Lionel Messi został zmieniony w trakcie niedzielnego hitu Ligue 1, w którym Paris Saint-Germain pokonało Olympique Lyon 2:1 (0:0). Schodząc, nie podał ręki Mauricio Pochettino, co wywołało burzę w mediach. Dla piłkarza było to całkiem nowe doświadczenie, którego w Barcelonie nie doznał przez ostatnie siedem lat.
- Lionel Messi był wściekły po zmianie w niedzielnym meczu. Argentyńczyk nie krył frustracji
- Dla Messiego to niecodzienna sytuacja. W ostatnich sezonach nigdy nie był zmieniany w meczu o punkty, jeśli był zdrowy, a wynik był sprawą otwartą
- PSG ma pierwszy poważny problem do rozwiązania, ale za rogiem czają się kolejne, które mogą podzielić szatnię
Lionel Messi pierwszy niepokorny
Paris Saint-Germain w letnim oknie transferowym co chwilę wzbudzało entuzjazm swoich kibiców i złość pozostałych. Lekceważenie finansowego fair play, przewaga w transferowej wojnie nad resztą stawki (wyłączając kilka klubów angielskich) w dobie pandemii dzięki petrodolarom i momentami bezczelne śmianie się w twarz całemu piłkarskiemu światu. Teraz jednak ten świat ma swój moment. Najpierw falstart w Lidze Mistrzów z Club Brugge (1:1), teraz obrażony Lionel Messi w hicie Ligue 1.
Wielu kibiców marzy o tym, by mieć w swoim klubie takie trio w ataku jak Messi, Neymar i Kylian Mbappe. Trenerzy nie zawsze. Fani chcą podziwiać popisy wirtuozów, ale szkoleniowcy muszą to poukładać, pamiętając o ego piłkarzy. A to w szatni PSG aż wylewa się oknami. Po transferach Messiego, Donnarummy czy Sergio Ramosa można się było spodziewać, że prędzej czy później będą jakieś zgrzyty w paryskiej szatni. Niekoniecznie z udziałem tych piłkarzy, ale możliwe, że częściowo przez nich. Oczywiste jest, że wszyscy nie mogą ciągle grać, a niektórzy nie będą zadowoleni z takiego obrotu spraw.
Pamiętamy doskonale, jak iskrzyło między Neymarem i Edinsonem Cavanim. Brazylijczyk nie krył się z tym nawet na boisku. W końcu trzeba było rozwiązać ten problem i oddać Cavaniego do Manchesteru United. Wydawało się, że jest posprzątane, Neymar dogaduje się z Mbappe, jest przyjacielem Messiego, więc nie będzie problemu, aby ci trzej grali razem. No i w sumie to nie jest problem, ale już samo zmienianie Messiego w hicie, przy wyniku 1:1, kiedy Argentyńczyk nie strzelił jeszcze gola w barwach nowego klubu? Efekt wszyscy widzieliśmy.
Oczywiście bardziej oberwało się Messiemu niż Mauricio Pochettino. Jego zachowanie oceniono jako aroganckie i dziecinne, wiele mówiło się o braku szacunku do trenera. Pochettino tłumaczył tę sytuację po meczu. – Musimy dokonywać wyborów, myśląc o tym, co najlepsze dla zespołu i dla każdego zawodnika. Czasami decyzje są pozytywne, a innym razem nie. Właśnie dlatego my trenerzy stoimy przy linii bocznej i możemy podejmować decyzje. Może się to komuś podobać lub nie, ale taki jest fakt – tłumaczył w rozmowie z RMC Sport.
Lionel Messi jest wielką gwiazdą, przyszedł do Paryża po to, aby pomóc temu klubowi wygrać Ligę Mistrzów i nie jest przyzwyczajony, że to trener decyduje, kiedy się go zmienia. Brzmi kuriozalnie, prawda? Tajemnicą poliszynela jest jednak, że do tej pory jego głos prawie w każdej szatni, w której przebywał, był decydującym. Pamiętamy doskonale jak podczas mistrzostw świata w Rosji ówczesny selekcjoner reprezentacji Argentyny Jorge Sampaoli konsultował zmiany innych zawodników z Messim. Inny przykład – Ronald Koeman po objęciu Barcelony chcąc rozmawiać z Argentyńczykiem musiał udać się na audiencję do jego domu. Kolejny, oparty na statystykach – od początku 2014 roku Messi w meczu Barcelony o punkty nigdy nie został zmieniony przed czasem. Wyjątkami są mecze, w których złapał uraz lub wynik był praktycznie rozstrzygnięty, a on wcześniej wpisał się na listę strzelców. Gdy Barca nie była pewna wygranej lub Messi nie miał przynajmniej gola na koncie, wówczas grał pełne 90 minut.
Patrząc na powyższe, decyzja Pochettino była szokiem dla Messiego. Przecież od wielu lat nie doznał czegoś takiego. On – najważniejszy, największy, najlepszy – zostaje zmieniony w momencie, gdy w hicie jest remis, gdy jeszcze jest tyle okazji, aby znów zostać bohaterem, a przed tą publicznością doznać tego uczucia po raz pierwszy.
Messi nie potrafił wyjść z tego stanu do końca spotkania. Kiedy Mauro Icardi trafił na 2:1, a stadion oszalał z radości, były gwiazdor Barcelony siedział z obojętną miną. Z jego twarzy można było prędzej wyczytać irytację niż radość. Oczywiście pod uwagę należy brać również relacje na linii Messi – Icardi, które są dalekie od idealnych. To właśnie Messi, według doniesień argentyńskich mediów, miał blokować powołania dla Icardiego do reprezentacji, strasząc kolejnych selekcjonerów, że jeśli to zrobią, to on nie stawi się na zgrupowaniu. Jest to jeszcze jeden dowód, kto ma najwięcej do powiedzenia.
PSG może mieć kolejne kłopoty
Mauricio Pochettino zachował się profesjonalnie, walczył do końca o najlepszy wynik i swój cel osiągnął. Pewnie nie spodziewał się aż takiej reakcji Messiego i takiej burzy wokół sytuacji ze zwykłą zmianą. Teraz ma do ugaszenia spory pożar. A w drugim końcu szatni mogą wybuchnąć kolejne.
Skoro Messi i Neymar są kumplami, a Messi i Icardi już nie – za chwilę może być znowu dym, o ile już nie iskrzy. Sytuacja Pochettino wbrew pozorom nie jest komfortowa, mimo że ma pakę, jakiej cały świat mu zazdrości, a w Ligue 1 komplet zwycięstw i brak konkretnych rywali na horyzoncie w walce o odzyskanie mistrzostwa Francji.
Na razie spokój zachowuje Kylian Mbappe, ale i z nim mogą pojawić się problemy, jeśli klub będzie stawiał na ostrzu noża sprawę transferu do Realu Madryt. Francuz odrzucał kolejne oferty przedłużenia kontraktu ale Nasser Al-Khelaifi twierdzi, że go nie puści do innego klubu.
Działania Katarczyka trochę przypominają Florentino Pereza z czasów Galacticos. “W 2004 roku dyrektorem sportowym Realu Madryt został Arrigo Sacchi. – Pewnego razu zapytałem Florentino Pereza, jak wyglądałaby jego idealna drużyna. Nawkładał do niej tylu napastników i rozgrywających, że Davida Beckhama musiał ustawić na prawej obronie, a z Zinedine’a Zidane’a zrobić stopera – mówił Włoch o współpracy z Perezem”. (Cytat pochodzi z książki: Kopalnia. Sztuka futbolu 2).
Oczywiście i Perez miał wówczas klasowych obrońców i prezes PSG obecnie też ich ma. Obaj jednak doskonale wiedzą, że największy biznes jest na zawodnikach ofensywnych, na gwiazdach pokroju Zidane’a, Figo, Messiego czy Neymara. I Mbappe oczywiście, bo o niego stoczą wkrótce kolejną wojnę. Perez i Al-Khelaifi świetnie się zgadzają z powiedzeniem, że od przybytku głowa nie boli. A na pewno nie ich. Tym niech się martwią ludzie pokroju Pochettino.
Komentarze