziowskich skrzydeł?
Ma bardzo mocną osobowość i charyzmę. Kiedyś powiedziałem, że to taki polski Pierluigi Collina. Szymon ma bardzo podobne predyspozycje i wierzę, że osiągnie nie mniej niż Włoch. Na pewno jest na dobrej drodze. Cały czas jestem z nim na łączach i czekam na SMS-a o treści “finał jest nasz”. Na placu boju Mistrzostw Świata zostało właściwie dwóch sędziów – Marciniak i Anthony Taylor. Już po meczu Francja – Dania, biorąc pod uwagę to, jak zaprezentował się Szymon, zaryzykował stwierdzenie, że poprowadzi najważniejszy mecz i mam nadzieję, że się nie pomyliłem. Bez wątpienia na to zasłużył. Możemy być dumni, że mamy swojego przedstawiciela na mundialu i polski akcent na takim etapie turnieju.
Istnieją arbitrzy tacy jak Antonio Mateu Lahoz, którzy niemal zawsze chcą być w centrum uwagi. A jakim sędzią jest Szymon Marciniak?
Na pewno nie jestem fanem Lahoza, który robi z siebie showmana. Natomiast Szymon to postać, która na murawie pozostaje niewidoczna. I to w tym zawodzie wydaje się najważniejsze. Im mniej mówi się o arbitrach, tym lepiej. Wiem, że wielu młodych sędziów szuka komentarzy na temat swojej pracy, z kolei ja po pewnym czasie przestałem to robić i czytać te opinie. Bo też co można powiedzieć o sędziach? Albo źle, albo w ogóle. Na temat boiskowej aktywności Szymona nie można znaleźć zbyt wielu informacji i to dowód, że pośród piłkarzy udaje się mu pozostać niezauważalnym, a co za tym idzie, działa w sposób bezbłędny i skuteczny.
W przypadku Szymona Marciniaka często zwraca się uwagę na to, że wypracował sobie szacunek u zawodników. Czy oprócz doskonałej znajomości przepisów to najważniejsza cecha sędziego, który chce odnosić sukcesy?
Przede wszystkim nie należy próbować stać się najważniejszą osobą piłkarskiego widowiska. Im mniej widać sędziego, tym lepiej. Sam Szymon ma niesamowitą osobowość i świetnie rozumie się z graczami, którzy czują do niego ogromny respekt. Świetnym przykładem jest sytuacja z meczu Argentyna – Australia i rozmowa Marciniaka z Rodrigo de Paulem. Znam go od wielu lat i zauważyłem, że zawsze imponował niesamowitą charyzmą. Już wtedy można było przypuszczać, że to będzie “Pan Sędzia”, co już zdążyło się potwierdzić.
Pana ominęło wprowadzenie systemu wideoweryfikacji, ale czy w dobie VAR na sędziach ciąży większa czy mniejsza presja?
Nie miałem przyjemności współpracy z tym systemem, ale gdybym dostał taką okazję, to niewykluczone, że dalej pracowałbym na boisku. Na pewno jest łatwiej, ponieważ ewentualne błędy są korygowane. To w jakimś stopniu zdejmuje presję z sędziów. Pamiętam sytuację, w której uznałem bramkę, której uznać nie powinienem i wszystkie media podjęły ten temat. Gdybym mógł skorzystać z VAR-u i obejrzeć wspomnianą akcję, na pewno anulowałbym trafienie. Po spotkaniu zobaczyłem swoją pomyłkę i aż złapałem się za głowę.
Jak ocenia pan poziom sędziowania na Mistrzostwach Świata?
Na pewno rozgraniczyłbym pracę sędziów ze strefy europejskiej i pozostałych arbitrów. Poziom pierwszej grupy jest wyższy, czemu dowodzi fakt, iż w gronie potencjalnych rozjemców meczu finałowego znajduje się dwóch przedstawicieli Starego Kontynentu. Mam w pamięci dwie lub trzy decyzje, które ja oceniłbym inaczej, a które po analizie VAR zostały podtrzymane.
Komentarze