- Po tym jak fani Djurgardens “odpalili” racowisko, mecz został przerwany na kilkanaście minut. Jego wznowienie wywołało duże kontrowersje
- Jeszcze w trakcie spotkania działacze Legii interweniowali w tej sprawie. W przerwie zrobiło się z tego powodu duże zamieszanie
- Marc Gual był po meczu bardzo zirytowany tym, co się wydarzyło w Sztokholmie. Piłkarz Legii nie przebierał w słowach
Był gol, czy go nie było? Problem w tym, że… nie było widać
Zaledwie po czterech minutach gry sędzia musiał przerwać mecz Djurgardens – Legia (3:1). Miejscowi fani odpalili race, w efekcie czego widoczność na obiekcie drastycznie spadła. A że dach na czas spotkania był zamknięty, to dym nie miał gdzie ulecieć i długo “zalegał” nad głowami piłkarzy.
WIDEO: Dar z niebios dla polskiej piłki
Ostatecznie, po 16 minutach przerwy, arbiter wznowił zawody, a niedługo potem Legia straciła gola. Następnie doszło do kontrowersyjnej sytuacji, po której legioniści domagali się uznania gola Marca Guala. Czy po jego uderzeniu piłka faktycznie przekroczyła linię bramkową? Tego do końca nie było… widać, właśnie przez to, że widoczność wciąż była ograniczona.
W związku z tym działacze Legii już w przerwie podjęli interwencję. Rozmawiali o tym z osobami odpowiedzialnymi za to spotkanie, bo zdaniem przedstawicieli polskiego zespołu rozpoczęcie gry nastąpiło za wcześnie, w momencie, gdy widoczność tak naprawdę nie była jeszcze wystarczająca, co mogło mieć wpływ na działanie, a raczej nie działanie systemu VAR.
Zmęczeni? Tak, ale każdy piłkarz by tak chciał
Oczywiście, te protesty wyniku już nie zmienią, ale wściekłość w obozie Legii była widoczna i słyszalna gołym okiem. Marc Gual, którego sytuacja dotyczyła osobiście, nie krył po meczu frustracji.
– Chyba lepiej, żebym nic nie mówił… – tak zaczął pomeczową wypowiedź Gual. Ale długo nie wytrzymał. – Ustalają reguły, kiedy im pasuje. Raz tak, raz inaczej. Skoro mówią, że nie widzieli gola z powodu dymu, to czemu graliśmy? Ok, pewnie dlatego, żeby mecz się toczył czasowo na równi z innymi spotkaniami. Ale później, w kwestii gola, czy był, czy nie, słyszeliśmy “Nie wiem, nie wiem”. Natomiast mimo tego rezultatu trzeba przyznać, że pokazujemy się w Europie z dobrej strony. Oby tak dalej. Przeskoczyliśmy dwie rundy, co da nam więcej wypoczynku. To ważne dla nas, pozwoli skupić się przez jakiś czas na Ekstraklasie, przygotować do tych spotkań. Ale najpierw czeka nas zimowy odpoczynek. Odpocznie ciało, odpoczną głowy, spędzimy czas z rodzinami – opowiadal Hiszpan.
Legia ma już w nogach wiele meczów, czy więc jest mocno zmęczona? – Oczywiście, trochę tak, bo gramy bardzo dużo. Ale… każdy piłkarz lubi grać co 3-4 dni. Dlatego fajnie, że przed nami kolejne pucharowe spotkania – oświadczył najlepszy w tym momencie strzelec warszawskiej drużyny.
Feio ostrzega: bez rewolucji
Również trener Goncalo Feio miał wielkie pretensje o nieuznanego gola Guala, choć starał się powstrzymywać od ostrzejszej oceny. – My strzelamy gola na 1:1, nie uznają go, a zaraz potem dostajemy bramkę na 0:2. Cieszę się, że awansowaliśmy, ale równocześnie nie potrafię się cieszyć po porażce. Niemniej ten awans to kolejny cel, który zrealizowałem jako trener – mówił Feio, którego zapytano też o potencjalne wzmocnienia zimą. Mecz w Szwecji pokazał bowiem, że przy kontuzjach i zawieszeniach nie jest łatwo Portugalczykowi wystawić mocny skład.
– Nie spodziewajcie się zimą rewolucji. Powiem tak: nie dostałem jeszcze na liście potencjalnych transferów nazwiska piłkarza, który moim zdaniem wzmocniłby ten zespół – rzucił Portugalczyk. Teraz piłkarze Legii będą mieli wolne, ale do gry powinni wejść działacze, bo na kilku pozycjach faktycznie przydaliby się nowi gracze. Pytanie tylko, co z tego wszystkiego wyjdzie…
Komentarze