Jeszcze niedawno Presnel Kimpembe narzekał na brak dyscypliny i chaos, jaki panował w PSG i chciał koniecznie opuścić Park Książąt. Ostatnio francuski obrońca zmienił jednak zdanie.
- Presnel Kimpembe nie był zadowolony z atmosfery w szatni PSG oraz braku sukcesów na arenie międzynarodowej
- Nie wiedział również jakaś jest wizja PSG nowego trenera i dyrektora sportowego
- Po rozmowie z Luisem Ocamposem i Christophe Galtierem, postanowił jednak zostać w stolicy Francji
Chelsea musi obejść się smakiem
Presnel Kimpembe to jeden z nielicznych piłkarzy PSG, który przebił się do pierwszego składu Les Parisiens z klubowej akademii. Od 2013 r. środkowy obrońca rozegrał już ponad 200 meczów w drużynie mistrzów Francji. Nie jest i pewnie nigdy nie będzie wielką gwiazdą, ale trudno sobie wyobrazić bez niego obronę paryskiego klubu.
28-krtony reprezentant Francji ma ważny kontrakt z PSG do 30 czerwca 2024. W ostatnim czasie 26-latek bardzo poważnie zaczął rozważać opuszczenie Parku Książąt. Nie podobała mu się chaotyczna atmosfera w szatni oraz brak sukcesów na arenie międzynarodowej. Nie wiedział również jaką filozofię będą mieli nowy dyrektor sportowy Luis Ocampos oraz trener Christophe Galtier. Sam Kimpembe przebąkiwał również o potrzebie znalezienia nowych wyzwań. – Każdy zdaje sobie sprawę z mojej miłości do PSG, myślę że jest ona odwzajemniona. Zbliżam się do kluczowego momentu mojej kariery. Następny kontrakt będzie w jej kontekście bardzo ważny – mówił tajemniczo w końcówce czerwca.
Okazje się chciała wykorzystać Chelsea FC, która proponowała 50 mln euro. Władze PSG gotowe były jednak zasiąść do rozmów jedynie w sytuacji, gdyby usłyszały ofertę rzędu minimum 60 mln euro. Teraz L`Equipe jednak donosi, że po rozmowach z Ocamposem, a także z Galtierem i ich wizja przyszłości przekonała go do pozostania. The Blues zatem będą musieli odejść się smakiem, a władze paryskiego klubu już poinformowały, że środkowy obrońca zostanie sprzedany tylko w sytuacji, gdy sam wyrazi na to ochotę.
Przeczytaj również: PSG wyceniło Kimpembe, inaczej wartość zawodnika widzi klubu z Premier League
Komentarze