Piotr Włodarczyk: gdyby Legia nie miała tak dobrych zawodników, dziś nikt nie mówiłby, że jest problem

Piłkarze Legii Warszawa
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Piłkarze Legii Warszawa

– Kłopotem nie jest słaba kadra Legii, a tak mocna, że mamy na tyle dobrych piłkarzy, że dopiero co grali na mistrzostwach Europy. Gdyby ich zespoły odpadły wcześniej, oni byliby już dostępni na mecz z Bodo i nikt dziś nie mówiłby, że jest jakiś problem – mówi w rozmowie z Goal.pl Piotr Włodarczyk, były napastnik Legii Warszawa.

  • W środę o godz. 20 Legia Warszawa zmierzy się z Bodo/Glimt w meczu o awans do kolejnej rundy el. LM
  • W rozmowie z nami Piotr Włodarczyk twierdzi, że zwycięstwo w Norwegii, wbrew powszechnej opinii, nie było jakąś ogromną niespodzianką
  • Z byłym napastnikiem Legii rozmawiamy o sytuacji kadrowej klubu, nowych nabytkach, ewentualnej grze parą Emreli-Pekhart w ataku i tym, na co stać zespół Czesława Michniewicza

Po losowaniu el. LM wszyscy podkreślali – nie dało się trafić gorzej. A jednak Legia wygrała z Bodo na wyjeździe, na sztucznej nawierzchni, w dodatku prowadząc od początku do końca meczu, przez długi czas dwoma bramkami. Możemy mówić o niespodziance?

Nie chciałbym określać tego tym słowem, bo Legia przecież swoją siłą też dysponuje i nie mogliśmy z góry zakładać, że nie będzie w stanie wygrać. Ale faktycznie przed losowaniem wszyscy trzymali kciuki, żeby tylko nie trafić na Bodo, bo trudniejszego rywala do sparowania nie było. Choć ocenialiśmy ichprzez pryzmat poprzedniego sezonu, w którym zdominowali swoją ligę w niesamowity sposób. Dziś możemy śmiało powiedzieć: to już nie jest ten sam zespół. Odeszło dwóch napastników, mają swoje problemy z kontuzjami i nawet, jeśli to wciąż dobry i wartościowy zespół, to jednak nie tak mocny, jak wcześniej. Ale nie deprecjonowałbym tego, co zrobiła w Norwegii Legia. Miała cały czas mecz pod kontrolą, nie było jakiejś groźby, by mogła przegrać. Być może nie powinna się tak głęboko cofnąć przy 3:2, ale najważniejsze, że przywiozła ostatecznie bardzo dobry wynik. Przed rewanżem zadanie nie jest łatwe, ale jeśli wyjdą na podobnym poziomie koncentracji, co przed tygodniem, to będzie dobrze.

Gdy oglądał pan pierwszy mecz, miał pan momenty, w których myślał – OK, Legia prowadzi, ale widzę w Norwegach potencjał do odrobienia strat?

Oczywiście. Jedna bramka dla Bodo może sporo namieszać. A jej strzelenia nie rozpatrywałbym w kategoriach cudu. Mają dobrych technicznie piłkarzy, grają też inaczej niż większość zespołów z Norwegii, bo widzieliśmy grę podaniami raczej z unikaniem długich piłek. Były momenty, gdy udało się im zepchnąć Legię trochę niżej. Daleko jestem od oceny, że ten dwumecz już jest wygrany.

Jakiego meczu spodziewa się pan dziś?

Myślę, że Legia zaatakuje, bo jak by nie patrzeć, wszyscy są spragnieni grania przy kibicach. Spodziewam się żywiołowego dopingu, a w takich meczach trudno o nastawienie pod tytułem: bronimy się. Obstawiam, że Legia będzie chciała strzelać bramki, choć pamiętajmy, w jakim momencie sezonu jest ten zespół. Dlatego nie skupiałbym się po meczu na rozmowie o stylu, bo on teraz jest drugorzędny. Znacznie ważniejszy jest cel, a tym jest awans. Gdyby mecz przebiegał inaczej, niż mówię, i zakończył się remisem po przeciętnej grze, to na pewno zostanie to wybaczone.

Czy Legia ma wystarczającą kadrę na walkę o Ligę Mistrzów? Z Bodo na wahadle z konieczności grał np. Kacper Skibicki, który wprawdzie zanotował dwie asysty, ale w jakiś sposób o kadrze Legii świadczy to, że piłkarz przystosowany do gry w innym sektorze boiska debiutuje na danej pozycji w tak ważnym meczu.

To ja przekornie odpowiem, że kłoptem nie jest słaba kadra Legii, a tak mocna, że mamy na tyle dobrych piłkarzy, że dopiero co grali na mistrzostwach Europy. Gdyby ich zespoły odpadły wcześniej, oni byliby już dostępni na mecz z Bodo i nikt dziś nie mówiłby, że jest jakiś problem. A na prawym wahadle widzielibyśmy Juranovicia. Przecież bez sensu byłoby kupowanie na szybko piłkarza na prawe wahadło, gdy się wie, że Juranović za chwilę wróci. A dziś tam może grać trzech piłkarzy, bo oprócz Chorwata i Skibickiego, jest też Johansson.

Wiadomo, jak ważną rolę pełni w zespole Josip Juranović. Tylko że wokół niego jest mnóstwo plotek o możliwych klubach, do których miałby odejść. Jak wielkim problemem dla trenera może być praca z piłkarzem, który dziś jest i znaczy bardzo dużo, ale jutro może go już nie być? Czy jest ryzyko, że jeśli odejdzie jeszcze w trakcie eliminacji, w jakiś sposób rozbije to zespół?

Każdy w Legii zdaje sobie sprawę, że Juranović stał się na tyle łakomym kąskiem, że w każdej chwili może pojawić się za niego oferta nie do odrzucenia. Dlatego jestem pewien, że w klubie z tyłu głowy mają przygotowane jakieś zastępstwo i wytypowanego piłkarza, którego w razie potrzeby ściągnie się do Warszawy. Ale to daleko wybiegające myśli, bo póki co trener Michniewicz ma zawodnika do gry i nie ma powodu, by się zastanawiał nad przyszłością. Wierzę, że Juranović też jest profesjonalistą i skupia się tylko na tym, co tu i teraz.

Mecz w Norwegii miał jednego zdecydowanego bohatera. Mahir Emreli mówi, że liczy na współpracę z Tomasem Pekhartem. Pana zdaniem tak się stanie i naturalną taktyką po powrocie Pekharta będzie znów 3-5-2?

Trener powtarzał często w wywiadach, że on też jest zwolennikiem gry na dwóch napastników, a taka dwójka może się uzupełniać. Tomek jest królem strzelców, miał sezon życia, pojechał na Euro i jest w dobrej formie. Emreli lubi grać kombinacyjnie, cofnąć się, wyjść do rozegrania, opuścić pole karne i poszukać miejsca gdzieś indziej. Nie widzę przeszkód, by ci dwaj piłkarze grali obok siebie.

Emreli póki co wejście miał fantastyczne, ale z nowych nabytków z Bodo zagrali także Mattias Johansson i Ernest Muci. Da się coś powiedzieć o ich grze na podstawie tych 10 minut, gdy byli na boisku?

To trochę za krótko, by ich oceniać. O dłuższy występ też było ciężko, bo Skibicki prezentował się bardzo dobrze, zwłaszcza w ofensywie, i zmiana nastąpiła dopiero w momencie, gdy trzeba było nieco przypilnować wyniku. Dlatego wszedł Johansson, który miał zabezpieczyć tyły, bo po naszej prawej stronie narastało zagrożenie ze strony Bodo. Muci też wszedł na końcówkę, a ocenianie po epizodach może być bardzo błędne.

Może inaczej. Po którym nabytku obiecuje pan sobie najwięcej?

Nie będę oryginalny i odpowiem, że po Emrelim. Widać, że potrafi grać w piłkę, ma łatwość w strzelaniu bramek, a do tego jest technicznie bardzo dobry.

To na koniec jeszcze zabawmy się w jasnowidza. Gdyby miał pan przewidzieć, jak skończy się europejska przygoda Legii w tym sezonie, będzie to Liga Mistrzów, Europy, Konferencji, czy nie uda się zakwalifikować nigdzie?

Tego ostatniego nie biorę w ogóle pod uwagę, jestem pewien, że Legia gdzieś się zakwalifikuje. Myślę, że jeśli do Ligi Europy, to nikt nie będzie narzekał. Ale nie chciałbym tak do tego podchodzić, bo przecież wciąż gra toczy się o Ligę Mistrzów. Jeśli uda się przejść Bodo, trafimy na Florę Tallin i będziemy faworytami. Schody zaczną się później, ale to piłka nożna. Nie takie historie pisała, jak ewentualny awans Legii do Ligi Mistrzów w tym sezonie.

Komentarze