Z ciekawości ostatnio sobie policzyłem mecze reprezentacji, na których byłem na trybunach. Ten z Arabią Saudyjską był dokładnie numerem 91. Ale jestem przekonany, że emocjonalnie trafił do mojego top 3. Jeśli Robert Lewandowski popłakał się po strzeleniu gola, to ja mu się nie dziwię, bo po jego strzale też miałem łzy w oczach.
- To była wyjątkowa rozmowa z Robertem Lewandowskim
- Jeszcze nigdy wcześniej nie widziałem w nim tego rodzaju emocji
- Z każdym kolejnym wypowiadanym przez niego zdaniem traciłem wątpliwości, co by wybrał, gdyby ktoś go o to spytał: Złotą Piłkę, czy gola na mistrzostwach świata
Robert Lewandowski i jego łzy
W przypadku mistrzostw świata mixed zona jest zorganizowana dość dobrze – FIFA podzieliła ją na trzy strefy: dla dziennikarzy z obu krajów, które grały w danym meczu, oraz tzw. International, gdzie pytania padają po angielsku. Jakieś 30 minut po meczu pojawił się w niej Robert Lewandowski. Ominął garstkę z Arabii Saudyjskiej i podszedł do nas. Dawno nie widziałem tak zmęczonego piłkarza – fizycznie i mentalnie. Odniosłem wrażenie, że wcale nie miał zamiaru się zatrzymywać, że marzył o jak najszybszym powrocie do hotelu. Decyzję o zaliczeniu pit stopu podjął raczej spontanicznie, w ciągu jednej sekundy. Chwilę później domyśliłem się dlaczego.
Może wykiełkowała u niego myśl, że w sumie to spoko pogadać przez chwilę z ludźmi, którzy pofatygowali się 4000 km od kraju. Ale raczej obstawiam, że to drugie – chęć upuszczenia z siebie emocji. Stanął obok nas multimilioner rozpoznawany na całym świecie, facet globalnie uwielbiany i żywa legenda w jednym, a jednak głos mu drżał. Fajnie było obserwować kumulację emocji u piłkarskiego półboga i to, jak je rozładowuje rozmową. Zadawałem w mixed zonach Robertowi już wiele pytań w przeszłości, przysłuchiwałem się dziesiątkom takich rozmów, widywałem go wściekłego nawet po zwycięstwach (Polska – Czarnogóra 4:2, ależ on tam kipiał złością na tle kolegów, którzy świętowali awans na mundial – jak ktoś nie wie, dlaczego, odtwórzcie sobie przebieg tego meczu w końcówce). Ale nigdy w tym stanie. Mundial znaczył dla niego więcej niż Złota Piłka – tego nie powiedział, ale dało się to wyczuć w każdej sekundzie jego wypowiedzi. Spisane słowa tego nie oddadzą, ale kilka cytatów niżej:
To nie była ulga, to raczej spełnienie marzeń. Wiadomo, że zawsze drużyna na pierwszym miejscu, ale z tyłu głowy jest parę procent własnych ambicji, by jako zawodnik zaznaczyć swoją obecność strzeleniem bramki. Zaliczenie asysty nie zaspokaja głodu, nawet, jeśli jest po niej zadowolenie. Dzisiejszy występ to podsumowanie tego wszystkiego, czego mi brakowało. Czuję się dumny i szczęśliwy.
Zawsze pierwsze gole dedykuję tacie i nie inaczej jest dziś. Oczywiście całej mojej rodzinie także, bo oni zawsze mnie wspierają i wiedzą, ile to dla mnie znaczyło. Tylko oni wiedzą, jak czasami jest ciężko i przeżywają to. Na pewno dla nich to też jest zwieńczenie tego wszystkiego, co dla mnie robią.
Powiem szczerze, że już w trakcie hymnu poczułem emocje i sam się zastanawiałem, dlaczego w takim momencie. Dlaczego tak wcześnie. Zawsze wierzyłem, że pomimo niestrzelonego karnego, pomimo tego, że piłka uderzyła w słupek, zamiast po nim wpaść do bramki, uda się strzelić gola. Cieszę się, że w odpowiednim momencie odebrałem piłkę i strzeliłem bramkę. Myślę, że im starszy, tym bardziej emocjonalny się robię. To pewnie też z tego wynika. Co nie jest niczym dziwnym. Też jestem człowiekiem, też przeżywam wiele sytuacji.
Nie wiem. Musiałbym głęboko wrócić się wspomnieniami. Ale wzruszyłem się mocno, choć nie tylko po golu. Od samego początku meczu towarzyszyła mi myśl, że jest… hmm… jakoś inaczej. Pod kątem emocjonalnym. Gdybym miał powiedzieć, co teraz czuję, to radość i spełnienie. Traktuję dzisiejsze wydarzenie trochę jak podsumowanie mojej kariery. Że już nie tylko zagrałem na mundialu, ale też strzeliłem na nim bramkę.
Cały wywiad możecie przeczytać tutaj
Co z tą ambicją?
To, co doprowadza mnie do szału, to mówienie o braku ambicji u piłkarzy tej reprezentacji. To, że nie potrafią zdominować rywala, ba, nawet nie chcą, to inna para kaloszy. Że nie zawsze podejmują odpowiednie decyzje – także. Popełniają błędy, przegrywają, nie wygrywają mając rywala na tacy – to się zdarza. Natomiast obserwując tę drużynę od lat, nigdy nie widziałem braku ambicji i braku chęci do walki. Na mundialu zdarzyło się tylko raz, bym dostrzegł u kogoś odpuszczanie – po tym, jak Nicola Zalewski stał sobie w roli obserwatora, a nie doskoczył do jednego z Meksykanów, mimo że spokojnie zdążyłby do bezpańskiej piłki pierwszy, w nasze pole karne poszybowało dośrodkowanie robiące sporo bałaganu. Zalewski na drugą połowę już nie wyszedł, bo tak kończy się odpuszczanie. Nie piszę tego po to, by grillować tego chłopaka, nota bene bardzo dobrego piłkarza, również mentalnie poukładanego, bo presja pierwszego meczu na mundialu może działać paraliżująco na różne sposoby. Tu bym upatrywał powodu, nie w braku ambicji. Jednak dość paradoksalne, że często pojawia się wśród kibiców zdanie: dać boisko młodym, a nie dziadom bez ambicji.
No to sami widzieliście, ile znaczy brak doświadczenia. Te dziady – z jednym z najstarszych w kadrze Lewandowskim na czele – mają ambicję zrobienia z kadrą wyniku, jakiego wcześniej się nie udało. Jeśli polegniemy, to piłkarsko.
Swoją drogą po 2:0 Iranu z Walią ktoś ostatnio na Twitterze napisał mi, że nawet Iran nas zawstydza. Hmm… Ten Iran, który w pierwszym meczu przyjął pół tuzina goli? “Ale teraz gra dobrze”. Ale przecież my jeszcze nie mieliśmy wtedy okazji zagrać swojego drugiego meczu. A gdy ją dostaliśmy, pokonaliśmy – było, nie było – pogromców Argentyny. Dwa mecze to dwa osobne wydarzenia. Michniewicz przekonywał po Meksyku, że przynajmniej część fatalnych wrażeń wizualnych wynikała z destrukcyjnego działania presji, która łamie nogi. I że kiedy poczuje się temperaturę mundialu, w kolejnych meczach jest już łatwiej. Nie wiem, jak będzie z Argentyną. Nie wiem, czy wyjdziemy z grupy. Ale na razie jego teoria się broni.
Czy dziś zazdrościmy wciąż Japonii sytuacji w grupie? Wszystkim potrzeba więcej spokoju. A po wczorajszej mixed zonie wiem, że dotyczy to nawet robotów.
Komentarze