Czarne opaski, dwie róże i hańba, której nic nie jest w stanie zmyć

Alireza Jahanbaksh - jeden z czołowych irańskich piłkarzy, którzy poparli protesty w Iranie.
Obserwuj nas w
fot. pressfocus Na zdjęciu: Alireza Jahanbaksh - jeden z czołowych irańskich piłkarzy, którzy poparli protesty w Iranie.

Luciano Spalletti na konferencji prasowej przed meczem Napoli – Torino położył przed sobą dwie róże. Jak wyjaśnił, kwiaty symbolizowały Mahsę Amini i Hadis Najafi, dwie młode Iranki, które zginęły w wyniku brutalnego potraktowania przez siły porządkowe z ich kraju. Włoch sprawił, że miliony piłkarskich kibiców dowiedziały się, że w Iranie giną niewinni ludzie. Spalletti oczywiście swoim gestem nie zmieni świata. Ale już gest irańskiego piłkarza podczas MŚ w Katarze może sprawić, że w jego kraju temperatura podniesie się jeszcze bardziej.

  • W Iranie wybuchły społeczne protesty, których zarzewiem była śmierć 22-letniej Mahsy Amini. Kobieta zmarła w wyniku brutalnego pobicia na posterunku w Teheranie
  • Protesty w Iranie wspiera wielu obecnych i byłych piłkarzy, w tym Ali Karimi oraz Ali Daei, legendy irańskiej piłki
  • Symbolem poparcia antyrządowych demonstracji wśród piłkarzy jest czarna opaska na nadgarstku
  • Jednym z zagorzałych zwolenników reżimu w Iranie jest piłkarz Mehdi Torabi, który kiedyś już zasłynął pokazaniem koszulki z napisem wspierającym ajatollaha Chamaneiego
  • Goal.pl porozmawiał z cenionym irańskim dziennikarzem o sytuacji w jego kraju

Wolność, prawa człowieka, pokój

Symboliczny gest Luciano Spallettiego odbił się na świecie szerokim echem. Zdjęcie Włocha i leżących przed nim kwiatów pokazywały media na całym świecie. Miał też ważne znaczenie dla samych Irańczyków. – To był wspaniały gest. Luciano pokazał, że rozumie, czego oczekuje społeczeństwo w Iranie. A chcą wolności, respektowania podstawowych praw człowieka i życia w pokoju. Irańczycy bardzo docenili zachowanie Spallettiego – mówi w rozmowie z Goal.pl ceniony irański dziennikarz, który jednak nie chce publicznie podawać swojego imienia i nazwiska. Jak wyjaśnił, władze irańskie wywierają teraz dużą presję na media, by nie opowiadać na zewnątrz, co dzieje się teraz w ich kraju.

Zbyt luźna chusta

Trzynastego września w Teheranie Mahsa Amini została zatrzymana przez Gasht-e-Ershad, czyli islamską policję religijną, bo chustę zakrywającą włosy nosiła zbyt luźno, co jest niezgodne z surowymi regułami hidżabu. W konsekwencji funkcjonariusze zabrali ją na komisariat, gdzie miała przejść przyspieszony kurs noszenia stroju zgodnie z regułami. Niestety, na miejscu kobieta straciła przytomność. Została przetransportowana do szpitala, gdzie 3 dni później zmarła.

Mahsa, jak przekonywali funkcjonariusze, na posterunku doznała ataku serca. Rodzina nie uwierzyła w te wyjaśnienia. Dziewczyna nie miała przecież żadnych problemów kardiologicznych. Do tej pory dokładnie nie wiadomo, co stało się z nią po zatrzymaniu, ale wielce prawdopodobne, że została pobita. Jej ojciec publicznie powiedział, że widział zasinienia na jej nogach.

Grób Mahsy Amini

Iskra, która podpaliła stos

Śmierć Mahsy okazała się iskrą, która podpaliła stos. Ludzie nie wytrzymali. Wybuchły protesty, które rozlały się na cały kraj. Na gromadzenie się na ulicach, transparenty, hasła wolnościowe i antyrządowe czy usuwanie portretów ajatollaha władza odpowiedziała brutalnie (do połowy października zginęło ponad 200 osób). Oczywiście towarzyszyła temu dobrze znana Irańczykom retoryka, według której manifestacje wspierane są przez obce siły (zgniły zachód, Izrael, Arabia Saudyjska). Ulica nie pozostała dłużna. Ludzie także odważyli się podnieść rękę na władzę, walcząc ze służbami porządkowymi. A władza próbuje im tę rękę odciąć.

Jedną z osób, które straciły życie podczas protestów, była niespełna 22-letnia Hadis Najafi. Dziewczyna brała udział w manifestacji w mieście Karaj. 21 września została zastrzelona przez siły bezpieczeństwa. Dosięgło ją co najmniej 6 kul. Trafiły ją w twarz, szyję, serce i brzuch. Oczywiście władza wyparła się winy, wmawiając ludziom, że za jej śmiercią stoją inni protestujący.

Prezydent z Komitetu Śmierci

Niezadowolenie irańskiego społeczeństwa wzbierało już od ponad 4 lat. W 2018 roku administracja Donalda Trumpa wycofała się z porozumienia nuklearnego i nałożyła sankcję na ropę z tego kraju. Teheran został wtedy odcięty od znacznych wpływów z tytułu sprzedaży surowca. Oczywiście handel nie ustał całkowicie, bo część odbiorców nie zrezygnowała i znalazły się sprytne sposoby na obejście ograniczeń, ale trzeba było obniżyć ceny.

Z kolei w listopadzie 2019 roku Irańczycy wyszli na ulicę, by zaprotestować wobec potężnych wzrostów cen paliw (wynikały ze zmniejszenia państwowych dopłat do paliwa). Zdenerwowani tym ruchem rządu i zmęczeni niemal 40% inflacją domagali się zmian. Hasła “Śmierć dyktatorowi” świadczyły o tym, że chcą już takiego przywództwa. Władze zareagowały brutalnie. Według Reutersa zginęło 1500 osób. Cztery razy tyle trafiło do więzień.  

Kolejny cios na Irańczyków spadł w 2020 roku, gdy do ich ojczyzny dotarł koronawirus. W szczytowym momencie (sierpień 2021) dziennie odnotowywano około 50 tys. zachorowań i ponad 600 zgonów dziennie. A to tylko oficjalne dane.

Powodów do radości nie mają też ci Irańczycy, którzy marzyli o większych swobodach obywatelskich i ograniczeniu ingerencji przywódców religijnych w ich życie. W ubiegłym roku wybory prezydenckie wygrał bowiem ultrakonserwatywny Ebrahim Raisi, członek słynnego Komitetu Śmierci skazującego w końcówce lat 80. przeciwników politycznych reżimu na śmierć. Za jego kadencji wspomniany Gasht-e-Ershad zmienił kurs na ostrzejszy wobec obywateli. Funkcjonariusze zdecydowanie bardziej zwracają teraz uwagę na odstępstwa od surowych nakazów, niż to miało miejsce, gdy głową kraju był poprzednik Raisiego, Hassan Rouhani.

Nic nie jest w stanie zmyć hańby

W 2019 roku irański rząd po 40 latach przerwy zezwolił kobietom śledzić mecze reprezentacji na stadionie. Oczywiście w specjalnie wyznaczonym sektorze, oddzielnie od mężczyzn. Trzy lata później, w sierpniu 2022 roku, Iranki dostały zgodę na oglądanie spotkań ligowych. To krok naprzód, ale pamiętajmy, że w międzyczasie kibicki zostały pobite przed wejściem na stadion w Meszhedzie, gdzie chciały podziwiać starcie Team Melli z reprezentacją Libanu.

Mimo że kobiety w irańskim futbolu wciąż są mocno marginalizowane, to protesty, które wybuchły po śmieci jednej z nich, zyskały duże poparcie wśród piłkarzy. A że Irańczycy kochają piłkę nożną, a najlepsi zawodnicy mają w kraju status prawdziwych gwiazd, to ich słowa czy gesty solidarności z demonstrantami są dla władzy wielkim problemem.

Jednym z tych, którzy wystąpili przeciwko reżimowi, jest Ali Karimi, 127-krotny reprezentant Iranu, były piłkarz m.in. Bayernu Monachium. Mieszkający w Dubaju emerytowany zawodnik od wybuchu protestów w mediach społecznościowych, na Twitterze i Instagramie, publikuje wpisy popierające manifesty i potępiające reżim. W jednym z postów zamieścił zdjęcie grobu Mahsy Amini i stwierdził, że nawet woda z Zamzam (świętej studni w Mekce) “nie jest w stanie zmyć tej hańby”.

Władza nie mogła puścić tego płazem. Karimiego uznano za jednego z ważnych liderów protestu i zaocznie oskarżono o szerzenie głosu wroga oraz zachęcanie do protestów. Co więcej, znajdujący się w mieście Lavasan dom Azjatyckiego Maradony został zajęty i zaplombowany przez władze.   

Reżim nie podarował też Aliemu Daei, najskuteczniejszemu strzelcowi w historii reprezentacji Iranu. Słynny napastnik jednoznacznie opowiedział się za protestującymi. W mediach społecznościowych pozwolił sobie między innymi na stwierdzenie, że władze “zamiast represji, aresztowań i przemocy, powinny zająć się rozwiązywaniem problemów ludzi”. W rezultacie jego paszport został zatrzymany. O sprawie stało się głośno także w Europie. Przyczynili się do tego fani Herthy (Daei przez 3 lata grał w tym klubie), którzy podczas meczu Bundesligi zaprezentowali banery z hasłami: “Wolność dla Aliego Daei i wszystkich protestujących w Iranie”. Kilka dni po konfiskacie 52-latek odzyskał dokumenty.

Ali Karimi (z lewej) oraz Ali Daei (z prawej)

Wiwat, irańskie kobiety

Jeszcze większym bólem głowy dla reżimu jest poparcie protestów przez aktualnych reprezentantów Iranu.

Takim piłkarzem, który nie bał się potępić władz, jest Sardar Azmoun, jeden z najważniejszych irańskich piłkarzy, na co dzień zawodnik Bayeru Leverkusen. “Nie obchodzi mnie, czy zostanę wyrzucony. Wstydźcie się, że tak łatwo zabijacie ludzi. Wiwat, irańskie kobiety” – napisał na Instagramie, gdy przebywał na zgrupowaniu reprezentacji w Austrii. Z drużyny narodowej jednak nie został wyrzucony. Strzelił nawet gola w meczu towarzyskim z Senegalem. Nie cieszył się z tego trafienia. Zadedykował je Mahsie Amini.

Może gdyby chodziło tylko o Azmouna, to mógłby zostać usunięty z drużyny. Sęk w tym, że zawodnicy drużyny narodowej i najpopularniejszych irańskich klubów masowo poparli protestujących. Alireza Jahhanbaksh, Majid Hosseini, Ali Alipour, Aref Gholami, Karim Ansarifard, Sadegh Moharrami, Alireza Beiravand czy kapitan Team Melli Ehsan Hajsafi – to tylko część piłkarzy, którzy albo wprost, albo symbolicznie pokazali solidarność z demonstrującymi w kraju ludźmi. Najczęściej robią to, pisząc w mediach społecznościowych, zakładając na nadgarstki czarne opaski, które są widoczne podczas meczów, albo po prostu nie ciesząc się po zdobytej bramce. Na razie nie spotkały ich za to żadne poważne konsekwencje.

Mocniej swoje zaangażowanie w protest odczuł natomiast były reprezentacyjny obrońca Hossein Mahini, który na krótko trafił do aresztu.

Taremi w ogniu krytyki

Wśród tych, którzy założyli na nadgarstek czarną opaskę, jest też najważniejszy aktualnie irański piłkarz Mehdi Taremi. Mimo to snajper FC Porto stał się obiektem ostrej krytyki wśród zwolenników zmian w kraju. Gdy władze zaczęły ostro rozprawiać się z ludźmi, piłkarz długo milczał. A jak już zabrał głos, jego słowa zostały odebrane dwuznacznie. Co prawda stwierdził, że “przemoc i użycie siły nie rozwiązuje żadnych problemów”, to jednak nie potępił wyraźnie poczynań sił bezpieczeństwa. Społeczeństwo ma też wątpliwości, czy wspomniana opaska to aby na pewno nawiązanie do Mahsy Amini, a nie do islamskiego święta Al-Arba’in upamiętniającego śmierć imama Husajna ibn Aliego, wnuka proroka Mahometa.

Mehdi Taremi z czarną opaską na nadgarstku.

Ludzie wierzą, że Taremi musi pokazać zdecydowanie, że jest przeciwko represjom wobec obywateli. Nie celebrował zdobycia gola w ostatnich kilku meczach Porto, nosił czarną opaskę, ale ludzie podkreślają, że Mehdi powinien wyraźnie pokazać swoją solidarność z ruchem Women-Life-Freedom. Jego posty na Instagramie miały konserwatywny wydźwięk, ale pokazał, że stoi za ludźmi. Jego stanowisko nie jest jednak tak silne, jak oczekują Irańczycy – tłumaczy irański dziennikarz.

Zwolennik Chamaneiego

W doniesieniach prasowych łączących kwestię demonstracji z piłką nożną pojawia się również nazwisko Mehdiego Torabiego, reprezentanta Iranu, na co dzień występującego w stołecznym klubie Persepolis. Napastnik jest powszechnie znanym zwolennikiem obecnej władzy. W 2019 roku, ciesząc się z gola, zaprezentował koszulkę, na której widniał napis: “Jedynym sposobem na przetrwanie kraju jest wykonywanie rozkazów najwyższego przywódcy”. Tym liderem był i wciąż jest ajatollah Ali Chamanei.

Mehdi Torabi prezentujący koszulkę z wyrazami wsparcia dla ajatollaha.

Torabi przed spotkaniem ligowym z klubem Tractor SC, jako jedyny gracz Persepolis, odmówił założenia czarnej opaski na nadgarstek. Pod meczowym trykotem miał podobno koszulkę z napisem wspierającym Chamaneiego. Chciał ją pokazać do kamer po strzeleniu bramki. Do siatki jednak nie udało mu się wówczas trafić, choć miał ku temu okazję z rzutu karnego.

Queiroz milczy

Pośród tej zawieruchy znalazł się selekcjoner Carlos Queiroz. Jego sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. Stanowisko objął we wrześniu, a zaledwie kilka dni później kraj ogarnęły protesty, w które – jak wspomnieliśmy – zaangażowało się wielu jego podopiecznych. Portugalczyk póki co nie zabiera głosu w sprawie tego, co dzieje się na ulicach. – Queiroz jest popularny w Iranie, ale fani uważają, że musi potępić represje wobec narodu. Myślę, że wywierana jest na niego presja, by nie mówił o obecnej sytuacji. Z drugiej strony on chce być trenerem Iranu podczas Pucharu Azji 2023, więc woli milczeć. Jeśli będzie mówił, to federacja się z nim rozstanie – twierdzi irański dziennikarz.

Portugalczyk skupia się na futbolu i nie wyklucza ani Azmouna ani Torabiego. Pytanie, czy tuż przed ogłoszeniem powołań nie pojawią się naciski, by do Kataru nie zabrał tego pierwszego. – To możliwe, ale nie sądzę, żeby Carlos Queiroz zaakceptował coś takiego. On liczy na Azmouna. Jest jednym z jego najlepszych graczy. Myślę, że rząd nie będzie chciał robić czegoś takiego, by nie rozpalać jeszcze bardziej płomienia protestów – uważa nasz rozmówca.

Co wydarzy się w Katarze?

Płomień protestów mogą jednak rozpalić już w Katarze sami zawodnicy. Do zamanifestowania swojego zdania będą mieli 3 znakomite okazje. Irańczycy zagrają bowiem na mundialu w grupie ze znienawidzonymi przez ich rząd Amerykanami, Anglikami oraz Walijczykami. Cały glob będzie bardzo uważnie obserwował te starcia, nie wyłączając fanatycznych kibiców Team Melli. Każde słowo, gest czy symbol na oczach milionów oglądających może jeszcze bardziej rozniecić rewolucyjny ogień. Oczywiście wątpliwe, by Katarczycy, którzy są w niezłych relacjach z irańskim rządem, byli skłonni szeroko pokazywać takie manifestacje, ale mundial to tak wielka międzynarodowa impreza, że nie da się wszystkim nałożyć kagańca.

Reprezentacja będzie pod presją rządu i federacji, aby nie mówić o protestach podczas Mistrzostw Świata. Wiemy jednak, że większość naszych graczy (90%) zareaguje na to, co dzieje się w Iranie. Być może w jakiś specjalny sposób będą cieszyć się ze strzelenia gola, jeśli uda im się ta sztuka. Albo założą czarne opaski na nadgarstki. Przypomnę, że w 2006 roku niektórzy reprezentanci Iranu, np. Ali Karimi i Mehdi Mahdavikia, nosili zielone opaski, aby pokazać swoje poparcie dla irańskiego Ruchu Zielonych – mówi dziennikarz.

Niewątpliwie sytuacja w Iranie będzie rzucała cień na wyjazd Team Melli do Kataru. Zarówno zachód, jak i demonstranci będą oczekiwali od piłkarzy wyraźnych symboli poparcia ruchu na rzecz zmian. Co najmniej takiego symbolu, jaki stał się udziałem Elnaz Rekabi, reprezentantki Iranu we wspinaczce sportowej, która na mistrzostwach świata w Seulu wystąpiła bez hidżabu.

Komentarze