Ostateczna decyzja w sprawie przyszłości Czesława Michniewicza jeszcze nie zapadła, ale według tego, co słyszymy, nie do końca jest tak, że jest bliżej odejścia trenera niż zachowania przez niego stanowiska. Jest raczej tak, że utrzymanie posady byłoby kwestią cudu.
- W piłce nożnej sytuacja lubi szybko się zmieniać, ale z naszych informacji wynika, że margines na uratowanie pracy przez Czesława Michniewicza właściwie nie istnieje
- Jego akcje nie stoją wysoko ani u przełożonych, ani u podwładnych
- Cezary Kulesza nie traktuje daty 31 grudnia jako ostatecznego terminu na znalezienie nowego selekcjonera
Czesław Michniewicz i PZPN – wszystko wskazuje, że to koniec
Nieskorzystanie przez PZPN z klauzuli przedłużenia kontraktu z Czesławem Michniewiczem teoretycznie nie oznacza, że drogi związku i selekcjonera się rozejdą. Obie strony wciąż mogą negocjować, a różnica jest taka, że inna może być długość nowej umowy i zapisane w nim wynagrodzenie. Selekcjoner nawet otrzymał szansę przedstawienia raportu z mundialu, który miałby pomóc Cezaremu Kuleszy w podjęciu decyzji co dalej. Tyle teoria. W praktyce – z tego, co słyszymy – los selekcjonera jest właściwie przesądzony i jeśli nie wydarzy się seria trudnych do przewidzenia zdarzeń, dojdzie do zmiany.
Obecny kontrakt wygasa 31 grudnia, ale nie jest powiedziane, że to jest czas, do którego PZPN będzie szukać następcy. Sztywnego deadline’u nie ma, choć oczywiście Kuleszy zależy, by sprawę zamknąć najszybciej jak się da. Przed rokiem bezkrólewie w polskiej kadrze panowało ponad miesiąc – od 29 grudnia, gdy rozwiązano kontrakt z Paulo Sousą, do 31 stycznia, gdy oficjalnie ogłoszono Michniewicza na jego następcę – i na dobrą sprawę nic złego się nie stało. Wątpliwe, że ewentualny kolejny selekcjoner będzie znany do końca roku, bardziej realne jest po prostu wygaśnięcie kontraktu obecnego i szukanie dalej.
Z tego, co słyszymy, oręż w postaci realizacji celów, Czesławowi Michniewiczowi z rąk wytrąciła kwestia premii. Stracić miał i w oczach zawodników, którzy nie najlepiej (to naprawdę duży eufemizm) przyjęli priorytetyzowanie tej sprawy przed meczem z Francją, i wśród przełożonych, którym nie spodobało się załatwianie czegokolwiek na szybko i za plecami związku. PZPN, wbrew wypuszczanym przez siebie informacjom, wiedział o spotkaniu z Mateuszem Morawieckim, choć z drugiej ręki. W przypadku piłkarzy powodów do niezadowolenia było więcej. Na czele z oceną sztabu Michniewicza, który – delikatnie mówiąc – w ich oczach nie uchodził za najmocniejszy. Słowa Piotra Zielińskiego i Roberta Lewandowskiego po meczu z Francją można bagatelizować, ale nie można też zaprzeczyć, że padły.
Szatnia za obecnego selekcjonera też nie ma zamiaru umierać, a informacje o jej opinii dostały się do Cezarego Kuleszy. W obliczu tego wszystkiego bardzo trudno wyobrazić sobie, by Czesław Michniewicz pozostał na stanowisku. Przedłużenie z nim współpracy niesie za sobą znacznie większe ryzyko – także na poziomie relacji w grupie – niż zatrudnienie nowego fachowca.
Komentarze