Awans Polaków nie może zaciemnić nam obrazu naszej piłki. Ilu z Was świętowało awans i cieszyło się spontaniczne, że zagramy w kolejnej fazie mistrzostw świata?
- Reprezentacja Polski przegrała w środę 0:2 z Argentyną, ale awansowała do fazy pucharowej z drugiego miejsca w grupie C
- Styl jaki prezentowali Biało-czerwoni w dotychczasowych meczach na katarskim mundialu pozostawia wiele do życzenia
- W 1/8 finału reprezentacja Polski zmierzy się z Francją
Wnioski po meczu Polska – Argentyna
Łatwo dziś krzyknąć: Jesteśmy Wielcy. Łatwo powiedzieć: Zwycięzców się nie sądzi. Ja tak nie krzyknę i tak nie powiem. Wykonaliśmy nasz obowiązek, wyszliśmy z najsłabszej grupy mistrzostw świata. A teraz, póki oczy całego narodu są zwrócone na reprezentację, warto rozpocząć po raz kolejny dyskusję nad stanem naszego futbolu.
Jesteśmy w gronie 16 najlepszych drużyn mistrzostw świata! To fakt. Ale czy to oznacza, że jesteśmy jedną z 16 najlepszych drużyn świata? Niekoniecznie.
Z awansu Polaków trzeba się cieszyć?
Tak, nawet jeśli naród cieszyć się nie potrafimy i często sukcesów nie doceniamy, mając raczej tendencję do deprecjonowania tego, co ktoś osiągnął. Ale akurat ten awans nie może nas zwieść – jako nacja i federacja nie idziemy w dobrym kierunku.
Ile drużyn grało gorzej od nas na tych mistrzostwach?
Katar. Kostaryka (choć ma jeszcze szansę zauroczyć świat w meczach z Niemcami, ale… róbcie screeny). Meksyk. Arabia Saudyjska (choć miała moment chwały).
Ktoś jeszcze?
Dyskusję o stanie naszej piłki łatwiej rozpocząć dziś – gdy awansowaliśmy, gdy nie ma wśród nas dziesiątek znajomych polujących wręcz na czarownice i krzyczących: Michniewicz musi odejść, odpadliśmy! To dobry moment, by zastanowić się, gdzie jesteśmy i czy mamy nadzieję na lepsze czasy, jak choćby Amerykanie, którzy za cztery lata będą zapewne lepsi i groźniejsi niż teraz. Czy idziemy w dobrym kierunku? Dla Czesława Michniewicza liczy się to, co jest teraz i trudno się dziwić, plan wykonał, ale czy będziemy o tym awansie opowiadać latami? Ja jestem w euforii, bo to pierwszy mundial, który oglądam z szalonym na punkcie piłki synem, ale czy wspomnimy za parę lat, że był to wielki sukces? Wyeliminowaliśmy słaby Meksyk i jeszcze słabszą Arabię Saudyjską, takie są fakty. Warto o nich pamiętać i wrócić do mojego tekstu sprzed tygodnia: TUTAJ. Potrzebny nam szef szkolenia z innego kraju, bez naszych obciążeń, ukierunkowania na wynik, pewnych klapek na oczach i ograniczeń, jakie mamy po latach zaniedbań.
Co powiedział Wam rano sąsiad?
Bo zaczęło się nie od pogody, a od piłki właśnie, prawda? „Cudownie, awansowaliśmy, gramy dalej, jest pięknie? Czy może: „Wymęczyliśmy awans. Ale fart.” Co zapamiętacie nas lata? To szczęście, czy jednak styl? Wiadomo, liczy się to co w gablocie, ale do trofeów droga daleka. 1/8 finału jest fajna, zdecydowanie lepiej w niej być niż patrzeć na innych, ale czy jest czymś, co będziemy wspominać latami bardziej niż emocje z meczy Meksyku, gdy nasz mecz już się skończył?
Czy możemy zmienić optykę tych mistrzostw?
Jeśli pokonamy Francję, żaden styl awansu nie będzie miał znaczenia. Każdy z naszych graczy stanie się herosem mundiali wszelakich, a trener Michniewicz wieczną legendą polskiej piłki. To tego droga jednak daleka, choć do przejścia – futbol to sport, gdy wszystko może zmienić się w sekundę. Strata Varane’a w 2. minucie, Lewandowski sam na sam z bramkarzem pociągany za koszulkę, karny, gol i gramy jedenastki na dziesięciu. Realne? Mało możliwe, ale jednak tak. A nawet jeśli nie, to pokażmy po prostu dobrą piłkę, że potrafimy grać do przodu i już optyka będzie inna. Oczywiście, wolę wygrać po karnych niż przegrać 3:4 po cudownym meczu, ale bliżej mi do porównania: wolę byśmy przegrali 2:6 z otwartą przyłbicą niż 0:2 po takim meczu, jak z Argentyną.
Czy Czesław Michniewicz może poprowadzić tę kadrę do lepszych wyników?
Wierzę, że tak. Dajmy mu czas. Na razie miał go mało, kluczowy był dla niego wynik i wynik osiągnął. Ale Michniewicz dużo umie i cały czas się uczy. Pozwólmy mu pracować. Pokazać, że umie nie tylko ustawić zespół defensywie, ale i wykorzystać potencjał ofensywny. Póki jeszcze taki mamy, póki mamy dwóch wybitnych graczy ofensywnych, Lewandowskiego i Zielińskiego. Awans dał nam bramkarz, a nie oni. Oczywiście, była też świetnie zorganizowana defensywa, ale ostatecznie to Wojciech Szczęsny pokazał, że z piłkarzami Barcelony i Napoli może siedzieć przy wspólnym stole. I to jego klasa oraz indywidualne umiejętności dały nam awans plus łut szczęścia, którego wcześniej tak Wojtkowi brakowało na wielkich imprezach dały nam awans.
Wynik wszystko usprawiedliwia?
Nie do końca. Pamiętacie sytuację z drugiej doliczonej minuty meczu z Argentyną? Tagliafico przerzuca piłkę nas Szczęsnym, a potem nasz bramkarz zabiera go wślizgiem z murawy. Gdyby sędzia był konsekwentny, to na pewno bardziej oczywisty faul niż ręka Wojciecha Szczęsnego na twarzy Leo Messiego. A na tym włosku wisiał nasz awans.
Czy mam pretensje do Czesława Michniewicza?
Tak. O strach. Mam wrażenie, że rozmowy z byłymi trenerami reprezentacji sprawiły, że paniczne się bał porażki w pierwszym spotkaniu. Po tym 0:0 z Meksykiem zaczęliśmy nawet czuć lekki syndrom oblężonej twierdzy, strach pomyśleć co byłoby po porażce. A ja uważam, że łatwiej było jednak pokonać Meksyk niż walczyć o remis lub niższą porażkę z Argentyną. A Wy?
Łatwiej było pokonać Meksyk czy nisko przegrać z Argentyną i czekać na wynik z drugiego stadionu?
Hmmm?
Czy ocenialibyśmy inaczej te mistrzostwa i futbol Polaków, gdyby Meksyk strzelił gola na 3:0?
Sami sobie odpowiedzcie. Tak szczerze. Ile mieliśmy w swoich rękach?
Za cztery lata będzie lepiej?
Nie wiem. Pewnie na mistrzostwa świata awansujemy, bo pojedzie tam prawie każdy. Ale zacznijmy wreszcie grać w piłkę, a nie tylko ją kopać i przeszkadzać i rywalom. Posiadania piłki większego od rywali mieć nie będziemy (nawet jeśli rzeczywiście rywal dostanie czerwoną kartkę), ale można przynajmniej podejmować próby zdobycia gola. Z Argentyną najlepszą naszą szansą był strzał głową Kamila 102 Glika po rzucie rożnym. To chcemy pamiętać z mistrzostw świata.
Co nam dał ten awans? Dumę? Szczęście? Euforię?
Raczej stonowaną. Super, że awansujemy i nadal jesteśmy w grze, że możemy marzyć. Ale na ocenie tych mistrzostw zaważy jednak mecz z Francją. I nawet jeśli przegramy, styl będzie miał znaczenie. Awans dał nam też ponad 16 milionów złotych. Przeznaczmy je na szkolenie, na rozwój naszej myśli szkoleniowej. Zainwestujmy w przyszłość, by była lepsza niż aktualny obraz reprezentacji Polski.
Można świętować awans?
Cieszyć się trzeba, ale… W Australii ludzie bawili się na ulicach, tańczyli ze szczęścia. U nas euforii nie ma. Może dlatego, że Australia wyszła z grupy trudniejszej niż nasza pokazując naprawdę efektowny futbol mając – zupełnie obiektywnie – gorszych piłkarzy niż my? „Gorszy materiał ludzki”, jak zwykło się mówić.
Czy my świętowaliśmy wczoraj awans?
„Nie ma takiego bólu, który trwałby tysiąc lat.” – powiedział Jacek Laskowski, przepraszając potem, że zacytował „argentyńskiego pisarza Vargasa Llosę”. Jacek jest genialny, emocje sprzedaje cudownie, grepsy ma wybitne. Jacek wie też doskonale, że peruwiański noblista urodził się w Arequipie, ale dał się ponieść emocjom, jak my wszyscy. Ale gdy emocje opadają, zastanawiamy się, czy nasz ból musi trwać aż tak długo? Zawsze musimy bronić i czekać na wynik z innego stadionu? Liczyć, co musi się stać, byśmy mieli szansę na awans? W kraju, w którym szkółek piłkarskich wyrasta więcej niż grzybów po deszczu i którym jest do cholery aż 38 milionów ludzi, z których każdy zna się na piłce?!
Niech każdy odpowie sobie sam na każde pytanie. I policzy słowa na Q, których użył podczas obliczeń. Bo kończymy kolejnym cytatem z Jacka Laskowskiego i dodajemy przed meczem z Francją: Na nich! „Q jak Qatar, Na nich!”
Żelisław Żyżyński, Canal+Sport
Zobacz także:
Komentarze