Gdyby tylko powierzyć budżet reprezentantom… Mundialowy blog Olkiewicza #23

Grzegorz Krychowiak (reprezentacja Polski)
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Grzegorz Krychowiak (reprezentacja Polski)

Najogólniej rzecz ujmując – jestem w życiu bardzo wyrozumiały. Sam zrobiłem tyle głupstw, tyle razy się skompromitowałem, tyle razy błądziłem i tyle razy po prostu wybierałem zło zamiast dobra – że trudno mi krytykować kogokolwiek, poza sobą samym. “Ale tyle to nie” – głosi popularny mem, i ja się pod tym memem mogę dzisiaj z pewnością podpisać. Grzegorz Krychowiak, niemal obwiniający świat, że przez całą aferę premiową ucierpią biedne dzieci, to jakaś wielopoziomowa katastrofa. Jeśli czekaliśmy na słowa reprezentantów, by trochę przewietrzyć bardzo duszną atmosferę wokół drużyny… Przeliczyliśmy się. Bardzo boleśnie się przeliczyliśmy.

  • W rozmowie z portalem Meczyki.pl Grzegorz Krychowiak stawia wiele kontrowersyjnych tez, również w kwestiach czysto piłkarskich
  • Żadna piłkarska ułomność reprezentacji, selekcjonera i poszczególnych piłkarzy nie może się jednak równać z plamą, jaką pozostawiła “afera premiowa”
  • Słowa o tym, że dzieci nie dostaną nic, a mogły dostać kilka milionów, to ostateczny dowód na odklejenie piłki nożnej od rzeczywistośći

Widowiskowy swojak Grzegorza Krychowiaka

Grzegorz Krychowiak w ostatnich latach wielokrotnie mi imponował. Jako jeden z pierwszych zabrał mocno głos w sprawie rosyjskiej agresji na Ukrainę, szybko zawinął się z tego chorego państwa, gdy tylko otworzyła się prawna furtka. Według przekazów z Rosji i Szwecji – miał nie tylko samemu walczyć o jak najszybsze opuszczenie Rosji, ale też namawiać do tego innych obcokrajowców. Poza tym Krychowiak tyle razy już się odradzał, tyle razy już wstawał z kolan… Pamiętam te rwane komunikaty z czasów ligi rosyjskiej. Krychowiak z asystą. Krychowiak z golem. Krychowiak ustawiony na ósemce, Krychowiak za napastnikami. A przecież już tyle razy byliśmy przekonani, że jest po nim. Że już się nie odkręci, że już trzeba sobie radzić bez niego. Oczywiście, jego dodatkowym atutem jest rocznik – jesteśmy z Grzegorzem rówieśnikami, więc im dłużej Grzegorz będzie piękny, młody, skuteczny w kadrze i groźny w piłce klubowej, tym dłużej będę się pocieszał, że jeszcze nie jestem taki stary.

Bez ironizowania jednak – Krychowiaka pewnie postawiłbym przed młodymi piłkarzami jako przykład, jak wiele można wycisnąć z kariery, nawet po niektórych spektakularnych porażkach. Ilu w niego mogło zwątpić po PSG, po WBA? Krychowiak był jednak nieustępliwy, zdeterminowany, robił swoje, zresztą zawsze z tym samym uśmiechem człowieka, który jest tak świadomy własnej wartości, że nic innego nie ma dla niego większego znaczenia. To mi imponowało, bo uważam, że sporo problemów polskich piłkarzy wynika z ich ograniczeń mentalnych. Krychowiak, zresztą już jako nastolatek wychowywany we francuskich akademiach, był tego zupełnie pozbawiony. W każdym wywiadzie, w każdej wypowiedzi, w każdym filmiku Łączy Nas Piłka wypadał jako gość ulepiony z nieco innej gliny. Zresztą, te jego modowe wariacje, do tego zaangażowanie w całą stertę biznesów, mimo że wciąż był aktywnym, kapitalnie zarabiającym piłkarzem. To wszystko tworzyło obraz gościa, którego ślady powinien obserwować każdy młody kandydat na piłkarza.

Ostatnio, przy okazji śmierci mistrza Jana Nowickiego, latał viral z jego wypowiedzią:
“to fajny gość, ten Krychowiak, nie można się z nim niestety napić, dlatego że skurwiel dba o zdrowie i chodzi wcześnie spać”. To wszystko było spójne. Profesjonalista na boisku, w szatni, poza nim, rozsądny, poukładany, człowiek sukcesu. Taki jakiś… niezbyt polski. Nie przepił kariery. Nie chodzi w dżinsach i t-shircie. Nie sypie frazesami pokroju “wyciągniemy wnioski”, “zrobimy wszystko, aby zrehabilitować się w kolejnych spotkaniach”.

Naprawdę go doceniam, naprawdę go doceniałem.

Ale to, co naopowiadał w ostatnich dniach, to jest po prostu dramat. Już pomijam kwestie piłkarskie, gdzie Krychowiak stał się najbardziej zagorzałym apostołem “niedasizmu”. My nie umiemy inaczej, my nie potrafimy, u nas się nie da. Sam pisałem, że ta kadra ma mnóstwo ograniczeń i momentami skupienie się na maskowaniu wad można wybaczyć. Gorzej, że Krychowiak zachwala naszą grę defensywną – tą samą, która sprawiła, że straciliśmy pięć goli w dwóch meczach, a trudno nie odnieść wrażenia, że i Francja, i Argentyna trochę się już nad nami litowały. Defensywa, którą raz po raz musiał ratować Wojciech Szczęsny, dwukrotnie broniąc strzały z jedenastego metra. Rozumiem obronę pewnego planu, założeń, Krychowiak nawet bardzo przekonująco tłumaczy o tym narastającym ciężarze rozczarowań na wielkich turniejach. Ale obrona tego, co się na boisku stało, zakrzywianie rzeczywistości – tego się po nim nie spodziewałem.

Natomiast to i tak niestety są didaskalia. Można nawet je tłumaczyć wyparciem samego Krychowiaka – kto jak kto, on musi być świadomy, że przy wrzuceniu wyższego biegu, przy narzuceniu mocniejszego tempa, jego pozycja w kadrze ulegnie zmianie, a kto wie – może po prostu kadra obejdzie się bez jego usług. Nie wnikam, w gruncie rzeczy to detale – czy Krychowiak sądzi, że na mundialu broniliśmy nieźle, czy też dostrzega jak wszyscy, że długimi momentami wisieliśmy na nieprawdopodobnej formie Szczęsnego.

Inaczej sprawa wygląda z premiami. Krychowiak bowiem przekonuje Tomka Włodarczyka:

Dlatego żeby ratować sprawę, liderzy zdecydowali, że bardzo duża część tej premii przeznaczona zostanie na dzieciaki. Nie udało się. I powiem Ci teraz jak myślę. Szkoda, że tej premii nie ma, bo kilka milionów poszłoby na szczytny cel. A tak nie pójdzie nic”.

Stąd już tylko o krok od prostego rachunku: gdyby nie te pieprzone media, wiele dzieci udałoby się uratować! Gdyby nie wasze podłe przecieki, gdyby nie wasza nagonka, pieniądze mogłyby trafić do potrzebujących, udałoby się wyremontować kilka szpitali, a kto wie, może nawet jakieś boisko! Wszystko byłoby pięknie i cudownie, Polska byłaby kwitnącą łąką, z kranów lałby się na przemian dżonyłejker i miód. No ale niestety, na szpitale nie pójdzie nic, na remonty boisk zero, na wszystkie te ważne rzeczy, które mogliby ufundować kadrowicze Z CZĘŚCI swoich premii – null.

To jest wypowiedź… podła. Grzegorz Krychowiak tłumaczy wcześniej, że liderzy kadry premii w sumie nie chcieli, ale głupio byłoby, gdyby oni podjęli decyzję również za piłkarzy numer 20, 23 czy 26. Ale jednocześnie liderzy nie mieli problemu, by obliczyć, ile z tych wszystkich pieniędzy ma iść na cele charytatywne. Ustalanie podziału “wszyscy po równo”, czy “każdemu według minut” to chyba też dość oryginalny sposób podejścia do zawodników numer 20, 23 czy 26. Jeśli tak jak twierdzi Krychowiak – liderom ta premia była w zasadzie zbędna, to dlaczego podział nie miał być według minut, ale z odwróconą stawką, by najwięcej dostali ci, którzy grali najmniej? Skąd targi ze sztabem? No i nade wszystko – dlaczego ostatecznie dzieci nic nie dostaną? Czyżby premii z FIFA, od PZPN-u, też kadra miała nie dostać? A jeśli jednak jakieś pieniądze kadrowicze z tego tytułu otrzymają – to czemu się nimi nie podzielić, skoro kadra nigdy nie była miejscem zarobkowania? Do podziału z potrzebującymi była tylko kasa od podatników, ta od związku jest już niepodzielna?

Nie mieści się w mojej głowie, jak mogło Krychowiakowi wpaść do jego głowy tak głupie i nielogiczne uzasadnianie całej sytuacji. Gość z takim doświadczeniem, również w biznesie, z takim obyciem, z szeregiem ludzi dbających o jego PR – strzela sobie takiego widowiskowego swojaka. Gdyby poszatkować ten wywiad na części – osobno być może jakieś tropy mogłyby usprawiedliwiać piłkarzy, chociaż po części. Ale łącząć wszystkie wątki w całość wychodzi tragikomedia.

Dlaczego nie da się skopiować Chorwacji? Mundialowy blog Olkiewicza #20
Luka Modrić (reprezentacja Chorwacji)

Przed nami dość ciężki dzień na Mistrzostwach Świata – w najlepszej ósemce, po raz drugi z rzędu, znalazł się naród 10-krotnie mniejszy od naszego. Z minimalnie lepszą pogodą, ale za to z minimalnie gorszymi wskaźnikami gospodarczymi. Stanowiący o swojej rzeczywistości od połowy lat dziewięćdziesiątych, czyli tu również więcej między nami podobieństw niż różnic. Mają więcej

Czytaj dalej…

Piłkarze odklejeni od rzeczywistości

Gdyby spróbować podążyć tropem podsuniętym przez Krychowiaka – dobrze byłoby reprezentacji powierzyć coś więcej, niż jakieś marne premie za wyjście z grupy. Oni doskonale wiedzą, jak je podzielić, by nikt nie stracił – a już zwłaszcza dzieci, potrzebujący, generalnie – ci, którzy mieli zostać obdarowani CZĘŚCIĄ pieniędzy z premii. Masz oszczędności na koncie? Boisz się, że zżera je inflacja, a mogłyby się przydać komuś naprawdę potrzebującemu? Daj piłkarzom reprezentacji Polski – oni część oczywiście zatrzymają, bo człowiek nie jest taki, żeby nie zatrzymać trochę pieniędzy u siebie, ale resztę rozdysponują tak, że skorzysta na tym Polska. Premierze, jak słusznie zauważa Grzegorz Krychowiak – 30 melonów publicznej złotówki u piłkarzy to prosta droga, by skorzystali na tym potrzebujący. 30 melonów w budżecie państwa, to jakiś ciąg cyferek, które pewnie utoną w biurokratycznych działaniach. Dlaczego nie przepuszczać budżetu przez reprezentację Polski? Procentowe reguły dzielenia są już u zawodników opanowane, przy większych kwotach wystarczy zachować proporcje. Po co pieniądze mają wędrować po Polsce, z centralnej kasy do spółek, ze spółek do wykonawców, z budżetu do samorządów, z samorządów do jakichś nie wiadomo czyich kieszeni. Pyk, do reprezentacji, oni rach-ciach podziałka, bo jak twierdzi Krychowiak – jeśli chodzi o pieniądze, kadra podejmuje decyzje w pięć minut – i po bólu. Szczytny cel osiągnięty.

Nie mam wątpliwości, że Krychowiak po prostu swoich wypowiedzi nie przemyślał. Gdyby sam, na spokojnie, zastanowił się, jak piramidalną bzdurą jest zdanie “Szkoda, że tej premii nie ma, bo kilka milionów poszłoby na szczytny cel. A tak nie pójdzie nic”, z pewnością by to usunął w autoryzacji, albo po prostu takich sądów nie formułował. Boję się jednak, że w połączeniu z innymi tezami, z innymi wypowiedziami zawodników czy trenera, to po prostu aktualny obraz umysłów w naszej reprezentacji. Piłkarze są odklejeni od rzeczywistości, zatracili z nią jakikolwiek kontakt. Żyją w innym świecie, w bańce, do której nie docierają sygnały z planety, po której nam przyszło podróżować.

Gdy tak dużo się mówi o mentalności, o tym, jak wiele może w piłce międzynarodowej zdziałać głowa – to bardzo smutny wniosek. Cały świat spogląda na Chorwatów, którzy przechodzą dalej przez mundialowe mecze niczym jakiś zdesperowany żołnierz podczas desantu, bez spoglądania na koszty, bez obracania się za siebie, bez strachu i bez kompleksów. Cały świat spogląda na Marokańczyków, którzy na trzy miesiące przed turniejem zwolnili trenera, tylko po to by przywrócić do gry swoją największą gwiazdę, Hakima Ziyecha, a wraz z nim – atmosferę wokół zespołu.

Większy niż drużyna. Zwolnił selekcjonera i zagra o finał. Mundialowy blog Olkiewicza #22
Hakim Ziyech (Maroko)

Nic się w tej karierze nie zgadzało, ba, dalej nic się w tej karierze nie zgadza. Hakim Ziyech, wraz ze swoimi kolegami z reprezentacji Maroka, stał się pierwszym reprezentantem Czarnego Lądu w TOP 4 mistrzostw świata. To, co nie udało się Kamerunowi, Nigerii, Egiptowi i najróżniejszym mocarzom Afryki na przestrzeni lat, udało się nieco lekceważonym

Czytaj dalej…

Jeden po drugim otrzymujemy argumenty – w futbolu reprezentacyjnym ważniejsze od napakowanych “czwórek” i “bicepsów”, są napakowane głowy. W piłce, gdzie tak trudno o wytrenowanie schematów i zgranie formacji, mentalem da się zamaskować więcej, niż czymkolwiek innym.

Biorąc pod uwagę jakość wypowiedzi reprezentantów, biorąc pod uwagę jakość wywiadów selekcjonera, falę banów na Twitterze ze strony Czesława Michniewicza, wreszcie te kuriozalne tłumaczenia Krychowiaka – nasz mental raczej za daleko nas nie poniesie. I to problem chyba jeszcze większy, niż brak pieniędzy na szczytny cel ze strony reprezentantów Polski.

Komentarze

Na temat “Gdyby tylko powierzyć budżet reprezentantom… Mundialowy blog Olkiewicza #23

Olki, wiesz, że teraz każdy tekst jest już prawdopodobnie nieświeży w momencie publikacji? Afera za aferą, trudno nadążyć ze słuchaniem i czytaniem 😉 Czy wy, jako branża dziennikarska w ogóle, nie narzuciliście sobie zbyt mocnego tempa w generowaniu afer? To chyba mundialoza.
Tak wrzucam z sympatii, żebyś wiedział, że zapomniana umiejętność czytania nie zginęła ze szczętem. 🙂