- Atletico Madryt przegrało przed trzema tygodniami 0:1
- Do przerwy na Civitas Metropolitano padły dwie bramki – po jednej dla każdej ze stron
- Ostatecznie o wyniku zadecydowała emocjonująca seria rzutów karnych
Dimarco otworzył wynik, ale to nie podcięło skrzydeł Atletico
Trzy tygodnie temu na Stadio Giuseppe Meazza, Inter Mediolan pokonał Atletico Madryt (1:0). Jedyną bramkę strzelił wówczas Marko Arnautović. Dała ona Nerazzurrim niewielką przewagę przed rewanżem.
Na Civitas Metropolitano od pierwszych minut lepiej prezentowali się gospodarze. Nieskuteczność odbiła się jednak madrytczykom czkawką. W 33. minucie Inter wyprowadził kontrę. Nicolo Barella wycofał w polu karnym do Federico Dimaco, a ten uderzył bez przyjęcia, dając swej drużynie prowadzenie. Ten gol nie podciął jednak skrzydeł Rojiblancos. Nie minęły dwie minuty, jak Antoine Griezmann wykorzystał niefortunne wybicie jednego z obrońców rywali i w sytuacji sam na sam pokonał Yanna Sommera.
To trafienie jest istotne o tyle, że Francuz do ostatniej chwili nie był pewny występu. Podczas pierwszego meczu z Interem doznał bowiem kontuzję kostki i wrócił do gry dopiero w rewanżu. Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry świetnie odnalazł się Memphis Depay, doprowadzając do dogrywki.
Ta jednak nie wyłoniła ostatniego ćwierćfinalisty. Zrobiła to dopiero seria rzutów karnych, w której lepsi okazali się gracze Diego Simeone. Jan Oblak obronił strzały Alexisa Sancheza i Davy’ego Klassena. Do tego w kluczowej chwili fatalnie uderzył Lautaro Martinez, kończąc nadzieje Interu Mediolan. Tym samym po fantastycznym widowisku Rojiblancos wywalczyli sobie awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, choć zdecydowanymi faworytami byli ich przeciwnicy.
Czytaj więcej: Mocne otwarcie Borussii. Sancho przymierzył z dystansu [WIDEO].
Komentarze