Mauricio Pochettino przyznał, że w sobotnim finale Ligi Mistrzów będzie trzymał kciuku za Real Madryt, mimo odpadnięcia Paris Saint-Germain z tych rozgrywek właśnie w rywalizacji z zespołem Królewskich.
- Pochettino kibicuje Realowi w finale LM
- Szkoleniowiec PSG przyznaje, że ma słabość do drużyny z Madrytu
- Argentyńczyk uważa, że Królewscy mieli trudniejszą drogę do finału
“To oczywiste, że moje serce jest bardziej białe niż czerwone”
Real Madryt w 1/8 finału Ligi Mistrzów wyeliminował paryżan, mimo porażki w pierwszym spotkaniu oraz niekorzystnego wyniku do przerwy w rewanżu. Królewscy zdołali odwrócić losy tamtego spotkania dzięki znakomitemu występowi Karima Benzemy. W kolejnych rundach Los Blancos pokonali Chelsea oraz Manchester City awansując do wielkiego finału, w którym zmierzą się z Liverpoolem.
– To oczywiste, że moje serce jest bardziej białe niż czerwone. Moja słabość do Królewskich pochodzi z 1994 roku, kiedy przybyłem do Barcelony. Miałem szczęście, że moim trenerem był Jose Antonio Camacho, który przekazał mi tę miłość do Realu Madryt – przyznał Pochettino.
– Nigdy nie miałem okazji być piłkarzem lub trenerem Realu, ale moje preferencje emocjonalne są jasne – dodał.
Na papierze Real Madryt jest słabszy w porównaniu z Liverpoolem, ale 13-krotni zwycięzcy Ligi Mistrzów zaliczyli w tym sezonie spektakularne występy w fazie play-off Champions League i z pewnością nie można ich lekceważyć. Szkoleniowiec PSG nie potrafi wskazać faworyta tego pojedynku, ale zwraca uwagę, że Real zawsze potrafi być groźny.
– Nie wiem, czy zespół z Madrytu można stawiać w roli faworyta. Na pewno wiem jednak, że mieli zdecydowanie trudniejszą drogę do finału. Ich rywale byli znacznie mocniejsi od tych, z którymi musieli mierzyć się gracze Liverpoolu – stwierdził Argentyńczyk. – To może wskazywać, że jednak Real jest faworytem, ale Liverpool to świetna drużyna, z menedżerem, którego bardzo cenię, ze wspaniałymi graczami, którzy docierali do finałów i wygrywali je. Zobaczymy, ale zespół z Madrytu jest tym, który ma najwięcej tytułów, który dotarł do większej liczby finałów. Ten plus historii i energii sprawia, że zawsze są niebezpieczni.
Zobacz również: Oda do Fabinho i Thiago. Dlaczego Liverpool może mieć trudniej, a Real łatwiej
Komentarze