Rewanż ćwierćfinału Real Madryt – Chelsea dostarczył niebywałych emocji. Przez moment The Blues cieszyli się z awansu do półfinału. W końcówce Królewskich z poważnych tarapatów uratował Rodrygo. Gol Brazylijczyka zapewnił gospodarzom dogrywkę, w której znów przypomniał o sobie Karim Benzema. Ostatecznie pojedynek zakończył się wynikiem 2:3. Natomiast dwumecz padł łupem gospodarzy, którzy awansowali do półfinału (5:4)
Chelsea uciszyła Bernabeu
Real Madryt nie spodziewał się takich problemów w rewanżu. Chelsea zaczęła odrabiać straty wraz z upływem kwadransa. Podopieczni Thomasa Tuchela objęli prowadzenie za sprawą Masona Mounta. Wcześniej cały zespół rozegrał składną akcję, w której kluczowym zagraniem popisał się Timo Werner. Wówczas wychowanek gości znalazł trochę wolnego miejsca i po przekroczeniu pola karnego huknął w kierunku prawego słupka.
Londyńczycy uwierzyli, że mogą odwrócić losy dwumeczu. Natomiast Królewscy automatycznie stracili na jakości. Zaczęło robić się nerwowo, co widać było po mowie ciała Karima Benzemy czy Viniciusa. Do tego również Carlo Ancelotti miał zrzędną minę, bo jego podopieczni w niczym nie przypominali zespołu ze Stamford Bridge.
Tymczasem o porządek na murawie świetnie dbał Szymon Marciniak. Polski sędzia do przerwy pokazał dwie żółte kartki. Tempo pojedynku było szybkie, ale nie wydarzyło się nic dyskusyjnego. Pierwsza połowa zdecydowanie na plus dla Chelsea. Obrońcy tytułu zaprezentowali dobry futbol, jednak w większości akcji brakowało odrobinę skuteczności.
Wielkie problemy Królewskich po przerwie
Kiedy wydawało się, że w drugiej połowie Real Madryt spróbuje doprowadzić do remisu, piłka wpadła do siatki gospodarzy. Wszystko, dzięki Rudigerowi. Niemiecki defensor wykorzystał zakłopotanie defensorów Królewskich i wyskoczył najwyżej do zagrania Masona Mounta z rzutu rożnego. Strzał głową okazał się na tyle precyzyjny, że Courtois nie miał szans na skuteczną interwencję.
Carlo Ancelotti nie dowierzał w postawę swoich graczy. Włoch przecierał oczy ze zdumnienia, kiedy w 62. minucie Marcos Alonso wpakował futbolówkę do siatki. Wychowanek Realu Madryt wbiegł w pole karne, nabił obrońcę i szczęśliwie wystawił sobie piłkę do strzału z ostrego kąta. Radość ekipy z Londynu trwała jednak krótko, ponieważ do akcji wkroczył VAR. Polscy sędziowie dopatrzyli się zagrania ręką, stąd też te trafienie nie mogło zostać uznane.
Na boiskowe wydarzenia chwilę później odpowiedział Karim Benzema. Tym razem Francuz sprytnym strzałem trafił tylko w poprzeczkę.
Niebywała końcówka
Real Madryt szukał kontaktowego gola, który pozwoliłby na chwilę oddechu. Z kolei Chelsea nie miała w planach obrony korzystnego rezultatu. Londyńczycy wciąż mknęli do przodu, a nieoczekiwanym bohaterem gości na kilka minut został Timo Werner.
Niemiecki napastnik zakręcił defensorami Los Blancos i w ostatnim momencie uderzył po dalszym słupku. Piłka wtoczyła się do bramki, a Real Madryt był za burtą elitarnych rozgrywek.
Wydawało się, że gospodarze już się nie podniosą. Tymczasem błysk Luki Modricia znów dał o sobie znać. Chorwat świetnie podał do Rodrygo, a ten bez przyjęcia uderzył w kierunku prawego rogu bramki. Brazylijczyk przywrócił tym samym swój klub do walki o przepustkę do wielkiego półfinału.
Chelsea zrobiła wszystko, co tylko mogła. Trzy strzelone gole prawie umieściły The Blues w kolejnej rundzie. Wynik jednak do złudzenia przypomina ten z Londynu, więc zwycięzce spróbowała wyłonić dogrywka.
Benzema znów zmienił oblicze całego spotkania
Dodatkowe minuty lepiej wykorzystali piłkarze Ancelottiego. Real Madryt zaczął grać we własną grę. Fani głośno dopingowali swój klub, co momentami wyprowadzało z równowagi zawodników Chelsea. Madrytczycy zaczęli prowokować przeciwników. To później zemściło się na obrońcach tytułu.
W 96. minucie Karim Benzema otrzymał świetne podanie od Viniciusa. Brazylijczyk zagrał wprost na głowę Francuza, który znów zdobył gola głową, a przy okazji wyprowadził Los Blancos na prowadzenie w dwumeczu.
Pomimo wielu dogodnych sytuacji z obu stron, futbolówka nie wpadła w dalszej części dogrywki do siatki. Londyńczycy za szybko uwierzyli w sukces. Z drugiej strony, Real Madryt udowodnił, że zawsze należy grać do końca.
Co więcej, posadę trenera Królewskich uratował również Carlo Ancelotti, który przy porażce 0:3 automatycznie otrzymałby wypowiedzenie umowy pod koniec sezonu. Niemniej jednak, do półfinału trafiły dwie hiszpańskie ekipy, na co mało kto tak w ogóle stawiał.
Komentarze