- Po pierwszym spotkaniu z FC Kopenhagą piłkarze Rakowa Częstochowa mogą czuć rozczarowanie
- Mistrz Polski zaliczył samobójcze trafienie, a także stracił szybko kontuzjowanego Jeana Carlosa
- Częstochowianie skierowali też piłkę do siatki, ale po ultramilimetrowym spalonym VAR anulował gola
Raków – Kopenhaga: pechowy samobój i milimetrowy spalony
Raków Częstochowa do wtorkowej potyczki z FC Kopenhagą przystępował jako pierwszy polski zespół od 2016 roku, który miał szanse wywalczyć awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Drużyna Dawida Szwargi we wcześniejszych sześciu spotkaniach na europejskiej scenie nie przegrała ani razu, notując pięć zwycięstw i jeden remis. W każdym razie Duńczycy mieli wyżej zawiesić poprzeczkę.
Na pierwszego gola nie trzeba było długo czekać. Padł już w dziewiątej minucie i to w najgorszy dla gospodarzy sposób. Po akcji lewą stroną boiska i długim rozegraniu w końcu piłka trafiła do Mohameda Elyounoussiego. Norweg oddał strzał, po którym futbolówka odbiła się od Bogdana Racovitana i ekipa z Danii objęła jednobramkowe prowadzenie.
Radość kibiców Rakowa na ArcelorMittal Park wybuchła natomiast 39. minucie, ale jak się później okazało przedwcześnie. Wówczas piłkę do siatki skierował Giannis Papanikolau, który strzałem głową zdobył bramkę po odegraniu jej głową przez Milana Rundicia. Sytuacja była jednak analizowana przez VAR i finalnie trafienie mistrza Polski zostało anulowane z powodu spalonego. Do przerwy wynik już się nie zmienił.
W drugiej połowie Raków szukał okazji do tego, aby wyrównać stan rywalizacji. Pierwsza poważniejsza próba po zmianie stron miała miejsce w 58. minucie, gdy na strzał sprzed pola karnego pozwolił sobie Deian Sorescu. Pomysł całkiem niezły. Niemniej po jego próbie piłka nieznacznie przeleciała nad poprzeczką.
W ostatnim kwadransie rywalizacji bramki szukał jeszcze Adnan Kovacević. Oddał strzał, ale próba Bośniaka była niecelna. Szanse miał też Fabian Piasecki, ale również bez efektu i ostatecznie spotkanie zakończyło się skromną wiktorią FC Kopenhagi. Mimo że jeszcze w samej końcówce podopieczni Dawida Szwargi rozpaczliwymi wrzutkami starali się niepokoić defensywę rywali, to nic to już nie dało. Rewanżowa potyczka odbędzie się już 30 sierpnia w środę o godzinie 21:00.
Komentarze