- Zgodnie z przewidywaniami, UEFA nie ukarała w żaden sposób Omonii Nikozja za skandaliczne treści zaprezentowane przez cypryjskich kibiców w trakcie meczu z Legią Warszawa
- Drastyczna rozbieżność kar, pobłażliwość wobec treści, które w naszej części Europy są nieakceptowalne, wydawanie wyroków na podstawie wątpliwych źródeł – to wszystko konsekwencje wciąż bardzo niewielkiej siły naszego regionu w starciu z zachodnimi potęgami – i to bardziej zarzut do polityków niż świata piłki
- W teorii nic wielkiego się nie dzieje, ot, po raz kolejny otrzymaliśmy potwierdzenie, że o polityce i historii zupełnie inaczej mówią ci, którzy komunizmu doświadczyli, a inaczej ci, dla których pozostał tematem akademickich dyskusji. Martwi dopiero świadomość, że te decyzje mogą mieć konkretne konsekwencje również poza futbolem
UEFA nie patrzy w lewą stronę
Jak poinformował portal legionisci.com – Komisja Dyscypliny UEFA ukarała Omonię Nikozja za mecz z Legią Warszawa w ramach Ligi Konferencji Europy. 12 tysięcy euro grzywny to efekt rzucania przedmiotami w kierunku boiska przez fanów Omonii, co oczywiście skrzętnie odnotował delegat UEFA, a następnie rzetelnie wyceniła jego macierzysta organizacja. Już tutaj moglibyśmy się zatrzymać i porównać karę za dość groźne dla zawodników przewinienie z tymi, które są fundowane polskim klubom choćby za niedrożne ciągi komunikacyjne na trybunach dopingujących. Ale przecież wysokość kary za rzucanie czegokolwiek na boisko nie bulwersuje tak mocno, jak brak kary, a właściwie brak jakiejkolwiek reakcji na treści, które fani Omonii zaprezentowali na swoich oprawach i flagach.
Te z polskiej perspektywy wychwycić najłatwiej – był to przede wszystkim skandaliczny transparent o wyzwalaniu Warszawy przez Armię Czerwoną. Ale na trybunach dało się też wypatrzeć wizerunki najróżniejszych komunistów losowo dobranych na flagi, szaliki i inne akcesoria kibiców z Nikozji. Biorąc pod uwagę, że polskie kluby momentami odpowiadały nawet za naklejki (Lech Poznań) czy herby miast na flagach (Śląsk Wrocław), niektórzy mogli się łudzić, że i w tej sprawie uda się jakoś odnotować działanie Cypryjczyków, a następnie osądzić według tych wszystkich srogich regulaminów UEFA. Niestety, jak się można domyślać – tym razem albo delegat nie dostrzegł na trybunach niczego niepokojącego, albo jego przełożeni uznali, że te idiotyzmy wypisane na flagach nie zasługują na żadną karę. Gdybym był miłośnikiem prawa, bardzo stanowczego stosowania się do przepisów i ścisłego trzymania się wszelkich możliwych kodeksów, pewnie najbardziej obruszałbym się właśnie na brak konsekwencji. Polskie kluby, ale przecież też krajowe związki, zwłaszcza z Bałkanów, wielokrotnie odpowiadały za kibiców, którzy zajmowali stanowisko w głośnych sprawach społecznych czy politycznych. Paragraf zawsze brzmiał podobnie: treści niezwiązane z widowiskiem sportowym.
Zobacz również materiał wideo na ten temat: Historia realna i inne przygody
Najświeższy przykład to oczywiście 17,5 tysiąca euro kary dla Legii Warszawa za niezwiązane z widowiskiem sportowym treści zaprezentowane w trakcie meczu z Dynamem Mińsk. Ale takich nierówności były dziesiątki – po samych Mistrzostwach Europy w 2024 roku UEFA ukarała aż siedem reprezentacji, głównie za przyśpiewki, gesty czy flagi. Osobno zresztą karę poniósł też Merih Demiral, który odpowiedział za swój “wilczy salut”, używany przez tureckich nacjonalistów. Jasne, w wielu przypadkach to przyśpiewki nie tylko niezwiązane z widowiskiem, ale też po prostu rasistowskie czy obraźliwe, szczególnie dla sąsiadów. Stąd też tradycyjne kary dla Rumunów i Węgrów, dla Serbów oraz Chorwatów i Albańczyków, a nawet dla Hiszpanów – tych ostatnich do UEFA zgłosił… Gibraltarski Związek Piłki Nożnej. Alvaro Morata i Rodri otrzymali jeden mecz zawieszenia za przyśpiewki o tym, że Gibraltar należy do Hiszpanii. W uzasadnieniu kary oczywiście mogliśmy jednak przeczytać również o “non-sporting nature” wokalnych popisów zawodników z Półwyspu Iberyjskiego. UEFA czasem używała obu terminów niemal zamiennie, w każdej manifestacji politycznej dostrzegając prowokacyjny element.
Kiedy ten brak powiązań ze sportem nie przeszkadza? Na przykład gdy PSG wykonuje sektorówkę z hasłami o Wolnej Palestynie (ciekawe, jak zostałaby wyceniona pamiętna oprawa “Jihad Legia”), albo gdy Omonia prezentuje na swoich trybunach treści o Armii Czerwonej czy Che Guevarze. Zresztą, ta ślepota na jedno oko jest powszechna. O ile srogo i bez litości karane są najmniejsze przejawy sentymentów wobec totalitaryzmu panującego u naszych zachodnich sąsiadów w latach trzydziestych i czterdziestych, o tyle chwalebne flagi o totalitaryzmie wschodnich sąsiadów uchodzą na sucho.
Jedyny ukarany w Nikozji – Polak Mariusz Stępiński
Ten brak kary od UEFA żenuje i oburza przede wszystkim z uwagi na zachowanie Cypryjczyków już po zaprezentowaniu tego dziadostwa. Same oświadczenia kibiców o lekcjach historii i wyzwalaniu całej Europy przez cudownych Rosjan można byłoby puścić płazem, ale dwukrotnie głos zabierał również klub. Za pierwszym razem sugerował, że kibice wywiesili treści odmienne od tych, które uzgodnili z klubem. Za drugim razem jednak Omonia odezwała się dopiero w reakcji na… wywiad Mariusza Stępińskiego dla Goal.pl i TVP Sport. Wywiad, w którym Polak ostro skrytykował fanów z Cypru. Co więcej, od momentu tamtej rozmowy Stępiński pozostaje poza składem i trudno dostrzec tutaj jakąkolwiek przyczynę inną, niż chęć ukarania piłkarza, który stanął po stronie rodaków (i przy okazji po stronie prawdy). Detal? Być może, ale to, co w UEFA liczy się najmocniej, to właśnie zachowanie klubów czy federacji wobec kibiców, którzy nabroili. Dlatego kary są niższe, gdy kluby we własnym zakresie zdążą wymierzyć zakazy stadionowe czy wzmocnić środki bezpieczeństwa na stadionie, dlatego Komisja Dyscyplinarna docenia pełną współpracę ze strony klubów i jednocześnie mocno utyskuje, gdy kluby z opieszałością podchodzą do szczegółowego wyjaśniania tego typu sytuacji.
Tu mamy niemalże złapanie za rękę – kochani działacze z Cypru, wy nie tylko nie macie zamiaru nic zrobić z tymi treściami. Wy nie tylko nie poszliście ani o pół kroku do przodu w stosunku do tego, co wasi kibice zaprezentowali przeciw Jagiellonii Białystok. Wy gracie z nimi w jednej drużynie, do jednej bramki – w tym wypadku strzeżonej przez naszego dzielnego kolegę Mariusza. Wiem, że to strasznie tanie i banalne, ale choć w minimalnym stopniu odwróćmy sytuację. Prawicowe trybuny serwują jakąś zmyślną prowokację nawiązującą do totalitarnego systemu, klub umywa ręce, ale jeden świadomy i wykształcony piłkarz krytykuje to w mediach. I tenże klub odstawia go od składu. UEFA nie reaguje w żaden sposób. Trudno sobie wyobrazić ospałość federacji już przy prowokacji kibiców, a co dopiero przy tym dalszym ciągu zdarzeń. A tu? Pozostaje jedynie łudzić się, że sprawa jest na tyle gruba, że UEFA o wyniku swojego postępowania poinformuje w osobnym komunikacie. Ale czy warto w ogóle mieć złudzenia?
To zresztą o tyle ciekawe, że linia pomiędzy regularnie karanymi a tymi, którzy pozostają absolutnie bezkarni nie przebiega wbrew pozorom wyłącznie według podziału lewica/prawica. Wręcz przeciwnie – jednym z ulubionych klientów Komisji Dyscypliny, naturalnie obok klubów polskich, serbskich i węgierskich, pozostaje Celtic Glasgow. Kibice szkockiego klubu regularnie zajmują się polityką, i tą dość lokalną (“Fuck the crown”, 17,5 tysiąca euro kary od UEFA) i tą globalną (palestyńskie flagi, 17,5 tysiąca euro). Lewicowe poglądy według UEFA są więc całkiem okej, dopóki nie idą w parze z antysemityzmem – a jak wiemy, tym może stać się już niewinne pytanie o działania Izraela w ostatnich miesiącach.
Trudno traktować decyzje UEFA inaczej, niż jako swoiste odbicie nastrojów panujących w państwach o dominującym głosie w europejskiej federacji. W przeciwieństwie do krajów dotkniętych komunizmem, francuscy, włoscy czy hiszpańscy politycy (a za nimi francuscy, włoscy czy hiszpańscy kibice) mają zdecydowanie więcej wyrozumiałości wobec ludzi pośrednio lub bezpośrednio odpowiedzialnych za miliony ofiar od Berlina Wschodniego po Kamczatkę.
To nie jest robota dla Zbigniewa Bońka
Po oprawie kibiców Omonii Nikozja oburzyli się wszyscy. Wojowniczy tweet napisał prezes PZPN-u, Cezary Kulesza, który już raz zachował się jak trzeba – gdy odmówił stanowczo gry z Rosją tuż po inwazji na Ukrainę. Wsparli go w boju liczni polscy politycy, łącznie z kandydatem na prezydenta, Rafałem Trzaskowskim. Wydaje się, że sprawa połączyła Polaków, niezależnie od poglądów czy przynależności partyjnej. Tak zresztą powinno być – bo ofiarami komunizmu byli nie tylko Witold Pilecki i Żołnierze Niezłomni, ale też Kazimierz Pużak i inni działacze socjalistyczni. Zresztą, to “wyzwalanie”, o którym raczyli nas poinformować kibice Omonii trwało na tyle długo, że ludzi, którym komunizm przetrącił życiorysy znajdziemy w rodzinach sympatyków i polityków od Partii Razem po Konfederację. Problem polega na tym, że wszyscy wzajemnie poklepaliśmy się przez chwilę po plecach i… tyle. Podobne akty zjednoczenia towarzyszą nam raz na parę miesięcy – gdy wybitną głupotą błyśnie jakiś amerykański komentator, gdy niestworzone rzeczy o naszej historii i teraźniejszości zacznie klepać któryś z izraelskich polityków. Czy nie byliśmy wyjątkowo zjednoczeni wobec ogromnego nietaktu ambasadora Izraela w Polsce, Jaakowa Liwne, po śmierci polskiego wolontariusza w Strefie Gazy? Byliśmy. Co z tego wyniknęło? Liwne nadal piastuje swoje stanowisko i nadal poucza – ostatnio 4 grudnia, gdy napisał, że kto krytykuje dzisiaj Izrael (a nie dżihadystów i tyranów), jest albo ślepcem, albo antysemitą, albo ślepcem-antysemitą.
Czy Omonia zostanie w przyszłości ukarana za komunistyczne treści na trybunach?
10+ Votes
To tylko przykłady, ale pokazujące tak naprawdę czym jest soft power, czym jest możliwość wywierania presji w taki sposób, by zwyczajnie nas szanowano. W teorii to nie jest dużo – wymaganie szacunku od innych. Ale w praktyce mamy z tym gigantyczny problem. Regularnie zżymamy się na wypowiedzi kompletnie odstrzelonych polityków czy publicystów, wściekamy się na zbijanie na poziomie lingwistycznym Polski z nazistowskimi obozami. Ale właściwie nic z tego nie wynika, nie idą za tym żadne grubsze działania, żadne próby wyciągnięcia konsekwencji wobec tych, którzy na nasz temat zwyczajnie kłamią.
UEFA nie jest więc jakąś samotną wyspą na oceanie. UEFA nie działa w oderwaniu od rzeczywistości, wręcz przeciwnie, jest jak ciecz, która momentalnie dostosowuje się do kształtu naczynia. Dlatego też tak skutecznie zadziałała w kwestii Rosji i rosyjskich klubów w pierwszych dniach wojny na Ukrainie – bo cała Europa, tu zresztą faktycznie przy dużym udziale Polski, zajęła jasne stanowisko. Trochę się ociągając, trochę licząc, że może sprawa ucichnie, ale jednak – aż do dziś trwa festiwal najróżniejszych sankcji wobec naszych sąsiadów. UEFA momentalnie przybrała kształt naczynia.
Przekonanie UEFA, że komunizm należy na trybunach tępić z równą zaciekłością jak nazizm, to nie jest robota dla Zbigniewa Bońka, Cezarego Kuleszy czy Dariusza Mioduskiego. To praca dla polskich elit, które nie mogą się przebić z naszym odbiorem historii i teraźniejszości, które od lat nie potrafią przekonać świata do… Cóż, do prawdy o Polsce, Polakach, o latach 1939-1945, ale też 1945-1989. Niech ten moment oburzenia na oprawę Omonii i teraz, na decyzję UEFA, pomoże nam skupić się na właściwym zadaniu. A tym jest po prostu walka o prawdę.
Komentarze