Olkiewicz w środę #85. Bitwa holenderska, czyli o prawdziwej dyskryminacji

Nie życzymy sobie w naszym mieście rudych. Rudzi będą bezwględnie namierzani i wyprowadzani z centrum miasta, nie będą dla nich dostępne miejscowe atrakcje, wszyscy rudzi, którzy chcieliby zjawić się w mieście, muszą najpierw odebrać specjalne przepustki 80 kilometrów dalej. Tego typu utrudnienia wynikają oczywiście nie z żadnych uprzedzeń wobec rudowłosych, szanujemy fryzury w każdym kolorze, ale kiepskiej opinii, jaką rudowłosi zdobyli podczas irlandzkich imprez weselnych. Brzmi tak niedorzecznie, jak to tylko możliwe, a przecież to opis działań Holendrów wobec przyjezdnych z Polski.

Kibice Ajaksu Bakljada
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Kibice Ajaksu Bakljada
  • Awantura po meczu AZ – Legia ujawniła w pełni problemy, jakie ta “lepsza Europa” ma z “gorszą Europą”, choć należałoby zapytać: która właściwie jest którą.
  • Systemowa dyskryminacja z uwagi na wcześniejsze dokonania w prawie każdym przypadku byłaby niepoprawna politycznie, a czasem zostałaby nazwana po prostu faszyzmem – gdy jednak dotyczy kibiców, nie budzi refleksji.
  • Konsekwencje będą bardzo ważne przede wszystkim z uwagi na szeroko rozumiany PR – jak pokazuje praktyka, w obecnym świecie, zwłaszcza biznesowym, a jego składową jest futbol, dobry wizerunek jest wart o wiele więcej niż racja.

Holenderska organizacja, holenderscy i polscy kibice – mieszanka wybuchowa

Uporządkujmy fakty dotyczące zdarzeń z ubiegłego tygodnia, których najróżniejsze reperkusje będą nas (tak, nas wszystkich!) prześladować jeszcze długimi miesiącami. Do Holandii, a konkretnie do Alkmaar, na stadion miejscowego AZ, przyjeżdżała Legia Warszawa na mecz Ligi Konferencji Europy. Tak się składa, że podczas swojej wieloletniej znajomości z piłką nożną miałem okazję spotkać paru ludzi, którzy byli w Holandii, paru innych, którzy widzieli kibiców AZ oraz jeszcze kolejnych, którzy podróżowali na mecze wyjazdowe z Legią Warszawa. Ogólne wnioski oparte na relacjach kibiców również z innych państw są dość smutne. Zacznijmy od końca, czyli od kibiców Legii Warszawa. Czy kibice Legii Warszawa potrafią zrobić na wyjeździe szeroko rozumianą “trzodę”? Otóż tak, historia ich zachowań, które pozostawiały niesmak u gospodarzy jest dość długa, momentami oczywiście można upatrywać więcej winy u prowokatorów (zwłaszcza podczas hiszpańskich czy włoskich wyjazdów), czasem u samych legionistów. Nie jest wielką tajemnicą, że Legia na piłkarskich salonach kojarzy się nie tylko z fenomenalnymi oprawami i żywiołowym dopingiem, ale też pustymi trybunami w meczu z Realem Madryt bójką z fanami Borussii Dortmund oraz najróżniejszymi donosami ze strony Stowarzyszenia Nigdy Więcej oraz FARE, o czym szczegółowo opowiadał choćby Bogusław Leśnodorski.

Ale czy kibice AZ Alkmaar – a szerzej, kibice holenderscy – posiadają lepszą reputację? Legendą jest nagranie z ubiegłego sezonu, gdy kilkudziesięciu fanów AZ próbuje szturmować sektor fanów West Hamu United, pokazując na przestrzeni kilkudziesięciu sekund nieprawdopodobną niemoc ochrony, ale i nieprawdopodobną niemoc samych chuliganów holenderskich, których bezlitośnie obija dwóch podstarzałych fanów “Młotów”.

Ale fani Alkmaar mają zdecydowanie dłuższą historię różnych nieszczególnie miłych zdarzeń, z aresztowaniem znaczącej części grupy wyjazdowej włącznie – z uwagi na haniebne śpiewy w Amsterdamie. Kibice holenderscy jako ogół tylko w ostatnich miesiącach zanotowali takie osiągnięcia jak totalna demolka stadionu w Amsterdamie, gdy wściekli kibice Ajaksu wdarli się do klubowych biur, czy przerwanie meczu z Groningen, gdy ci sami fanatycy kilkukrotnie obrzucali murawę świecami dymnymi. Incydenty można byłoby wymieniać długo – na tyle długo, by zacząć się zastanawiać, czy na pewno to legioniści powinni być przed tym meczem postrzegani jako ewentualni prowodyrzy niewłaściwych zachowań.

Piłkarz Legii zabrał głos ws. wydarzeń w Holandii. “Pachniało rasizmem”
Paweł Wszołek

Paweł Wszołek wrócił do sytuacji w Alkmaar Legia Warszawa w czwartkowy wieczór mierzyła się w Lidze Konferencji z AZ Alkmaar na ich terenie, które zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 1:0. Po meczu doszło do ogromnego skandalu. Holenderska policja oraz miejscowa ochrona zachowała się w karygodny sposób, przez co Radovan Pankov oraz Josue musieli spędzić noc w areszcie.

Czytaj dalej…

No i jest jeszcze Holandia jako państwo, jako organizator, jako lokalni politycy i lokalne służby. Holandia, w której policyjna brutalność stała się niemal legendarna, Holandia, która ma ewidentny problem z zabezpieczaniem własnych imprez masowych, nawet tych organizowanych bez udziału kibiców, daleko poza obiektami sportowymi. Holandia, która zwyczajnie skapitulowała na froncie piłkarskim, wprowadzając odgórne zakazy uczestnictwa kibiców gości w meczach, które u nas nazwalibyśmy imprezami “podwyższonego ryzyka”. Tam, gdzie my mamy istotne sukcesy – i mecze finału Pucharu Polski z udziałem Lecha i Legii mogą być świętem, a derby Łodzi odbywać się z udziałem obu grup fanatyków, a do tego zaprzyjaźnionych przyjezdnych z całej Polski, Holandia oddała pole bez walki.

Ten przydługi kontekst jest ważny, by na wstępie zapamiętać kluczową kwestię. Nie mamy żadnych, absolutnie żadnych powodów do wstydu czy kompleksów. Nie ma w obrębie organizowania meczów piłkarskich żadnej przewagi Holandii nad Polską, żadnej przewagi kibiców holenderskich nad polskimi. Żadnego “ułożony, cywilizowany, spokojny kraj Europy Zachodniej, Tej Lepszej Europy z Tymi Lepszymi Ludźmi, najechany przez Bydło Ze Wschodu”.

Gdzie kończy się prewencja, a zaczyna dyskryminacja?

I tu przechodzimy właśnie do tej brutalniejszej części całej afery. We wstępie celowo użyłem rudowłosych, bo zwyczajnie podstawienie w miejsce polskich kibiców innych grup społecznych byłoby niesmaczne. Jak wielkie spustoszenie musi panować w głowach holenderskich decydentów, by kreować TAKĄ atmosferę przed meczem z Legią Warszawa? Już obstawienie w roli kibiców “rudowłosych” budziło mój niesmak, gdy pisałem te słowa na klawiaturze – “rudowłosym wstęp do centrum wzbroniony”. A co byłoby, gdyby w miejsce kibiców Legii umieścić na przykład afrykańskich uchodźców? Nie życzymy sobie ich obecności w centrum miasta, wypraszamy ich z restauracji, celowo utrudniamy ich przyjazd, wysyłając po odbiór dokumentów 80 kilometrów od Alkmaar. Idźmy dalej, dlaczego to robimy? Bo wiecie, jacy oni są. To jest już całe uzasadnienie. W przeszłości sprawiali problemy. Tu lampka pali się już bardzo intensywną czerwienią, bo przecież naprawdę wiele grup w Holandii swego czasu sprawiało problemy, bo przecież wiele grup w Holandii i całej tej “Lepszej Europie” było swego czasu dyskryminowanych. I nie tylko dyskryminowanych, ale nie chcę, by ten wywód za moment stał się już totalnie niesmaczny.

Jeśli to nie jest systemowa dyskryminacja z uwagi na krzywdzące stereotypy… to co nią właściwie jest? Od zdarzeń na meczu Legia – Borussia minęło ponad siedem lat. Od aresztowania ponad półtorej setki kibiców Alkmaar ryczących antysemickie pieśni jakieś siedem miesięcy. Oczywiście, można pójść w demagogię – każde działanie prewencyjne to swego rodzaju dyskryminacja. Wylegitymowanie człowieka z tatuażem “JP NA 100%” na twarzy można uznać za dyskryminację, a może nawet złośliwość organów ścigania, ale można również opisać to jako uzasadnione sprawdzenie wątpliwości wobec człowieka budzącego uzasadnione podejrzenia. Natomiast tutaj zwyczajnie trudno jest obrócić kota ogonem – przyjeżdża zła Legia, przyjeżdżają źli Polacy, więc trzeba ich potraktować tak jak na to zasługują.

Wiem, że przywoływałem tę historię już w kilku swoich tekstach, ale trudno się do niej nie odwołać. Listopad 2019 roku, Szwecja walczy z Rumunią w Bukareszcie w ramach eliminacji do Euro 2020. Choć na murawie od dłuższego czasu walczy czarnoskóry Robin Quaison, dopiero w ostatnim kwadransie, po pojawieniu się na murawie Alexandra Isaka, na trybunach ma dochodzić do rasistowskich wyzwisk. Isak żali się sędziemu, ale ten nie może obiecać nic ponad zwrócenie uwagi na zachowanie kibiców w nadchodzących minutach. Ci jednak nie obrażają Isaka, ani nie śpiewają żadnych rasistowskich przyśpiewek – od momentu “donosu” na sędziego poprzestają na wygwizdywaniu jego zagrań. Na początku szwedzkie media, ja, jakieś 3/4 komentujących na Twitterze oraz wiele innych osób w środowisku piłkarskim wyraziliśmy szczere oburzenie – jak tak można. Jak można w 2019 roku na meczu międzynarodowym z udziałem dwóch silnych reprezentacji prezentować postawy rasistowskie. No ale czego się spodziewać po… RUMUNACH. Bo wiecie, to są RUMUNI. A może nawet “RUMUNY”. Czyli rasiści, jak nawet tymczasowo nie obrażają żadnego czarnoskórego, to pewnie nienawistnie o nim myślą.

Zarzutów Isaka nie potwierdził nikt, obserwatorzy, delegaci, ludzie analizujący szczegółowo mecz, Rumunia nie otrzymała żadnej kary, choć jeszcze dwa czy trzy dni po meczu była przedstawiana jako rasistowski i zacofany kraj, gdzie ludzie zwariowali na widok czarnoskórego Szweda. Co w tej sytuacji było prawdziwym rasizmem? Czy nie założenie, że RUMUNY TO RASIŚCI, każdy to powie?

Wracamy do Legii, wracamy do Alkmaar. Celowo nie poruszałem do tej pory sytuacji, w którą uwikłali się Josue i Pankov, bo tu w teorii mamy dwugłos. Po jednej stronie jest relacja kilkunastu obecnych na miejscu dziennikarzy, ich nagrania wideo i rozmowy, oświadczenia Legii, wypowiedzi najważniejszych działaczy warszawskiego klubu. Po drugiej stronie wspólne oświadczenie całej Holandii oraz artykuł dziennikarza, który w trakcie całej afery był na konferencji prasowej trenera AZ. Ja nie namawiam, by bezkrytycznie przyjąć, że Josue nie skrzywdziłby nawet muchy, zawsze mówił dzień dobry, a nawet goedemorgen. Uważam jedynie, że bezkrytyczna wiara, że racja jest po stronie Holandii, bo – NO HALO – to jest Holandia… jest głupia. A dodatkowo podszyta nieuzasadnionymi uprzedzeniami.

Nie wiem, czy Josue i Pankov faktycznie kogoś połamali, z relacji naocznych świadków – mam wątpliwości. Wiem za to, że cała afera, uwzględniając jej wszystkie konteksty, włącznie z traktowaniem kibiców Legii, to jest pewien skutek, pewna konsekwencja wielu wcześniejszych lat. Ta Lepsza Europa – Hiszpania z hiszpańskimi policjantami, Holandia z jej służbami i politykami, ale też wiele innych jej części, nigdy tego nie przyzna wprost, ale postrzega sama siebie jako Tę Lepszą Europę. Mądrzejszą, bardziej cywilizowaną, lepiej zorganizowaną. To podejście czasami ma pewne umocowanie w rzeczywistości – bo nie będziemy teraz udawać, że ŁKS szkoli młodych piłkarzy lepiej niż Ajax. Ale czasami wynika wyłącznie z… Delikatnie rzecz ujmując: z nie do końca uzasadnionego poczucia wyższości. Ujmując rzecz wprost: z niemal rasistowskich uprzedzeń wobec Tej Gorszej Europy.

POLECAMY TAKŻE

Co to ma za znaczenie? Cóż, na pewno ma znaczenie finansowe. Jak wyliczył Mateusz Miga z TVP Sport – bójka kibiców, którzy przebiegli przez murawę w stronę fanów West Hamu i rodzin piłkarzy “Młotów” została przez UEFA ukarana 50 tysiącami euro grzywny. Kolejne 30 tysięcy to kary za odpalenie rac i blokowanie przejść. Gdy nałożymy to na przykład na 14 tysięcy euro za blokowanie przejść czy ponad 35 tysięcy euro za odpalenie rac przez kibiców Lecha – widzimy jak skrajnie różne taryfikatory stosuje UEFA wobec tej lepszej i tej gorszej Europy. Można oczywiście to rozkładać na dalsze nierówności – i zapytać, czy polski klub po sytuacji a’la AZ – West Ham nie spotkałby się z zamknięciem całego stadionu. Ale to wszystko tak naprawdę dalsze odnogi tej samej drogi. Drogi, która rozpoczyna się od podziału na tych dobrych, normalnych, mądrych i tych dzikich, niesfornych i złych.

Można nazywać to sprawiedliwym osądem, na który zasłużyli sobie kibice z Polski, Serbii, Chorwacji czy nawet Czech. A można nazywać to dyskryminacją. Dlatego moim zdaniem Legia, Dariusz Mioduski a nawet PZPN, który włączył się w całą sprawę, walczą o coś więcej, niż prawda o zatrzymaniu Josue i Pankova. Walczą o równe traktowanie, walczą o to, by ten Respect z naszywek Europejskiej Federacji Futbolu objął całą Europę. A nie tylko jej Lepszą Część.

Komentarze

Na temat “Olkiewicz w środę #85. Bitwa holenderska, czyli o prawdziwej dyskryminacji