- Sevilla pokonała AS Romę w finale Ligi Europy po serii rzutów karnych
- Prawdziwym pechowcem po stronie Giallorossich został Gianluca Mancini, który zanotował gola samobójczego, a później zmarnował swoją jedenastkę
- Dla Andaluzyjczyków to siódmy puchar Ligi Europy w historii
Sevilla lepsza od Romy po rzutach karnych!
Piłkarze AS Romy lepiej weszli w finałowe starcie. Jeszcze przed upływem kwadransa dwóch wahadłowych stworzyło groźną sytuację. Zeki Celik odnalazł w polu karnym Leonardo Spinazzolę, ale z jego strzałem poradził sobie Yassine Bounou. W 35. minucie podopieczni Jose Mourinho wykorzystali już jednak swoją sytuację. W środku pola do piłki dopadł Gianluca Mancini i szybko dojrzał Paulo Dybalę. Argentyńczyk pewnie ruszył do prostopadłego podania, następnie wygrał pojedynek z Loikiem Bade, po czym pokonał bramkarza Sevilli.
Hiszpanie przebudzili się dopiero w czasie doliczonym do pierwszej odsłony. Po efektownej akcji Lucasa Ocamposa w słupek trafił Ivan Rakitić.
Po zmianie stron to właśnie podopieczni trenera Mendilibara przejęli dominującą rolę. Jak się okazało, potrzebowali zaledwie dziesięciu minut, by wyrównać. Jesus Navas dośrodkowywał w kierunku Ocamposa. Mancini usiłował kryć Youssefa En-Nesyriego i przeciął lot piłki tak niefortunnie, że ta wylądowała w bramce Romy. Później rolę głównego aktora przejął arbiter Anthony Taylor. Najpierw podyktował rzut karny dla Sevilli po faulu Ibaneza na Ocamposie, a po konsultacji z VAR-em cofnął swą decyzję. Później w dwóch dyskusyjnych sytuacjach nie podyktował, z kolei, jedenastek dla Giallorossich. Ostatecznie, do 90. minuty rezultat nie uległ zmianie. Arbiter zarządził dogrywkę, ale i ta nie przyniosła rozstrzygnięcia. Do tego konieczne były rzuty karne. Te lepiej wykonywali gracze Sevilli, którzy ostatecznie mogli cieszyć się z trofeum. Najpierw Yassine Bounou wygrał pojedynek z największym pechowcem tego dnia – Mancinim, a następnie Roger Ibanez trafił w słupek. Rui Patricio obronił uderzenie Montiela, ale nie miało to ostatecznie wpływu na przebieg serii jedenastek. Sędzia nakazał powtórkę, a w niej zawodnik hiszpańskiej drużyny już się nie pomylił.
Andaluzyjczycy to prawdziwi królowie Ligi Europy i ponownie to udowodnili. Sięgnęli po to trofeum po raz siódmy w historii.
Komentarze