Zdaniem francuskich mediów Arkadiusz Milik jest gotowy na powrót do gry już w meczu Ligi Europy przeciwko Galatasaray, a sam piłkarz wyraźnie sugeruje to na swoich social mediach. Nawet jeśli tak się stanie, będzie to dla niego pierwszy występ od ponad czterech miesięcy, a mowa jest o piłkarzu, który był obecny na zgrupowaniu reprezentacji Polski przed Euro 2020 i walczył – w pewnym momencie wydawało się, że nawet skutecznie – o udział w turnieju. Dlaczego zatem wciąż nie grał?
- Jeszcze na przełomie maja i czerwca mówiło się, że kontuzja Arkadiusza Milika jest niegroźna. Tymczasem zalicza właśnie drugą najdłuższą przerwę w swojej karierze
- W Marsylii nabierają wody w usta i nie chcą rozmawiać o jego urazie. Fakty jednak są takie, że powrót Polaka na boisko trwa znacznie dłużej niż ktokolwiek zakładał
- Nieoficjalnie słyszymy, że z urazem, którego doznał Milik, niektórzy piłkarze wychodziliby na boisko. Można zatem zakładać, że w tym przypadku mamy do czynienia z ogromnymi środkami bezpieczeństwa
Przerwa dłuższa niż przy zerwaniu więzadeł
Gdy Milik za pierwszym razem zerwał więzadła w kolanie, jego przerwa trwała 127 dni. Gdyby w czwartek faktycznie wybiegł na boisko, pauza wyniesie dokładnie o dwa dni dłużej, a przecież konfrontujemy ze sobą uraz, który piłkarzom śni się w koszmarach oraz „zwykłą” kontuzję. Chcąc u źródła poznać przyczyny tak długiej rehabilitacji, odbijamy się jednak od ściany, co tylko wpływa na większą tajemniczość sprawy. Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z Paulem de Bel-Airem, rzecznikiem Olympique Marsylia. Pierwotnie poprosił o podesłanie zagadnień mailem, ale po ich otrzymaniu uniknął odpowiedzi. Pytaliśmy m.in. o datę powrotu, przyczyny przedłużającej się przerwy, o opinię klubowego lekarza oraz czy w czasie rekonwalescencji wystąpiły jakieś nieoczekiwane komplikacje. „Niestety nie możemy odpowiedzieć, ponieważ do końca rehabilitacji Arka zdecydowaliśmy się nie zabierać głosu w tej sprawie” – poinformował nas około 24 godziny po otrzymaniu maila.
Pauza Polaka przedłuża się bez końca, choć od osoby z otoczenia reprezentacji słyszymy słowa, że z podobną kontuzją „Kamil Glik by już grał”. Wydaje się zatem, że to dmuchanie na zimne, bo mamy do czynienia z zawodnikiem, którego kolana swoje już przeszły.
Gdy jasne się stało, że Milik nie zagra na Euro 2020, lekarz kadry Jacek Jaroszewski mówił o „kilku tygodniach przerwy”. Na początku sierpnia na jednej z konferencji prasowych o datę powrotu naszego napastnika został spytany Jorge Sampaoli, trener Marsylii. – Rehabilitacja trwa dłużej niż zakładaliśmy. Prognozy są takie, że Milik do gry wróci za około półtora miesiąca – odpowiedział. Zielone światło na treningi z zespołem Arek dostał 14 września i wydawało się, że kwestią bardzo krótkiego czasu jest znalezienie się na ławce OM. Francuskie media pisały, że może być do dyspozycji trenera już w starciu z Rennes, ale nie tylko się to nie potwierdziło, ale także był poza kadrą meczową na spotkania z Angers i Lens. Jeśli faktycznie zagra z Galatasaray, będziemy mówić o przełomie. Jest na to bardzo duża szansa, bo sam zawodnik opublikował na Twitterze wpis z symbolicznym “here we go”.
Zasłona dymna
We wrześniu powołanie do reprezentacji otrzymał Krzysztof Piątek, który był wówczas w identycznej sytuacji, jak Milik, czyli od kilku miesięcy nie grał, ale szykował się powoli do powrotu. Teraz też media piszą o końcu rekonwalescencji Arka, ale Paulo Sousa nie wysłał mu zaproszenia na październikowe zgrupowanie. Wiemy, że sztab kadry ma stały kontakt z zawodnikiem, więc – biorąc pod uwagę, jak to wyglądało z Piątkiem – jest to zastanawiające. – Selekcjoner od początku wiedział, że nie będziemy z niego korzystać w październiku – mówi nam Jakub Kwiatkowski, team manager reprezentacji Polski. Doniesień francuskich mediów o powrocie Arka nie chcę komentować, bo nie czytam tamtejszych gazet. Przyznam, że osobiście ostatni raz z nim rozmawiałem w czerwcu, więc nie wypowiem się, czy faktycznie jest gotowy do gry w Marsylii, ale selekcjoner zdecydował, że chce, by najpierw odbudował formę, byśmy mogli z niego skorzystać w listopadzie. Wtedy powinien być już w pełni sił.
Kwiatkowski nie kryje, że całe zamieszanie z czerwca, gdy publicznie mówiło się o walce Milika z czasem, było jedynie zasłoną dymną. – Odkąd tylko Arek przyjechał na zgrupowanie wiedzieliśmy, że szanse na jego występ na Euro są bliskie zeru. To raczej on zabiegał o dodatkowe konsultacje, upierał się przy tym. Nasz lekarz od razu ocenił, że wróci najwcześniej na początku sezonu, a że wszystko się przedłuża? Trudno mi o tym mówić, bo my w tym nie uczestniczyliśmy. Miał zabieg, później rehabilitację, ale wszystko odbywało się w klubie – dodaje.
Bogata kartoteka
W przypadku Arkadiusza Milika nie może dziwić przedłużanie jego powrotu na boisko do momentu, gdy będzie stuprocentowa pewność, że nie odnowi mu się uraz. To piłkarz z bardzo długą historią kontuzji. Odkąd wyjechał z Ekstraklasy, 16 razy musiał pauzować z przyczyn zdrowotnych, w tym pięciokrotnie przez problemy z kolanami. Łącznie ze względu na kontuzje nie grał w piłkę przez 599 dni, czyli niemal dwa lata. Jednocześnie od przybycia do Marsylii z marszu stał się jednym z najważniejszych piłkarzy w klubie. Grając jedynie przez jedną rundę stał się najskuteczniejszym strzelcem OM, trafiając do siatki dziewięć razy. Jedną z bramek zdobył już po tym, jak… doznał kontuzji. W 13. minucie doliczonego czasu gry wykorzystał rzut karny przeciwko FC Metz.
***
O kontuzji Arkadiusza Milika chcieliśmy porozmawiać także z lekarzem reprezentacji Jackiem Jaroszewskim, ale mimo prób nie udało nam się skontaktować.
Komentarze