Tego nie spodziewał się chyba nikt. Bodo/Glimt, które jeszcze kilka miesięcy temu musiało uznać wyższość Legii Warszawa, rozstrzelało u siebie Romę (6:1) po fenomenalnej drugiej połowie.
Fantastyczny występ Bodo/Glimt, Mourinho bezradny
Roma podchodziła do czwartkowego spotkania w dobrych humorach. Rzymianie wygrali pierwsze dwa mecze i znajdowali się na najlepszej drodze do wygrania grupy. Co prawda czekał ich wyjazd do drugiej z niepokonanych w tych rozgrywkach drużyny, ale wydawało się, że przewaga jakościowa Giallorossich jest niekwestionowana.
Tymczasem po dwudziestu minutach gospodarze prowadzili już 2:0. Najpierw do siatki trafił Erik Botheim, a następnie Patrick Berg. Wówczas sprawa nie wydawała się jeszcze przegrana dla fanów Romy, bowiem przed przerwą gola kontaktowego zdobył Carles Perez.
Po zmianie stron Norwedzy nie okazali jednak ani krzty litości. Szybko po zmianie stron trafili na 3:1, a w ostatnich dwudziestu minutach dorzucili kolejne trzy gole. Podopieczni Jose Mourinho byli całkowicie zagubieni i pozwalali rywalom, których jeszcze niedawno Legia Warszawa wyrzuciła z eliminacji do Ligi Mistrzów, wbijać bramkę za bramką.
To pierwszy tak poważny cios dla Mourinho w roli szkoleniowca Giallorossich. Co prawda jego podopieczni przegrali w lidze z Lazio i Juventusem, ale były to spotkania wyrównane. Mowa też o rywalach z całkowicie innej półki. Teraz Portugalczyk musi znaleźć sposób na ponowne zmotywowanie swoich zawodników przed następnymi spotkaniami w europejskich pucharach.
Komentarze