Milan nie powiedział ostatniego słowa w Lidze Mistrzów
AC Milan przystępował do meczu z Club Brugge z koniecznością zwycięstwa po dwóch porażkach. Pierwsze 20 minut nie wróżyło jednak nic dobrego – chaos taktyczny, brak skutecznego pressingu i niepewna obrona mogły szybko pogrążyć Rossonerich. Tylko dzięki świetnym interwencjom Mike’a Maignana Milan uniknął straty bramki po strzale Greka Tziolisa. Jednak przypadkowy gol Pulisica dał drużynie chwilę oddechu, ale Club Brugge zdołało wyrównać, grając nawet w osłabieniu.
Decydujący moment nadszedł, gdy Fonseca zaskoczył wszystkich swoimi zmianami – z boiska zeszli Leao i Loftus-Cheek, a ich miejsca zajęli Okafor i Chukwueze. To właśnie oni zapewnili drużynie kluczowe asysty. Gdyby nie interwencja VAR, moglibyśmy także mówić o historycznym golu Camardy w Lidze Mistrzów.
Paulo Fonseca zyskuje coraz większe uznanie, nawet wśród swoich dotychczasowych krytyków. Portugalczyk zdobył zaufanie dzięki bezpośredniej komunikacji oraz odważnym decyzjom taktycznym. Jego wizja ofensywnej i ambitnej gry idealnie pasuje do potencjału Milanu. Fonseca pokazuje, że nie boi się bronić swoich przekonań, nawet gdy spotyka się z krytyką. To dostrzegł również Zlatan Ibrahimović. – Fonseca powinien być sobą, to on jest trenerem. Widzę, że drużyna poprawia się, choć potrzebuje jeszcze stabilności – powiedział Szwed przed meczem.
Milan pod wodzą Fonseki ma jeszcze wiele do zrobienia, aby stać się realnym pretendentem do scudetto. Biorąc pod uwagę zamieszanie po niedawnej porażce z Fiorentiną, wynik meczu z Brugge jest znaczącym krokiem naprzód. Zespół uwierzył także, że może jeszcze sporo namieszać w tegoroczne edycji Ligi Mistrzów.
Zobacz również: Walka o organizację finału Ligi Mistrzów. UEFA ma dwie kandydatury
Komentarze