Piłkarze Paris-Saint Germain długimi momentami wyglądali, jakby myślami byli już przy meczu z Barceloną, ale ostatecznie pokonali Niceę (2:1) po trafieniu Moise Keana z drugiej połowy.
Przez pierwsze dwadzieścia minut nie zaobserwowaliśmy ani jednej godnej wspomnienia akcji. Chwilami starał się przyspieszać Kylian Mbappe, ale był szybko pacyfikowany przez obrońców Nicei. Gospodarze po raz pierwszy przyspieszyli w 22. minucie i od razu objęli prowadzenie. Do akcji podłączył się Thilo Kehrer i świetnie dograł po ziemi do Mauro Icardiego. Argentyńczyk w dogodnej okazji trafił w słupek, ale na jego szczęście do piłki dopadł Julian Draxler i wyprowadził Paris-Saint Germain na prowadzenie.
Gospodarze sprawiali wrażenie, jakby po tym golu byli pewni sięgnięcia po trzy punkty. Tymczasem z akcji na akcję coraz odważniej radzili sobie podopieczni trenera Adriana Ursei. W 50. minucie Marquinhos wybijał piłkę spod własnego pola karnego, ale kapitan paryżan zrobił to bardzo niechlujnie. Trafiła ona pod nogi Rony’ego Lopesa. Portugalczyk z łatwością minął Presnela Kimpembe i uderzył “pod ladę”, nie do obrony dla Keylora Navasa. Gol nie był owocem wykorzystania niecodziennego błędu Marquinhosa, ale puentą dla coraz lepiej sprawiających się gości. W 61. minucie mieli oni okazję na drugą bramkę, ale choć kontratakowali w przewadze dwóch graczy, to akcja ta zakończyła się trafieniem Amine Gouiriego w poprzeczkę.
Na kwadrans przed końcem PSG udało się ostatecznie zdobyć drugą bramkę dzięki indywidualnej jakości ofensywnego tercetu. Dobrze kryty przez defensorów Nicei Kylian Mbappe zagrał długie podanie w pole karne, a tam Mauro Icardi zagrał wzdłuż bramki. Moise Kean uciekł Jeanowi-Claire’owi Todibo i głową zapewnił gospodarzom trzy punkty.
PSG z pewnością nie zachwyciło i nie zaprezentowało formy godnej finalisty Ligi Mistrzów. Ale może miało to właśnie związek z nadchodzącym starciem przeciwko Barcelonie. Summa summarum podopieczni Pochettino osiągnęli cel – zdobyli trzy punkty i co najmniej do zakończenia wieczornego meczu Olympique’u Lyon będą siedzieć na fotelu lidera.
Komentarze