- Jednym z dwóch wtorkowych ćwierćfinałów Ligi Mistrzów był pojedynek Realu Madryt z Manchesterem City
- Do przerwy Królewscy prowadzili 2:1
- Po zmianie stron Phil Foden, Josko Gvardiol i Fede Valverde popisali się pięknymi golami
Foden i Gvardiol wprawili Santiago Bernabeu w osłupienie, ale o awansie zadecyduje Etihad
Pierwszy kwadrans hitu pomiędzy Realem Madryt a Manchesterem City to był istny rollercoaster. Po nim na tablicy wyników widniało 2:1 dla gospodarzy. Później, aż do przerwy, obie strony zwolniły.
Po zmianie połów przebudzili się jednak Obywatele. Coraz częściej pojawiali się pod polem karnym Andrija Łunina, ale długo brakowało im konkretów. W 66. minucie sprawy w swoje nogi wziął Phil Foden. Anglik przyjął podanie przed polem karnym, odwrócił się i pięknym, podkręconym uderzeniem pokonał ukraińskiego golkipera.
Podopieczni Pepa Guardioli postanowili natychmiast wykorzystać dobry moment. Nie minęło pięć minut, a już znów byli na prowadzeniu. Tym razem Josko Gvardiol pozazdrościł Fodenowi. Chorwat ściął do środka i precyzyjnie wycelował w długi róg bramki.
Wiemy już jednak, że niepoddawanie się jest integralną częścią DNA Królewskich. Na kwadrans przed końcem Fede Valverde huknął z prawej strony, nie dając Ortedze szans na interwencję.
Więcej bramek już nie oglądaliśmy. Remis 3:3 oznacza, że o awansie zadecyduje rewanż, który odbędzie się w przyszłą środę na Etihad Stadium.
Czytaj więcej: Problem Man City tuż przed meczem z Realem. De Bruyne miał grać od pierwszej minuty.
Komentarze