Borussia Dortmund była o krok od sprawienia niespodzianki w pierwszym ćwierćfinałowym spotkaniu z Manchesterem City. Podopieczni Josepa Guardiola dopiero w ostatniej minucie rozstrzygnęli na swoją korzyść losy rywalizacji na Etihad Stadium. Wtorkowe spotkanie zakończyło się wygraną 2:1 Obywateli.
Faworyt w Manchesteru
Manchester City do dwumeczu z Borussią Dortmund przystępował w roli zdecydowanego faworyta. Świetnie spisujący się w tym sezonie podopieczni Josepa Guardioli liczyli na wypracowanie sobie solidnej zaliczki w pierwszym meczu na Etihad Stadium. Hiszpański szkoleniowiec zaskoczył jednak wyjściowym składem, nie desygnując do gry od pierwszej minuty żadnego z nominalnych napastników.
Pierwszą groźniejszą sytuację w siódmej minucie niespodziewanie stworzyli goście z Dortmund. Jude Bellingham ograł w polu karnym Kyle’a Walkera i uderzył z lewej jego strony. Na posterunku był jednak Ederson, który odbił futbolówkę. Bramki doczekaliśmy się za to w 19. minucie po przeciwnej stronie boiska. Świetną zespołową akcję uderzeniem z pięciu metrów wykończył Kevin De Bruyne, a w roli asystenta wystąpił Riyad Mahrez. Wszystko rozpoczęło się od fatalnego błędu Emre Cana w rozegraniu.
Kilkanaście minut później gospodarze domagali się rzutu karnego za rzekomo nieprzepisowe zachowanie Cana. Prowadzący to spotkanie sędzia Ovidiu Hategan po skorzystaniu z systemu VAR nie zdecydował się na podyktowanie jedenastki. W 37. minucie rumuński arbiter nie uznał również gola strzelonego przez Bellinghama, który przed oddaniem strzału faulował bramkarza Manchesteru City.
Haaland sprawił problemy
Gospodarze zdawali sobie sprawę, że muszą w tym meczu uważać przede wszystkim na Erlinga Haalanda. Norweg w tej edycji imponuje formą strzelecką i niewątpliwie do meczu przystępował z nadzieją na poprawienie swojego dorobku bramkowego. Swoją okazję do zdobycia gola miał w 48. minucie, gdy wygrał pojedynek z Rubenem Diasem i znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Brazylijczyk nie dał się jednak pokonać.
W drugiej połowie więcej dogodnych sytuacji do zdobycia bramki stwarzał sobie jednak Manchester City. W 65. minucie na 2:0 powinien podwyższyć Phil Foden, ale jego strzał z około ośmiu metrów świetnie wybronił Marwin Hitz. Dziesięć minut później na uderzenie zza pola karnego zdecydował się De Bruyne, ale futbolówka przeszła tuż obok słupka.
To jednak podopieczni Edina Terzicia w 84. minucie trafili do siatki. W 84. minucie do wyrównania doprowadził Marco Reus, który wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem rywali po podaniu Marco Reusa. W tym momencie wydawało się, że goście wywiozą z Manchesteru bardzo dobry rezultat. Ostatnie słowo należało jednak do podopiecznych Josepa Guardioli. W 90. minucie losy spotkania na korzyść gospodarzy rozstrzygnął Phil Foden, który zdobył zwycięskiego gola po podaniu Ilkaya Guendogana.
Komentarze