- Paolo Cozza społeczności kibicowskiej w Polsce znany jest z zamiłowania do calcio i kibicowania Interowi Mediolan
- W rozmowie z Goal.pl fan Nerazzurrich opowiedział o swoich oczekiwaniach względem finałowego starcia mediolańśkiej ekipy z Manchesterem City
- 60-latek w przeszłości brał udział między innymi w takich programach jak: “Europa da się lubić”, czy “Taniec z gwiazdami”
Historia zatoczy koło
Osiemnaście lat po finale Ligi Mistrzów z udziałem Milanu i Liverpoolu znów Stambuł będzie gospodarzem angielsko-włoskiego starcia. Pan jak wspomina porażkę Rossonerich?
Kibicowi tak przegrane starcie Milanu może sprawić chyba więcej radości, niż ewentualny triumf w sobotni wieczór nad Manchesterem City. Oczywiście wiadomo, że fan Interu Mediolan zawsze trzyma kciuki za swój zespół. Niemniej równie ważne jest to, aby Rossoneri przegrywali (śmiech).
Pierwsza połowa legendarnego już spotkania nie zwiastowała takiego comebacku w wykonaniu The Reds…
Przypuszczam, że w przerwie meczu piłkarze Milanu już świętowali. Ja ten czas wspominam bardzo dobrze, będąc wówczas w studiu Polsatu. Cieszyłem się bardzo, ale to jak emanował radością brat Jerzego Dudka, to było coś niesamowitego. Dostałem wówczas w studiu pytanie, czy jako Włoch cieszę się z tego, że Rossoneri prowadzą wysoko do przerwy. Odpowiadając, starałem się być poprawny politycznie, ale kompletnie mi się to nie udawało (śmiech).
Teraz natomiast kibice Interu mają swój czas, stając przed szansą wygrania prestiżowych rozgrywek. Długo musiał Pan czekać na kolejny finał Ligi Mistrzów z udziałem swojej ukochanej drużyny…
Czy ja wiem, czy długo… Z jednej strony ktoś może mówić, że był to długi czas wyczekiwania na kolejny finał. Ja natomiast jako urodzony optymista podchodzę do tego w ten sposób, że w ciemno brałbym finału Champions League z udziałem Interu co trzynaście lat. Tym bardziej że w tym roku ten finał dla kibica Nerazzurrich jest bardzo niespodziewany. W każdym razie, jeśli wychodzi się z tak mocnej grupy, w której Inter rywalizował z Bayernem Monachium, czy FC Barceloną, to po cichu można liczyć, że dany zespół może namieszać w rozgrywkach.
Jakie były odczucia Włochów, gdy Inter trafił do tak obsadzonej grupy?
Niewielu spodziewało się tego, że Nerazzurri mogą wyjść z grupy. Udało się jednak pokonać FC Barcelonę i to było kluczem do kolejnych zwycięstw w Lidze Mistrzów. Mam wrażenie, że to był najważniejszy mecz.
Inter kopciuszkiem przy Manchesteru City
Włosi ogólnie wychodzą z założenia, że Inter w starciu z mistrzem Premier League nie ma nic do stracenia?
Myślę, że tak. Wszyscy tak mówią, więc coś jest w tego typu narracji. Manchester City to przede wszystkim niezwykła głębia składu. Nie tylko ta ekipa ma mocną wyjściową jedenastkę, ale także zawodnicy, którzy usiądą na ławce, robią wrażenie. W tym miejscu widzę niezwykłą moc Manchesteru City.
W teorii Inter nie ma szans w sobotni wieczór.
Piłka nożna widziała już różne niespodzianki. Będzie 90 minut do rozegrania, więc wszystko może się zdarzyć. W każdych ostatnich finałach byliśmy świadkami wyrównanych rywalizacji. Nie mówię tutaj tylko o Champions League, ale także Pucharze Anglii, czy Coppa Italia. Manchester City do ostatniej minuty musiał walczyć z Manchesterem United o triumf, a Fiorentina w Pucharze Włoch wysoko zawiesiła poprzeczkę Interowi. Jestem zatem umiarkowanym optymistą przed sobotnim spotkaniem.
Można stwierdzić, że mediolańczycy są skazywani na porażkę tak, jak w 2010 roku przed półfinałem Ligi Mistrzów z FC Barceloną?
Barca wówczas miała niezwykle mocny skład. Trenerem był Josep Guardiola, a w szeregach Katalończyków brylowali: Xavi, Andres Iniesta, czy Lionel Messi. Ponadto w kadrze Barcelony był Zlatan Ibrahimović. W pierwszym spotkaniu w pierwszych 20 minutach Hiszpanie objęli prowadzenie. W szeregach kibiców Interu już pojawił się niepokój. Tymczasem ostatecznie to właśnie mediolańczycy wygrali 3:1. W rewanżu Barca wygrała 1:0, grając w dziesiątkę. W każdym razie Inter wywalczył awans do finału. To pokazuje, że nawet będąc skazywanym na przegraną, może zwyciężyć. Dlaczego ma się nie udać w sobotę z Man City? Wszystko się może zdarzyć.
Sędzią spotkania będzie Szymon Marciniak. Jak to jest odbierane przez Włochów, że polski sędzia poprowadzi taki hit jak Man City – Inter?
Marciniakowi cały czas wypominany jest mecz Milanu z Napoli, gdy nie dostrzegł ewidentnego faulu, po którym powinien zostać podyktowany rzut karny. To może być mu już pamiętane do końca życia. Śmieszne jest, że nie widział tego nie tylko sędzia, ale nawet technologia w postaci VAR-u.
Został tylko krok od triumfu w Lidze Mistrzów
Czytając włoskie media, często spotykałem się ze stwierdzeniami, że finał Ligi Mistrzów wcale nie jest najważniejszy dla zespołu Simone Inzaghiego. Może mi to Pan wyjaśnić jak to możliwe?
To jest bardzo proste. Najważniejsze były, są i będą zawsze rozgrywki Serie A. To dla każdej włoskiej drużyny zawsze jest priorytet. Nie inaczej było w przypadku Interu. Celem głównym dla Nerazzurrich było zajęcie miejsca w pierwszej czwórce w tabeli, aby zapewnić sobie udział w kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Z punktu widzenia finansowego ma to ogromne znaczenie, bo awans do elitarnych rozgrywek wiadomo, że wiąże się z konkretnymi korzyściami. W każdym razie w kontekście rangi rozgrywek fani Interu zawsze przede wszystkim koncentrują się na rodzimych rozgrywkach.
Co może przemawiać za wygraną Interu w starciu z Manchesterem City?
Forma z ostatnich tygodni. Inter, gdy już zaczął zwyciężać, to był nie do zatrzymania. Pokonywał każdego, jak leci. Nikt nie potrafił go zatrzymać. Najwyższa dyspozycja przyszła w odpowiednim momencie.
Po stronie The Citizens jest natomiast maszynka do zdobywania bramek w postaci Erlinga Haalanda…
Podobne tematy były poruszane, gdy Inter mierzył się w tym sezonie z Barcą. Wówczas pytano mnie często, jak można zatrzymać Roberta Lewandowskiego. Bez wątpienia mowa o wysokiej klasy napastnikach. Aczkolwiek w pierwszym meczu Polak praktycznie nie miał kontaktu z piłką. W drugim miał ją dwa razy przy sobie i zdobył dwie bramki. Mecz meczowi nierówny. Trudno powiedzieć, czego spodziewać się po Haalandzie. Poza tym zdobył już tyle bramek, że może już mu wystarczy i sobie trochę odpocznie pod tym względem (śmiech).
Inter ma Lautaro Martineza, ale kto wie, czy czarnym koniem finału nie będzie Edin Dzeko.
To zawodnik, mający niezwykłe doświadczenie i klasę. Poza tym w przeszłości bronił barw Manchesteru City. Dla tego typu zawodnikó jak Dzeko, to jest najpewniej ostatnia okazja na odniesienie tak spektakularnego sukcesu, jak ewentualne zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Dlatego jestem pewny, że w przypadku takich graczy poziom koncentracji i zaangażowania będzie na 120 procent. Czy to wystarczy, aby pokonać Manchester City? Najpewniej nie, ale rywal na pewno będzie miał problemy.
Inzaghi mna dwie twarze
Nie sposób nie zapytać w kontekście Interu o Simone Inzaghiego. To odpowiednia osoba w odpowiednim miejscu?
Muszę powiedzieć, że mam twardy orzech do zgryzienia z odpowiedzią na to pytanie. Z jednej strony Inter z tym trenerem awansował do finału Ligi Mistrzów, wygrał Coppa Italia oraz Superpuchar Włoch, ale z drugiej poniósł aż dwanaście porażek w Serie A w tym sezonie. To niedopuszczalne, aby zespół z takimi ambicjami jak Inter, przegrywał tyle razy. Trener miał zdecydowanie problem, aby odpowiednio motywować zespół. Za Inzaghim nie przemawia też to, że nigdy nie ma przygotowanego planu B na spotkanie. Jeśli coś nie układa się po jego myśli, to nie jest w stanie z tym już nic zrobić. Ma swój stały schemat 3-5-2 i trzyma się tego. Nawet jeśli robił zmiany, to zwykle nie miało to miejsca w odpowiednim momencie.
Sporo złego Pan powiedział o trenerze Interu. A są jakieś pozytywy?
Oczywiście, że tak. To bardzo spokojny i stonowany człowiek. Kulturalny i wyrozumiały. Nie można też zapominać o tym, że przez długi czas nie mógł liczyć na Romelu Lukaku i Edina Dzeko w optymalnej dyspozycji. Podsumowując, trener Inzaghi ma dwie twarze. Pierwsza to ta bardzo dobra pucharowa i druga ta gorsza, bo ligowa. Nie można też zapominać o tym, że aktualny szkoleniowiec mediolańczyków, mając do wygrania jeden decydujący mecz, to wygrywał prawie wszystko, co było do wygrania. Ma na swoim koncie osiem finałów, w których wygrał siedem. Przegrał tylko raz z Juventusem jako trener Lazio. To może być na pewno jeden z argumentów za ewentualnym zwycięstwem Interu w Stambule z Man City.
Wiem, że jedną rzeczą trener Inzaghi jednak Panu mocno odpadł. Proszę o tym opowiedzieć.
Wiadomo, że Inter szukał nowego napastnika. Dużo mówiło się o tym, że dołączyć do Nerazzurrich ma Paulo Dybala. Bardzo liczyłem na taki transfer. Tymczasem trener postawił weto nad tą transakcją, bo wolał Joaquina Correę. Kompletnie to jest niezrozumiałe dla mnie. Jak można decydować się na Correę, mając do wyboru Dybalę? Nie rozumiałem wcześniej tej decyzji i dzisiaj też tego nie rozumiem. Taką decyzję podjął jednak Simone Inzaghi. Tego mu nie daruję. To jakieś kompletne nieporozumienie.
Finał może decydować o przyszłości trenera Interu?
Nie ma tematu zwolnienia Simone Iznaghiego w przypadku porażki z Manchesterem CIty. Jeśli Inter przegra w sobotę, to na pewno nikt nie będzie miał pretensji do trenera, bo każdy wie, jakie są różnice między oboma klubami. Przede wszystkim chodzi o aspekt finansowy. Inter praktycznie co roku musi sprzedać kluczowych zawodników. Tak było z Romelu Lukaku, Achrafem Hakimim, wkrótce odejdzie Milan Skriniar. Wynik w finale Ligi Mistrzów nie będzie miał w związku z tym żadnego znaczenia w kontekście przyszłości Simone Inzaghiego. Kluczowe może być jednak to, że w lidze włoskiej Inter pod wodzą tego trenera zaliczył 12 porażek i zakończył sezon, mając 18 punktów mniej od SSC Napoli. To jest szeroko omawiane we Włoszech i często poruszane w kontekście przyszłości Inzaghiego.
Czas odbudowy calcio
Na zakończenie proszę odpowiedzieć, czy można naprawdę mówić o renesansie włoskiego calcio, biorąc pod uwagę, że przedstawiciele Serie A zdominowali półfinały europejskich pucharów?
Na pewno nie można mówić, że to był przypadek. Po prostu włoskie drużyny miały świetnych trenerów i gra włoskich zespołów w kluczowych spotkaniach konkretnych rozgrywek była tego następstwem. Kto wiem, czy kluczowym czynnikiem nie było też to, że Włosi nie grali na mundialu w Katarze. Mieli zatem odpowiednio dużo sił i determinacji, aby namieszać w europejskich pucharach.
Czytaj więcej: Finał LM: Biznesowe starcie jednoznacznie wygrywa Manchester City
Komentarze