– Czułem rozczarowanie, takie samo, jakie czuje każdy piłkarz, który przyjeżdża po to, by grać. Ale nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Nie zawsze jest różowo – mówi w rozmowie z Goal.pl Patryk Kun, piłkarz Rakowa Częstochowa pytany o swój dotychczasowy udział w zgrupowaniach reprezentacji Polski.
- Patryk Kun znalazł się w gronie 47 zawodników, których Czesław Michniewicz umieścił w szerokiej kadrze na mistrzostwa świata
- Do tej pory wahadłowy Rakowa nie zadebiutował jeszcze w reprezentacji. Porozmawialiśmy o tym, jakie ma nastawienie na niespełna miesiąc przed mundialem
- – Wiem, że nie jestem w tej rywalizacji bez szans, że mogę pojechać na mundial – przekonuje
Dzień jak co dzień
Dzień ogłoszenia szerokiej kadry był w twoim kalendarzu zaznaczony na czerwono?
Nie, nie był to jakiś szczególny dzień. Na pewno nie zaznaczałem go w kalendarzu, bardziej podchodziłem do tego na zasadzie będzie, co ma być. Oczywiście byłem ciekawy, jak to będzie wyglądało, ale też nie miałem sygnałów, że znajdę się w szerokiej kadrze. Nastawiłem się więc, by podchodzić na spokojnie. A że trener wpisał mnie na listę? To nie tak, że spadł mi kamień z serca, ale jestem z tego bardzo szczęśliwy. Wiem, że mam o co walczyć, choć moje podejście po ubiegłym czwartku w ogóle się nie zmieniło. Skupiam się – przepraszam, pojadę wyświechtanym powiedzeniem – na najbliższym meczu i najbliższym treningu.
Jaka cyferka pojawiła się w polu oznaczającym smsy? Dużo spłynęło gratulacji?
Trochę ich było, choć nie była to taka skala, jak po pierwszym powołaniu. Wtedy telefon mi się palił.
Patryk Kun: znam swoją wartość
Na 47 nazwisk ogłoszonych przez Michniewicza tylko siedem pochodziło z klubów Ekstraklasy. W tym ty. Działa to jakoś na twoją wyobraźnię? Myślisz sobie na przykład: kurczę, ja naprawdę muszę być czołowym piłkarzem tej ligi.
Zdaję sobie sprawę, że ostatnie lata mam dobre i trzymam niezłą formę. Jestem piłkarzem czołowej drużyny w Polsce, która do tego zdobywa trofea. Tak, czuję, że wraz z Rakowem zrobiłem progres i na pewno odczuwam, że nie jestem już jednym z wielu piłkarzy, a mam nieco inny status. Jestem bardziej znany i doceniany przez ogół. Mam świadomość, że to, że zauważył mnie trener Michniewicz, nie wzięło się znikąd. Ale mówię o tym tylko dlatego, że dostałem od ciebie takie pytanie. Ani się tym nie zachwycam, ani nie podniecam.
Z jednej strony jesteś świadomy swojej wartości, a jednocześnie sam siebie określiłeś w jednym z wywiadów jako osobę, która czuje dużą niepewność po zderzeniu z czymś nowym. To było w kontekście pierwszego powołania do kadry. Masz poczucie, że to może przeszkadzać w rozwoju kariery? Że piłkarz wchodzący do reprezentacji z dużą pewnością siebie ma łatwiej?
Nie sądzę, by mi to przeszkadzało. Miałem wtedy na myśli wejście do nowego środowiska, poznanie nowych zawodników. Zawsze coś takiego sprawia, że czuje się delikatną niepewność. Nie zderzałem się wcześniej zbyt często z takimi sytuacjami. Na kadrę młodzieżową nie jeździłem jakoś regularnie. Taki jestem, że nie wchodzę z butami w towarzystwo nowych ludzi, ale gdy się wchodzi na boisko, takie myślenie mija. Wiem, że skoro tam już jestem, to sobie na to zasłużyłem.
A pierwsza rozmowa z Czesławem Michniewiczem? Jak ona wyglądała?
Była bardzo przyjemna. Selekcjoner po prostu zadzwonił z informacją, że dostanę powołanie na zgrupowanie.
Grasz na bardzo newralgicznej pozycji z perspektywy polskiej reprezentacji. Czujesz, że to dodatkowa szansa dla ciebie? Bo bogactwa tutaj nie ma jak na przykład w ataku czy w bramce.
Faktycznie od zawsze się mówi, że mamy problem z lewą obroną lub teraz lewym wahadłem, ale spokojnie. Każdy ma lepsze i gorsze momenty, ale nie jest tak, że nie ma tam żadnego wyboru. Mam z kim rywalizować, to są bardzo dobrzy piłkarze. Wiem, że nie jestem w tej rywalizacji bez szans, że mogę pojechać na mundial, ale podchodzę do tego spokojnie.
Rozczarowanie było
Czułeś rozczarowanie, że przyjeżdżasz na zgrupowanie, ale nie udało się jeszcze zagrać? Michniewicz rozmawiał o tym z tobą już po czerwcowym zgrupowaniu, na którym sporo piłkarzy miało szansę zagrać? Wiesz co było powodem, że nie dostałeś minut?
Tak, rozmawiałem z trenerem. Powiedział, że szkoda, że nie zagrałem. Wynikało to z tego, że nie miałem doświadczenia międzynarodowego, rozegrałem też mało meczów w europejskich pucharach. Najwidoczniej trener uznał, że to niosło jakieś ryzyko, ale wszystko przede mną. Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli od razu, nie zawsze jest różowo. Co do tego, czy czułem rozczarowanie to myślę, że tak, ale takie samo, jakie czuje każdy piłkarz, który przyjeżdża po to, by grać.
Myślisz w ogóle o Katarze? Wychodzisz na mecze z jakąś dodatkową motywacją, że być może to jest mecz, który zapewni ci wyjazd, bo przecież jesteś obserwowany?
Nie, wychodzę jak zawsze. Mam zadania do wykonania, nie potrzebuję większej motywacji. Ona płynie z samej chęci grania w piłkę i wygrywania każdego meczu.
W jakich elementach w grze twoim zdaniem masz największe rezerwy?
Pewnie jest takich sporo. Przygotowanie fizyczne i mentalne, finalizacja, gra w trzeciej tercji. Cały czas staram się te elementy poprawiać i wydaje mi się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Może jeszcze nie mam statystyk, które powalają na kolana, ale czuję, że jest poprawa.
Progres to drugie imię Marka Papszuna.
To prawda. Wiesz, z czego to się bierze? Ma jasną wizję swoich zadań, etykę pracy. W sporcie ogólnie jest bardzo ciężko ciągle iść do przodu, a my się rozwijamy i jako drużyna, i indywidualnie. Trener jest prawdziwym liderem.
Brak mistrzostwa to porażka, ale presji nie ma
A czujecie w Rakowie większą presję niż wcześniej? Niedawno Michał Świerczewski przyznał wprost w Lidze Plus Extra, że brak mistrzostwa będzie porażką. Medalu za wicemistrzostwo nie odebrał już ostatnio.
Osobiście nie czuję dodatkowej presji. Na korytarzach nie mówi się o mistrzostwie, choć wiadomo, że każdy w nie celuje. Tak naprawdę to nie da się podchodzić do Ekstraklasy z myślą: gramy o mistrzostwo. Ono przyjdzie, jeśli zawsze będziesz wygrywał następny mecz. To nam się ostatnio udaje, mamy fajną serię. Tydzień po tygodniu dokładamy cegiełkę.
W weekend możecie dołożyć cegłę. Przed wami mecz w Poznaniu z Lechem.
My jesteśmy świadomi własnej siły i nie podchodzimy do tego meczu jakoś szczególnie. Treningi wyglądają dokładnie tak samo, jak przed każdym innym rywalem.
Kiedyś wymieniłeś swoje marzenia: mistrzostwo kraju, Puchar Polski, Liga Mistrzów, mundial z Katarze. Masz poczucie, że wkrótce te marzenia mogą być już nieaktualne, bo będą po prostu spełnione?
Już o tym zapomniałem, ale jak wymieniłeś, to faktycznie to wszystko brzmi realnie i to wcale nie w jakiejś dalszej perspektywie.
Ja się wybieram do Kataru w roli dziennikarza. Spytam więc, czy możemy się pożegnać słowami: do zobaczenia w Katarze?
Jasne. Wierzę, że polecę i zrobię wszystko, byśmy mogli się tam spotkać. Widzimy się w Katarze!
Komentarze