W jednym ze spotkań 1/16 finału Ligi Europy, Wolfsberger rywalizował z Tottenhamem. Mecz odbył się na neutralnym terenie, gdzie do przerwy zobaczyliśmy, aż trzy trafienia Kogutów. Ekipa z Londynu osłabła z sił w drugiej połowie, ale do Anglii wróci w dobrych humorach, dzięki wysokiej wygranej 4:1 (3:0).
Otwarte widowisko do przerwy
Mecz od pierwszych minut prowadzony był w intensywnym tempie. Obie ekipy lepiej czuły się w ofensywie. Zdecydowanie więcej jakości pod bramką rywala miały Koguty. Piłkarze Jose Mourinho już po 300 sekundach stworzyli sobie dogodną sytuację do objęcia prowadzenia. Uderzenie Sona zza szesnastki było minimalnie niecelne. Koreańczyk nie zaprzestał tylko na jednej próbie i jeszcze przed upływem kwadransa wpisał się na listę strzelców. Ze skraju pola karnego piłkę zagrywał Bale. Podanie Walijczyka przejął Son, który sprytnym strzałem głową umieścił ją w lewym rogu bramki. Szybki gol dodał skrzydeł Tottenhamowi. W 28. minucie solową akcją popisał się Gareth Bale. 31-latek jak za dawnych lat, zakręcił obrońcą, a chwilę później oddał mocne uderzenie z ostrego kąta. Było ono na tyle precyzyjne, że Kofler nie miał większych szans na skuteczną interwencję. Co ciekawe, Wilki chwilę później mogły zmniejszyć stratę do rywala. We wszystkim przeszkodził Hugo Lloris. Francuz kapitalnie obronił główkę Vizingera, tym samym ratując swój zespół z tarapatów. Jak dobrze wiemy niewykorzystane sytuacje się mszczą. Lucas kątem oka zobaczył lukę w obronie Wolfsbergera, a gdy przekroczył linię 16 metra, wpakował futbolówkę do siatki tuż obok lewego słupka.
Wilki walczyły do utraty tchu
Początek rywalizacji w drugiej odsłonie należał do gospodarzy. Wilki ruszyły w bojowym nastawieniu do odrabiania strat. Szczęście do podopiecznych Feldhofera uśmiechnęło się w 54. minucie, kiedy Sissoko popełnił kardynalny błąd. Francuz nie wiedział, że za jego plecami czai się przeciwnik. Podczas próby utrzymania się przy piłce, nieczysto powstrzymał Stratzninga. Młody napastnik padł na murawę, a sędzia bez wahania wskazał na wapno. Jedenastkę na gola skutecznie zamienił Liendl, trafiając w lewy dolny róg. Na dodatek, grunt pod nogami Kogutów zadrżał jeszcze w 68. minucie. Przed stratą kolejnej bramki, Tottenham uchroniła tylko poprzeczka. Z kolei końcówka należała już do Kogutów. Goście mieli wszystko pod kontrolą. Na kilka chwil przed końcem prowadzenie podwyższył Carlos Vinicius. Brazylijczyk z dwóch metrów umieścił futbolówkę pod poprzeczką, kończąc strzelecki festiwal na Puskas Arenie. Gracze Mourinho wykonali zadanie i odnieśli cenne zwycięstwo, ale Portugalczyk nie był zadowolony ze stylu, jaki zaprezentowała cała drużyna.
Komentarze