Marek Papszun pełen żalu po porażce. “To największy ból, jaki do tej pory przeżyłem jako trener”

Marek Papszun
Obserwuj nas w
fot. PressFocus Na zdjęciu: Marek Papszun

Po dramatycznym przebiegu Raków Częstochowa przegrał w dogrywce ze Slavią Praga 0-2 i zakończył swoją przygodę w Europie. Częstochowianie mieli wiele okazji do zdobycia bramki, lecz nie wykorzystali żadnej z nich. Marek Papszun był bardzo zawiedziony końcowym wynikiem.

  • Raków Częstochowa przyjechał do Pragi z jednobramkową zaliczką
  • Niewiele brakowało, a w czwartek oglądalibyśmy serię rzutów karnych. Drugie trafienie dla Czechów padło w doliczonym czasie dogrywki
  • Marek Papszun zdradził, że jest to dla niego największe rozczarowanie w trenerskiej karierze

Dramatyczny przebieg meczu Rakowa

Raków Częstochowa udał się do Czech pełen nadziei, że ten dwumecz może zakończyć się awansem do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Po zeszłotygodniowym zwycięstwie miał bowiem jednobramkową zaliczkę, a wynik spokojnie mógł być jeszcze wyższy.

Przebieg czwartkowego spotkania był dramatyczny. Częstochowianie w pierwszych minutach zostali zepchnięci do defensywy, ale stopniowo odzyskiwali kontrolę i stwarzali sobie dogodne okazje. Najlepszą, już w drugiej odsłonie gry, miał Mateusz Wdowiak, który po ominięciu bramkarza nie trafił do pustej bramki.

Niewykorzystane sytuacje się zemściły, bowiem Slavia dopięła swego i wyszła na prowadzenie. Wówczas z piłkarzy Rakowa ewidentnie zeszło ciśnienie, gdyż nie byli już w stanie rywalizować na pełnych obrotach. Po 30 minutach dogrywki wydawało się, że dojdzie do serii rzutów karnych, natomiast w doliczonym czasie gry Czesi strzelili drugą bramkę i świętowali awans do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy.

Na pomeczowej konferencji prasowej Marek Papszun wyglądał na załamanego. Był zawiedziony przebiegiem spotkania oraz faktem, że jego podopieczni spokojnie mogli zapewnić sobie w tym dwumeczu awans.

To największy ból, jaki do tej pory jako trener przeżyłem. Zrobiliśmy bardzo dużo, żeby awansować z tak klasowym przeciwnikiem. To strzał w serce.

Bardzo boli mnie, że chłopaki zrobili tak dużo i odpadliśmy, bo w tym dwumeczu mieliśmy wiele szans, a zdobyliśmy tylko dwie bramki. Po ludzku mi ich szkoda, ale jestem dumny, że walczyli. Po prostu zabrakło szczęścia, dostaliśmy bramkę gdy nawet przeciwnik czekał już rzuty karne.

Chciałem podziękować drużynie, szatni, sztabowi za te emocje i tę przygodę w pucharach. Zrobiliśmy bardzo dużo, żeby tę rywalizację wygrać i przejść dalej, ale się nie udało. Myślę, że godnie reprezentowaliśmy Częstochowę i Polskę. Nabyliśmy kolejne doświadczenie, klub zobaczył, jak to wygląda na wyższym poziomie i mam nadzieję, że w przyszłości to wykorzysta.

Boli mnie, że straciliśmy bramkę w tak banalny sposób w doliczonym czasie dogrywki i nie daliśmy sobie szansy w rzutach karnych. Widać, że rywalom też było już ciężko. Niestety, szczęście nam dzisiaj nie dopisało. Najbardziej boli mnie to, że ci chłopcy zasłużyli na awans, ale tego nie dokonaliśmy – mówi Papszun.

Raków kończy udział w europejskich pucharach, w związku z czym może się teraz skupić na krajowym podwórku. W najbliższą niedzielę czeka go wyjazdowy mecz ze Śląskiem Wrocław.

Nie będzie łatwo pozbierać się na mecz ligowy, nie ma się co oszukiwać. Co zrobić, musimy iść do przodu. Odpadliśmy, tego nam już nikt nie zwróci. Dla wszystkich to kolosalne doświadczenie, wnioski powinien wyciągnąć cały klub. Myślę, że to zaprocentuje, a Raków w przyszłości będzie stać na to, aby wyjść z grupy w europejskich pucharach – uważa szkoleniowiec.

Zobacz również: Raków odarty z marzeń w dramatycznych okolicznościach [WIDEO]

Komentarze