Wśród dwudziestu najlepiej zarabiających piłkarzy w Ligue 1, dziewiętnastu na co dzień zakłada strój z Wieżą Eiffla w logo. Czyli ósmy rezerwowy PSG otrzymuje wyższe wynagrodzenie od właściwie każdego zawodnika grającego w innym klubie. Ale ostatnio trudno nie odnieść wrażenia, że przepych w Parku Książąt doszedł do szklanego sufitu.
- W PSG ostatnio nie zgadza się nic poza finansowymi możliwościami. Ale kto wie, jak one będą wyglądać, gdy Qatar Sports Investments przejmie np. Manchester United
- Rok temu po klęsce w ostatnich trzydziestu minutach dwumeczu z Realem Madryt w PSG postanowiono mocniej zaintwestować w szukanie przyczyn porażek w głowach piłkarzy. Zanim rozwinięto ten aspekt, zdążył on upaść, a do tego wszystkiego doszła marna forma sportowa
- Wydaje się, że dwumecz z Bayernem może mieć duże znaczenie dla tego, jak będzie wyglądać przyszłość PSG
Pogłoski o śmierci będą przesadzone. Ale…
Pod koniec XIX wieku jedna z amerykańskich gazet opublikowała informację o śmierci Marka Twaina. Wynikało to z prostej pomyłki – w Londynie, gdzie słynny pisarz akurat przebywał – tak naprawdę wskutek choroby umierał jego bliski kuzyn noszący to samo nazwisko. O sprostowanie zadbał sam Twain, który w notce wysłanej do dziennikarza gazety napisał słynne słowa: “Wiadomości o mojej śmierci są przesadzone”. Naprawdę umarł dopiero 13 lat później. Ta anegdota przychodzi na myśl obserwując to, co dzieje się ostatnio wokół Paris Saint-Germain. W Ligue 1 od początku 2023 roku zdobywają średnio 1,4 punktu na mecz (3-1-3), mimo że wcześniej nie przegrali choćby raz. Do tego piłkarze Christophe’a Galtiera odpadli z Pucharu Francji po porażce z Marsylią, a w okolicy końca poprzedniego roku zaczęły pojawiać się informacje o możliwym wycofaniu Qatar Sports Investments z finansowania klubu. Jeśli ktoś chce z tego wyciągać wnioski, że lada moment czeka nas śmierć PSG, jakie znamy, to te wnioski są – a jakże – przedwczesne. Ale twierdzenie, że nic się nie dzieje byłoby niedoszacowane.
Katarczycy nie odejdą. Ale…
O co chodzi z tym Qatar Sports Investments? Już ponad miesiąc temu dementowane były informacje o planowanym odejściu z PSG. Grupa QSI chętnie pozbędzie się jedynie 10-15 proc. akcji, jeśli ktoś wyłoży ok. 600 mln euro. Jednocześnie Katarczycy bardzo poważnie myślą o zainwestowaniu w kolejny wielki klub. Część akcji średniego – SC Braga – kupili jeszcze w 2022, teraz idą po więcej. Robią to w chwili, gdy PSG przynosi rekordowe straty i coraz głośniej się mówi o zmianie strategii na ten klub. Ta z przeinwestowywaniem w gwiazdy nigdy do końca się nie sprawdziła. Paryżanie nie zdołali wygrać Ligi Mistrzów, a i w kraju nie byli nawet blisko takiej serii tytułów, jaką w Niemczech wywalczył Bayern. To pozwala ich ocenić jako jeden z najbardziej przeinwestowanych klubów świata.
Według najnowszego raportu finansowego, w sezonie 2021/22 PSG wydało 728 mln euro na wypłaty dla pracowników. Przede wszystkim to wygenerowało stratę 369 mln. To jeden z najgorszych wyników w historii futbolu. Dla porównania drugi najgorszy pod tym względem klub w 12 ostatnich miesiącach, AC Milan, miał deficyt o ponad 300 milionów mniejszy. Takie liczby nakazywałyby się zastanawiać, czy przyszłość PSG jest zagrożona. Księgowość przecież dopiero co była powodem ukarania Juventusu ujemnymi punktami, a za moment może doprowadzić do zdegradowania Manchesteru City z Premier League. Gdyby PSG było członkiem tych lig albo należało do La Liga, pytanie o przyszłość byłoby zasadne. W Ligue 1 jednak obowiązują zupełnie inne zasady. Według francuskich przepisów kluby niezależnie od strat są zobowiązane jedynie płynnie spłacać długi. I PSG z obowiązku się wywiązuje. Ze względu na to, że mistrz Francji jest zarządzany przez Katarczyków, wypłacalność jest gwarantowana. Wysokie stanowisko zajmowane przez Al-Khelaifiego w UEFA oraz bliska zażyłość z Aleksandrem Ceferinem, podbudowana tym, że PSG nie chciało przystąpić do Superligi, też każe mieć ograniczone nadzieje, iż ktoś na finanse mistrza Francji spojrzy naprawdę krytycznie.
Krytycznie natomiast wypowiada się o nich Javier Tebas. Prezes La Liga nie ma ostatnio dobrej prasy, jednak w wywiadzie udzielonym “L’Equipe” nie gryzł się w język.
– Al-Khelaifi nie ma ograniczeń w osiąganiu swoich celów. Wraz z PSG pokazje, że żadne pieniądze nie są dla nich problemem. Zaoferowali Mbappe 600 milionów, ale gdyby trzeba było dać mu 200 milionów więcej, zrobiliby to. Przy obecnych standardach niemożliwe jest, aby PSG mogło ponosić takie wydatki. W ciągu ostatnich sześciu czy siedmiu sezonów PSG straciło 1 miliard euro. Rozbija ekosystem europejskiego futbolu. Jak inne kluby mogą konkurować z kimś, kto traci miliard euro? – wścieka się Tebas.
Hiszpan zwraca też uwagę na skalę kar dla PSG. Za niezmieszczenie się w widełkach finansowego fair play PSG zostało na początku sezonu ukarane przez UEFA grzywną w wysokości 65 mln euro. 55 mln z tej kary jednak zawieszono, choć klubowi nakazano wrócić do równowagi finansowej pod groźbą silniejszych sankcji. – 10 mln euro dla PSG i Nassera to jak wydatek na kawę! Sankcje muszą być odstraszające. Te, które zostały nałożone, nie są – mówi Tebas.
Miała być praca nad głowami. Ale…
Podobno pewne w życiu są trzy rzeczy: śmierć, podatki i ta trzecia, którą zawsze staje się coś, o czym akurat dyskutujemy. Na potrzebę chwili możemy napisać, że konflikty wokół PSG, gdy drużyna robi kolejne podchody pod zwycięstwo w Lidze Mistrzów. “Le Parisien” ostatnio informował, że na wylocie z klubu znalazł się Neymar, którego za brak zaangażowania w meczu z Monaco (1:3) skrytykować miał Luis Campos, dyrektor sportowy klubu. W sumie Neymar i konsekwencje posiadania go w zespole – te dobre i złe – i tak są wkalkulowane. Gorzej, gdy sypie się na innych gruntach. Marquinhos, uwielbiany przez fanów i właścicieli – przedłużenie z nim kontraktu jest oceniane jako priorytet – właśnie wszedł na ścieżkę wojenną z kibicami, gdy odmówił podejścia do nich po spotkaniu w Księstwie. Wygląda więc na to, że jeśli coś leży w DNA Paris Saint-Germain, to właśnie konflikty.
W PSG Liga Mistrzów urosła przez ostatnie lata to rozmiarów obsesji. Przyczyny klęsk – w tym także wszelkiego rodzaju spory – analizowano z rozłożeniem na najdrobniejsze szczegóły. Za namową samego Nassera al-Khelaifiego, uznano, że klub powinien przykładać większą wagę do opieki psychologicznej. Nie tylko indywidualnej, bo w profesjonalnej piłce konsultacje z klubowym psychologiem nie są niczym nadzwyczajnym, ale też grupowej. Powodem był kolejny blackout, czyli ubiegłoroczna porażka z Realem Madryt w dwumeczu, w którym PSG było lepsze w trzech z czterech połów. Ale zdanie na ten temat wewnętrznie nigdy nie było jednomyślne. Do tego doszedł burzliwy okres przed sezonem (zmiana trenera i dyrektora sportowego, co również wywróciło priorytety do góry nogami. Część graczy wykorzystała zamieszanie, by na głos podważać ideę “konsultacji”.
– Wielu wciąż myśli, że gdy pójście do trenera mentalnego jest tym samym, co leczenie się u psychiatry – ubolewa Galtier. – Inni uważają, że jak się ma “jaja” na boisku, to umysł też musi iść z tym w parze. A bycie silnym psychicznie to nie tylko jest bycie wojownikiem, on nie kształtuje się poprzez robienie 50 pompek w błocie. Ten aspekt jest często dewaluowany, co uważam za absurdalne, gdy spojrzy się na budżety i stawkę w piłce nożnej oraz wartość dodaną, jaką może ona przynieść – dodaje.
Nic ostatnio nie działa
Do tej pory najczęściej było jednak tak, że PSG przegrywało w Lidze Mistrzów mimo świetnej gry w rodzimych rozgrywkach. Teraz problemy u piłkarzy są nie tylko w głowach, ale przede wszystkim na boisku. Francuskie media piszą, że u Katarczyków schemat wygląda następująco: trzy porażki w krótkim czasie powodują irytację. Czwarta oznacza dla nich kryzys. Piąta – prawdopodobnie zwolnienie trenera. Po meczu z Monaco PSG jest na drugim szczeblu tej drabinki. Galtier na konferencji prasowej nawet nie zaprzeczał, że się obawia o przyszłość.
A warunki, w których ostatnio musi pracować, dalekie są od komfortowych. Ruch ograniczała mu ostatnio liczba kontuzji (Messi, Verratti, Mbappe, Mukiele, Renato Sanches), a atak wirusa nie pozwolił na użycie w Monaco Fabiana Ruiza. Hiszpan zresztą znajduje się na kolejnej liście – piłkarzy, z którymi wiązano nadzieje, a który póki co ponad nadzieje nie wyrósł. Na niego, Carlosa Solera, Renato Sancheza, Vitinhę i Hugo Ekitike wydano 115 mln euro i trudno mówić, by choć część tej inwestycji się zwracała.
Rozczarowuje też młodzież. W Monako tylko jeden jej przedstawicieli spełnił oczekiwania. Nawet jeśli stracił kilka piłek, Warren Zaire-Emery był pod grą, a nawet strzelił gola po raz drugi w tym sezonie w L1. Pozostali – Timothee Pembele, Ismael Gharbi i zamieszany w stratę dwóch bramek El Chadaille Bitshiabu, byli jednymi z najsłabszych na boisku. Inna sprawa, że umieszczenie tylu nastolatków jednocześnie na boisku rodzi pytania, czy Galtier na pewno ma pomysł na ten kryzys.
Konsekwencje większe niż zwykle?
Gdy ostatnim razem PSG grało z Bayernem, Niemcy musieli radzić sobie bez kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego i ostatecznie odpadli. Teraz z oczywistych przyczyn Polaka znów nie będzie, a mimo wszystko zdaniem bukmacherów to Bayern – również nie prezentujący po mundialu oszałamiającej formy – jest faworytem. Jeśli te prognozy się spełnią, w Paryżu może nastąpić tąpnięcie. Patrząc na cały klimat wokół klubu oraz plany Qatar Sports Investments, można zastanawiać się, czy nie największe odkąd szejkowie kupili swoje udziały.
Komentarze