Za nami finał mistrzostw świata w Katarze, który obfitował w olbrzymie emocje. Końcowy triumf przypadł Argentynie, która w serii rzutów karnych spisała się lepiej od Francji. Emiliano Martinez wspomina natomiast trudne początki turnieju i porażkę z Arabią Saudyjską.
- Argentyna pokonała Francję w serii rzutów karnych
- Emiliano Martinez nie zapomina o trudnych początkach mundialu
- Bramkarz przyznał, że po porażce z Arabią Saudyjską kontaktował się z psychologiem
Martinez bohaterem Argentyńczyków
Niedzielny finał mistrzostw świata w Katarze był pełen zwrotów akcji. Po pierwszej połowie wydawało się, że Argentyna nie wypuści ze swoich rąk pewnego prowadzenia, natomiast pod koniec meczu Francuzi zdołali odrobić dwubramkową stratę i doprowadzić do dogrywki. Tam obie ekipy strzeliły jeszcze po jednym golu, a o końcowym rezultacie miały zadecydować rzuty karne.
W serii jedenastek zdecydowanie lepiej spisali się Argentyńczycy, którzy nie spudłowali ani razu. Reprezentanci Francji mylili się dwukrotnie, zatem to Leo Messi i spółka sięgnęli po puchar.
Jednym z bohaterów zespołu z Ameryki Południowej został Emiliano Martinez. Pod koniec dogrywki fenomenalnie obronił strzał napastnika rywali, zaś w serii rzutów karnych wyczuł uderzenie Kingsleya Comana.
– Mieli ten rzut karny na 3-3 i go wykorzystali, a potem udało nam się przetrwać do rzutów karnych. Spełniło się wszystko, o czym marzyłem. Nie słów, by opisać moją radość. Podczas serii jedenastek byłem spokojny i wszystko poszło tak, jak chcieliśmy. Dedykuję ten medal całej mojej rodzinie – mówi bramkarz.
Martinez nie zapomina o trudnych początkach turnieju. Argentyna zanotowała bowiem falstart i w pierwszym meczu fazy grupowej przegrała z Arabią Saudyjską, komplikując sobie kwestię awansu do 1/8 finału. Później była już natomiast bezbłędna.
– Mocno nas to wszystko uderzyło, a ja sam dużo rozmawiałem o tej porażce z moim psychologiem. Bardzo trudno było mi bowiem przełknąć to, że wpuściłem dwie bramki i to po dwóch uderzeniach. Ciężko w tej chwili nie myśleć o przeszłości i tym, co trzeba było zrobić, by się tutaj dostać. Jestem jednak wielkim wojownikiem i walczyłem przez całe życie – uważa Martinez.
Zobacz również:
Komentarze