Wtorkowy mecz pomiędzy Barceloną a Paris-Saint Germain to dobra okazja, by przytoczyć punkty zapalne, przez które między dwoma klubami od lat panuje, delikatnie mówiąc, napięta atmosfera. Wbrew pozorom, konflikt ten nie zaczął się wcale od transferu Neymara czy słynnej remontady.
Długa droga od Ronaldinho do Neymara
Gdy Joan Laporta kandydował na prezydenta Barcelony w 2003 roku, obiecywał kibicom kupno Davida Beckhama. Gdy ten podpisał umowę z największym rywalem Katalończyków, Realem Madryt, przedsiębiorca zwrócił uwagę na wschodzącą gwiazdę ligi francuskiej. Blaugrana zapłaciła Paris-Saint Germain intratną ofertę opiewającą na ponad 32 miliony euro i na Camp Nou trafił Ronaldinho. Resztę historii, którą Brazylijczyk napisał na Camp Nou, wszyscy znamy. Jego transfer poprzedziły relatywnie proste negocjacje, z których każda ze stron wyszła zadowolona. Nijak ma się to do tego, co wydarzyło się czternaście lat później przy przenosinach innej gwiazdy z Kraju Kawy. Ale do tego jeszcze dojdziemy.
Jakość prosto z Bliskiego Wschodu
Gdy w czerwcu 2011 roku fundusz Qatar Sports Investments przejął PSG, mało kto wiedział, jak wielkie będzie to miało znaczenie dla układu sił w europejskim futbolu. Katarscy szejkowie szybko sprowadzili dwóch zawodników istotnych dla eskalacji konfliktu z Barceloną. Latem 2012 roku, budując potęgę Paris-Saint Germain, szejkowi Al-Khelaifiemu udało się wyciągnąć z Milanu jednego z najlepszych stoperów na świecie, Thiago Silvę. W tym samym oknie sprowadzili perspektywicznego pomocnika występującego w Serie B, Marco Verrattiego.
Nieudane kuszenie Brazylijczyków
Obaj zawodnicy, na różnym etapie karier, mocno zainteresowali Barcelonę. Silvę próbowali sprowadzić już w czasie jego gry we Włoszech, a choć sam Brazylijczyk był zainteresowany, ostatecznie trafił do Paryża. Niemała w tym rola kwestii finansowych; Milan dostał za swojego stopera 42 miliony euro. Barcelona oferowała 30. Zawodnik otwarcie mówił o zainteresowaniu ze strony Dumy Katalonii. Po transferze wybrał się na igrzyska olimpijskie i udzielił wywiadu.
– Barcelona to świetny zespół, który z pewnością poradzi sobie beze mnie. Mam nadzieję, że będę odnosił sukcesy w Paris-Saint Germain – mówił wówczas Brazylijczyk. Nie oznaczało to, że Duma Katalonii przestała się nim interesować. W kolejnych latach raz za razem flirtowała z graczem, irytując budującą się w Paryżu potęgę. W 2013 roku Silva ponownie mówił wprost, że “Tito Vilanova chce go w swoim zespole, ale nigdzie się nie wybiera”. Biorąc poprawkę na skalę talentu gracza, Barcelona robiła to samo, co teraz robi PSG w sprawie Leo Messiego. Kusi, donosi o cichych negocjacjach i robi wszystko, by przekonać zawodnika do zmiany barw. Różnicą jest fakt, że paryżanie nie muszą teraz przebrnąć przez negocjacje z wrogim klubem.
Gdy Silva robił się coraz starszy, a relacje między klubami stawały się coraz chłodniejsze, Barcelona zwróciła również uwagę na Marquinhosa. Perspektywiczny, szybki, a do tego silny środkowy obrońca, mogący też grać w środku pola. Wydawał się skrojony pod kataloński klub, ale nigdy nie zbuntował się przeciwko PSG, by wymusić transfer. Tego nie można powiedzieć o jednym z obecnych liderów paryskiego projektu.
“Więzień w złotej klatce!”
Na żadnym z graczy Paris-Saint Germain nie zależało jednak Barcelonie tak, jak na Marco Verrattim. Co więcej, jeden z kapitanów mistrzów Francji wyraźnie stawiał się swoim pracodawcom, próbując wymusić transfer. Latem 2017 roku Josep Maria Bartomeu przeprowadził ofensywę o niemałej skali. Otwarcie mówił w mediach, że próbuje sprowadzić Włocha, sam zawodnik też chce transferu, ale PSG trzyma go u siebie jak niewolnika. W podobnym tonie wypowiadał się sam reprezentant Verrattiego, Donato Di Campli. “On jest więźniem PSG!”, grzmiał na łamach Corriere dello Sport. Były dyrektor sportowy paryskiego klubu, Patrick Kluivert także nie pozostawiał złudzeń.
– Bardzo dobrze znam prezesa PSG. W zeszłym roku Verratti podpisał nową, czteroletnią umowę i wiem, że chce przejść do Barçy, ale PSG mu na to nie pozwoli. To będzie bardzo trudne – mówił Holender.
Zabójcza kontra
Nasser Al-Khelaifi był wściekły i w tym samym okienku, w którym Barcelona najmocniej walczyła o Verrattiego, przeprowadził zabójczą kontrę, godną Dumy Katalonii Luisa Enrique. Postanowił nie tylko postawić włoskiemu pomocnikowi veto, ale i doprowadził do największego transferu w historii piłki nożnej.
Zapłacił klauzulę odstępnego za Neymara i Brazylijczyk za 222 miliony euro zmienił Barcelonę na Paryż.
Duma Katalonii była wściekła. Klub znajdował się na rozdrożu; trener Luis Enrique odszedł po tym, jak Blaugrana zajęła drugie miejsce w lidze i odpadła w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Największym sukcesem kończącego się sezonu była…
Remontada
Sezon 2016/17 był ostatnim, w którym Barcelona mierzyła się z Paris-Saint Germain – taki stan rzeczy obowiązuje do najbliższego wtorku.
Między 2013 a 2017 rokiem pojedynek tych dwóch zespołów w Lidze Mistrzów, był niemal pewniakiem każdej kolejnej edycji. W sezonie 2012/13 Duma Katalonii dzięki lepszemu bilansowi bramek wyjazdowych wyeliminowała PSG w ćwierćfinale, rok później każda z drużyn wygrała po razie w fazie grupowej, a w kampanii zakończonej trypletem Blaugrany, zespół Luisa Enrique zmiótł mistrzów Francji, wygrywając oba spotkania w 1/4 finału.
Zwieńczeniem tej sagi był niesamowity dwumecz z sezonu 2016/17. Blaugrana była bliska kompromitującego odpadnięcia w pierwszej rundzie fazy pucharowej po tym, jak PSG wbiło jej u siebie cztery gole. W rewanżu Duma Katalonii przeprowadziła jeden z najwspanialszych powrotów w historii futbolu, wygrywając 6:1. Wielka w tym rola Neymara, który w ostatnich minutach spotkania, przy stanie 3:1, wziął odpowiedzialność na swoje barki. Najpierw świetnie strzelił z rzutu wolnego, później zamienił karnego na bramkę, a w końcówce posłał idealną asystę do Sergiego Roberto, dzięki której Hiszpan przypieczętował triumf Barcelony. Szczęście jednych jest wstydem drugich; szejk Al-Khelaifi gotował się ze złości i obiecał sobie, że więcej do czegoś takiego nie dopuści.
Chęć wyjścia z cienia
Ciekawostka prosto z The Athletic – podobno słynne zdjęcie Leo Messiego cieszącego się wśród kibiców po tym szalonym spotkaniu było kolejnym elementem, przez który Neymar postanowił przenieść się do Paryża. Mecz z PSG był w wykonaniu Argentyńczyka przeciętny; to jego młodszy kolega wziął na barki odpowiedzialność i wypracował trzy ostatnie gole. Po tym, jak wspomniana fotografia stała się prawdziwym viralem, Neymar zrozumiał, że niezależnie od tego, co osiągnie w Barcelonie, zawsze znajdzie się w cieniu Messiego.
To właśnie jeden z najlepszych momentów w nowoczesnej historii Barcelony był kamieniem węgielnym pod wciąż trwający i nawarstwiający się rozpad klubu.
PSG, bowiem, po tak bolesnej porażce postanowili skusić Neymara. Brazylijczyk uległ, a jego transfer zaburzył rynek. W jego wyniku – a także w wyniku fatalnego zarządzania i braku spojrzenia z odpowiedniej perspektywy – Josep Bartomeu i jego zarząd dostali mnóstwo pieniędzy, których nie potrafili spożytkować. 222 miliony przeznaczyli na kupno Philippe Coutinho i Ousmane’a Dembele, później sprowadzając też za 115 milionów Antoine’a Griezmanna. Osiągnięcia wszystkich tych trzech graczy, wzięte razem, nie dają nawet połowy tego, co sam Neymar dał Barcelonie przez cztery lata pobytu na Camp Nou. Ponadto pieniądze przeznaczone na ich pensje miały ogromny udział w stopniowym zadłużaniu się coraz mniej rentownego klubu z Katalonii.
Lata uszczypliwości
Od momentu transferu Neymara, relacje pomiędzy Paris-Saint Germain a Barceloną nazwać można eufemistycznie chłodnymi. Mówiąc wprost, wątpię, by Duma Katalonii miała innego kandydata na naturalnego wroga numer dwa; Real Madryt jest jednak poza zasięgiem paryżan. Oba zespoły stale wbijają sobie szpilki. PSG sprowadziło jedną z perełek La Masii, Xaviego Simonsa, oferując mu niebotyczny kontrakt. 17-latek zadebiutował niedawno w seniorskiej drużynie paryżan. Blaugrana zatrudniła za to, wspomnianego już, Patricka Kluiverta.
Ponadto po sezonie 2018/19 robiła wszystko, by przekonać Neymara do powrotu na Camp Nou. Po fiasku transferów Coutinho i Dembele, klub zamierzał nawet puścić w niepamięć fakt, że Brazylijczyk założył klubowi sprawę o… niewypłaconą pensję lojalnościową, jakiej domagał się po tym, gdy podpisał kontrakt z nowym zespołem. O negocjacjach otwarcie mówił Bartomeu, wspominał w wywiadach Gerard Pique, a sam Brazylijczyk dawał sygnały, że czuje się w Paryżu jak w złotej klatce i marzy mu się ponowna gra z Leo Messim.
Do przenosin nie doszło; już wówczas Blaugrana cierpiała finansowo i nie stać jej było na tak hitową transakcję. Dziś wszystko wskazuje na to, że w dobie koronawirusa, największe gwiazdy paryżan, czyli Neymar i Kylian Mbappe, doceniają stabilność finansową klubu oraz coraz ciekawszy projekt sportowy – w końcu PSG dotarło w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów aż do finału.
Przedostatnim policzkiem, jaki PSG wymierzył Barcelonie, było sprowadzenie Rafinhii w ostatnim dniu letniego okna transferowego 2020 roku. Blaugrana zarzekała się, że nie pozwoli Brazylijczykowi odejść za mniej niż 6 milionów euro. Ostatecznie pomocnik trafił do Paryża… za darmo. Duma Katalonii chciała zrobić wszystko, byleby pozbyć się go z listy płac.
Ostatnim jest, rzecz jasna, narastający flirt ze strony PSG, którym klub chce skusić Leo Messiego do przenosin do stolicy Francji. Tak otwarte deklaracje ze strony dyrektora sportowego, Leonardo, wściekają kandydatów na prezydenta Barcelony. Joan Laporta domaga się szacunku i prosi, by zostawić Argentyńczyka w spokoju. Wiemy jednak, że sprowadzenie Messiego do Parku Książąt byłoby nie tylko niezwykłym awansem sportowym PSG, ale i pokazem prawdziwej siły. Neymar, Mbappe, Di Maria i Messi w jednej drużynie? Florentino Perez i jego galacticos mogliby się schować!
Wszystko rozstrzygnie boisko
Gdy rozlosowywano pary 1/8 finału Ligi Mistrzów, faworyt wydawał się jeden. Paris-Saint Germain, dowodzone przez dwie gwiazdy największego formatu, miały roznieść pogrążoną w kryzysie Barcelonę. W przededniu pierwszego spotkania optyka nieco się zmieniła. Ronald Koeman sprawił, że Blaugrana wygrywa w lidze mecz za meczem, mocno rozwinął młodych, przez co ma więcej możliwości przy desygnowaniu składu, a w barwach PSG zabraknie kontuzjowanych Neymara i Angela Di Marii.
Po czteroletniej przerwie dwa wielkie kluby spotkają się na boisku i w obecnej sytuacji trudno wytypować faworyta tego pojedynku. Mimo tego trudno oprzeć się wrażeniu, że to właśnie na murawie powinny być rozwiązywane tego typu konflikty.
Komentarze