Liga Mistrzów kocha niespodzianki? Inter może podążyć drogą wielu sensacyjnych triumfatorów

Dawid pokonujący Goliata; kopciuszek pochodzący z małego miasteczka ogrywający w dramatycznych okolicznościach hegemona. Kto nie kocha takich piłkarskich historii? Kierowanie ich w stosunku do tegorocznego finału Ligi Mistrzów byłoby sporym nadużyciem i brakiem szacunku do osiągnięć i jakości Interu Mediolan. Niemniej jednak odnotować należy, że większość globu typuje zwycięstwo Manchesteru City. Znajduje to również odzwierciedlenie w kursach bukmacherskich. Różnica w przypadku obu drużyn, biorąc pod uwagę ich siłę, jest mimo wszystko kolosalna. Historia finałów Ligi Mistrzów bogata jest jednak w przypadki zaskakujących rezultatów.

Inter Mediolan
Obserwuj nas w
Imago Na zdjęciu: Inter Mediolan
  • Manchester City postzregany jest jako murowany faworyt sobotniego finału Ligi Mistrzów
  • W historii rozgrywek wielokrotnie padały zaskakujące rezultaty
  • Benfika w 1962 roku, Olympique Marsylia w sezonie 1992/93, a także Chelsea w rywalizacji z Bayernem w roku 2012 potrafiły sprawić niespodzianki i sięgnąć po puchar, choć nie były faworytami

Guardiola jak Midas, ale pucharu Ligi Mistrzów nie dotknął

Kiedy jak nie teraz? Zdają się pytać nawzajem kibice Manchesteru City, który typowany jest do roli wyraźnego faworyta w finale Ligi Mistrzów. Obywatele niczym buldożer w rundzie wiosennej demolowali kolejnych rywali, oczywiście nie wliczając w to kilku ostatnich kolejek Premier League, w których ich skład był mocno rezerwowy. A i stawka żadna. Pep Guardiola marzy o sięgnięciu po puchar Ligi Mistrzów z The Citizens. Dwa lata temu mógł popatrzeć na niego zza szyby ze srebrnym medalem na szyi. Wówczas to Chelsea okazała się lepsza, a Thomas Tuchel taktycznie pobił Guardiolę. 

Z perspektywy 2023 roku aż trudno wyobrazić sobie, że to Chelsea sięgnęła w Porto po puchar Ligi Mistrzów. Obecnie The Blues zarządzani są przez Todda Boehly’ego ze strategią rodem z Monopoly i bliżej było im do spadku z Premier League, aniżeli walki o tytuł mistrzowski. Pep na pewno drugi raz tych samych błędów nie popełni, choć na horyzoncie pojawiła się potencjalna pułapka w postaci zlekceważenia rywala, którym tym razem będzie Inter.

Ranking ELO – wymierna ocena siły drużyn

Nerazzurrim daleko do formy i polotu Manchesteru City. FC Barcelona gorzko przekonała się jednak, że chwila nieuwagi i niefrasobliwość w obronie są wodą na młyn dla Lautaro Martineza i spółki. Nie muszą oni wcale stać na straconej pozycji przed sobotnim starciem w Stambule. Nie trzeba głęboko szukać, żeby znaleźć przykłady finałów Ligi Mistrzów, w których kibice byli świadkami niespodzianek. Użytecznym narzędziem do porównywania potencjału drużyn jest ranking ELO (od nazwiska twórcy, Arpada Elo). Dzięki niemu możemy łatwo zaobserwować, kto przybiera bluzę z napisem “faworyt”. 

W tabeli zwycięzcy finałów zostali wpisani niestety błędnie, na opak

Pozwala on obliczać i oceniać względną siłę zespołów. System bazuje na wynikach meczów, za które przyznawane są punkty. Jeśli wygrasz mecz z silniejszym przeciwnikiem, twój ranking wzrośnie bardziej niż w przypadku wygranej z słabszym rywalem. Uwzględnia on również oczekiwany wynik, czyli jakie były prognozy dotyczące rezultatu meczu. 

W ujęciu historycznym różnica w punktacji rankingu ELO między Manchesterem City i Interem Mediolan jest siódmą największą w historii finałów Ligi Mistrzów. Wynosi ona aż 182 punkty. Wielokrotnie jednak to drużyny z mniejszą punktacją, lub jak kto woli underdogi, potrafiły sprawiać niespodzianki i wygrywać. A przykłady można mnożyć. Oto trzy największe zaskoczenia w finałach Ligi Mistrzów.

Puchar Eusebio

Za największą sensację w historii finałów Ligi Mistrzów uchodzi mecz z roku 1962. Wtedy rozgrywki nosiły jeszcze miano Pucharu Mistrzów, a ich system odległy był obecnie nam znanemu. W ośmiobramkowym thrillerze górą okazała się Benfika, która pokonała Real Madryt 5:3. Fenomenalny występ zanotował wówczas Eusebio, który strzelił dwa gole i walnie przyczynił się do sukcesu portugalskiej drużyny. 

W hołdzie legendarnemu zawodnikowi tamtejszy sukces określa się potocznie mianem “pucharu Eusebio”. Mistrz Portugalii rok wcześniej w finale pokonał FC Barcelonę. To jednak Real Madryt, napakowany gwiazdami miał w 1962 roku wygrać i dopisać sobie szóste już trofeum. W ramach ciekawostki warto dodać, że różnica między zespołami w rankingu ELO wynosiła dokładnie 216 punktów na korzyść Królewskich.

Triumf Marsylczyków w oparach afery korupcyjnej

26 maja 1993 roku rozegrano pierwszy w historii finał Ligi Mistrzów. W rozgrywkach w odmienionej i unowocześnionej formule triumfował Olympique Marsylia. Marsylczycy w finale pokonali AC Milan, który w trakcie fazy grupowej imponował, nokautując kolejnych rywali. Podopieczni Fabio Capello przed finałem stracili w całych rozgrywkach zaledwie jedną bramkę. Mimo to w kluczowym spotkaniu musieli uznać wyższość rywala z Marsylii.

Paolo Maldini, Marco van Basten, a nawet Frank Rijkaard nie wystarczyli do pokonania Olympique, choć po latach wydarzenia z tamtego meczu wspominane są raczej z niesmakiem. Bohater zespołu z Marsylii i strzelec jedynego gola, Basile Boli skończył karierę van Bastena kilkoma ostrymi wejściami.

Jakby tego było mało, piłkarze OM zostali niedługo później oskarżeni i skazani za korupcję. Udowodniono im przekupienie zawodników Valenciennes. Zwycięstwo otworzyło im drogę do mistrzostwa Francji. W konsekwencji tego zespołowi odebrano tytuł mistrzowski, a także spotkała go degradacja. Olympique Marsylia zapisał się w historii jako pierwszy i jedyny triumfator Ligi Mistrzów, który nie bronił tytułu w kolejnym sezonie.

Historyczny sukces Chelsea

Triumf w Lidze Mistrzów jest marzeniem wielu piłkarzy. Jeszcze lepszy ma smak, kiedy odnosi się go grając na własnym stadionie. Czuli go już niemal na czubku języka zawodnicy Bayernu Monachium w sezonie 2011/12. Bawarczycy prowadzili do 89. minuty 1:0 po trafieniu Thomasa Muellera. Już byli w ogródku, już witali się z gąską. Piękny sen Die Roten brutalnie przerwał Didier Drogba. Iworyjczyk w dramatycznych okolicznościach zaraz przed końcem meczu doprowadził do wyrównania, a finał rozstrzygał się dopiero w rzutach karnych. 

Specjaliści od jedenastek poczuli się chyba zbyt pewnie i po pudłach Ivicy Olicia i Bastiana Schweinsteigera mogli ze łzami smutku w oczach patrzeć na biegnących w szale i ze łzami, tyle że wzruszenia zawodników Chelsea. The Blues pierwszy raz sięgnęli po puchar Ligi Mistrzów. Do triumfu poprowadził ich dla wielu kompletny żółtodziób, tymczasowy trener, Roberto Di Matteo. 12 lat po tym sukcesie Włoch pełni rolę doradcy w koreańskim Jeonbuk Hyundai Motors.

Presja nie ciąży na Interze

W kontekście tak ważnych meczów, jak finał Ligi Mistrzów często przewija się pojęcie presji. Zdecydowanie więcej obiecujemy sobie po Manchesterze City. Czym tym razem zaskoczy Guardiola? Czy Obywatele zagrają od początku ustawieni ofensywnie. Czy Erling Haaland jest obecnie najlepszym napastnikiem na świecie? Pytania mnożą się wprost proporcjonalnie do oczekiwań kibiców The Citizens

Simone Inzaghi tymczasem może w spokoju usiąść w gabinecie, siorbać kawkę i przygotowywać taktykę swojego zespołu. Ostatni triumf włoskiej drużyny w finale Ligi Mistrzów przypada na sezon 2009/10. Nerazzurri nie dali wówczas szans Bayernowi. Czy uda im się powtórzyć tak znakomity mecz? Śmiem wątpić. A może jednak nie?

Przeczytaj też: “Manchester City Guardioli nie jest najlepszą drużyną na świecie”

Komentarze