Rewanżowe starcie pomiędzy Rakowem Częstochowa i Suduvą Mariampol również nie przyniosło rozstrzygnięcia w regulaminowym czasie gry. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka oraz rzuty karne. W serii jedenastek lepsi okazali się piłkarze Marka Papszuna. Tym samym Medaliki awansowały do III rundy eliminacji Ligi Konferencji, w której zmierzą się z Rubinem Kazań.
Dobry początek Rakowa
Raków Częstochowa ruszył na rywala już w pierwszych minutach rewanżowego starcia. Piłkarze Marka Papszuna stosowali wysoki pressing, co zmuszało gości do popełniania błędów. Już po sześciu minutach o swojej obecności na boisku przypomniał Ivi Lopez, który spróbował swoich sił z dystansu, ale minimalnie się pomylił.
Chwilę później piłka znalazła się w bramce za sprawą Gutkovskisa. Gol nie został jednak uznany, ponieważ napastnik Medalików oddał strzał z pozycji spalonej. Łotysz miał jeszcze jedną dobrą okazję do zmiany rezultatu. W pewnym momencie napastnik Rakowa otrzymał prostopadłe podanie, po którym wybiegł sam na sam z bramkarzem. Gutkovskis zbyt długo czekał z uderzeniem i w ostatniej chwili jeden z obrońców Suduvy zażegnał zagrożeniu we własnym polu karnym.
Incydent z dziurawą siatką
W 27. minucie futbolówka przekroczyła linię bramkową Rakowa. Co ciekawe, wówczas puściła siatka i piłka posłana przez Habrana tym sposobem nie wylądowała poza boiskiem.
Po kilkudziesięciu sekundach udało się zażegnać tę sprawę i mecz został wznowiony. Kiedy myśleliśmy, że do przerwy nic się nie wydarzy, Patryk Kuna zdecydował się na indywidualna akcję. Prostym zwodem zwiódł obrońców Suduvy, a po przekroczeniu pola karnego huknął w kierunku prawego słupka. Było to niebezpieczne uderzenie, które kapitalnie obronił golkiper gości, ratując swój zespół przed utratą gola do szatni.
Statyczna gra po przerwie i dużo szczęścia Rakowa
Tymczasem druga połowa rozpoczęła się już zupełnie inaczej od swojej poprzedniczki. W 50. minucie N’Kololo sprytnie zgubił krycie, przejął centrę wymierzoną w pole karne i z ostrego kąta próbował zaskoczyć Kovacevića. Bramkarz Rakowa obronił jednak to uderzenie, ale trzeba przyznać, że bez odrobiny szczęścia mielibyśmy gola dla Suduvy.
Po upływie godziny tempo spotkania zwolniło. Częściej oglądaliśmy walkę o środek pola, natomiast na boisku trzeszczały kości. Kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry Ivi Lopez trafił jednego przeciwników rękę w polu karnym. Powtórki ukazały przewinienie, ale gwizdek arbitra milczał.
Finalnie żadna ze stron nie zdołała umieścić piłki w siatce, więc do wyłonienia zwycięzcy była potrzebna dogrywka.
W dogrywce piłkarze obu drużyn oddychali już rękawami
Dogrywka tylko utwierdziła nas w przekonaniu, że po piłkarzach widać już trudy tej rywalizacji. W obu połowach dodatkowych 30 minut brakowało dynamiki oraz ciekawych rozwiązań taktycznych.
Ekipa z Mariampola tylko czekała na rzuty karne, z kolei podopieczni Marka Papszuna próbowali jeszcze rozstrzygnąć to przed serią jedenastek. Pomimo nieznacznej przewagi gospodarzy, w dogrywce też nie padły bramki. Choć piłkę meczowa zdecydowanie należała do Ivi Lopeza, który z rzutu wolnego trafił w słupek i to w doliczonym czasie gry.
Rzuty karne dla Rakowa
W konkursie rzutów karnych lepiej poradzili sobie częstochowianie. Zawodnicy Rakowa bezbłędnie wykonali jedenastki, natomiast Kovacevic obronił dwa strzały gości, co zaważyło o ostatecznym rezultacie tego dwumeczu.
Komentarze