- Manchester United tylko zremisował na wyjeździe z Galatasaray 3-3 i jest bliski odpadnięcia z Ligi Mistrzów
- Kolejny fatalny mecz zaliczył Andre Onana, który przy jednej bramce popełnił bardzo prosty błąd
- Erik ten Hag nie zamierza zrzucać na bramkarza winy za mizerny wynik
Onana może liczyć na wsparcie trenera
Manchester United po kolejnym rozczarowującym występie znacząco utrudnił sobie kwestię awansu do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Już nie jest tylko zależny od siebie. W ostatniej kolejce Czerwone Diabły muszą pokonać Bayern Monachium i liczyć, że Kopenhaga z Galatasaray podzielą się punktami.
W środę ekipa Erika ten Haga zremisowała na wyjeździe z Galatasaray. W pewnym momencie miała na swoim koncie dwubramkowe prowadzenie, którego nie potrafiła utrzymać. Znów bardzo słabo między słupkami spisywał się Andre Onana, który przy pierwszym trafieniu Turków mógł zachować się lepiej, a przy drugim popełnił gigantyczny błąd, który nie przystoi zawodnikowi grającemu na najwyższym poziomie.
Kameruńczyk po raz kolejny stał się obiektem drwin i krytyki. Po meczu ten Hag wziął go jednak w obronę i zapewnił, że wpływ na mizerny wynik miała cała drużyna, nie tylko bramkarz.
– Z Onaną jest w porządku. Nasz problem nie wynika z indywidualności. Indywidualne błędy potrafią robić w piłce różnicę i musisz brać za nie odpowiedzialność, ale koniec końców jest to gra zespołowa. Nie jest nam łatwo bronić stałych fragmentów gry, musimy robić to lepiej. Hakim Ziyech jest wyśmienity, wiem, że stać go na coś nieszablonowego – mówi Holender.
Zobacz również: Zieliński zauroczony grą rywala. “Troszkę się z nami bawił”
Komentarze