Do piłkarskiego kalendarza wreszcie wróciły rozgrywki europejskie, których tak ostatnio brakowało. Jako jedni z pierwszych do boju stanęli piłkarze FC Kopenhagi i Basaksehiru. Obie drużyny zdążyły rozegrać pierwsze spotkanie, tuż przed zawieszeniem gier w Lidze Europy. W Turcji minimalnie lepsi okazali się goście (1:0). Z kolei dzisiejsza rywalizacja już od samego początku ułożyła się po myśli ekipy prowadzonej przez Solbakkena. Ostatecznie w dalszej serii gier zobaczymy FC Kopenhagę, która odniosła pewne zwycięstwo 3:0.
Była 4. minuta meczu, gdy Varela posłał wrzutkę w pole karne. Dośrodkowanie z prawej strony boiska zaskoczyło całą defensywę ze Stambułu. Do zagrania Vareli przytomnie wyszedł Wind. Duńczyk dopadł futbolówkę w powietrzu i świetnym strzałem z główki wpakował ją do siatki. Młody napastnik gospodarzy czuł za plecami oddech rywala, a mimo to zdołał oddać zabójcze uderzenie z bliskiej odległości, po którym bramkarz był po prostu bezradny.
Piłkarze Kopenhagi zaraz po szybko strzelonym golu zdecydowali się szukać dalszych szans w kontratakach. Drużyna z Turcji mogła doprowadzić do remisu, jednak większość akcji ofensywnych była pozbawiona skuteczności. Lwy utrzymały prowadzenie do przerwy, choć w skali rewanżu był to tylko remis dający dodatkowe 30. minut walki o awans do następnej rundy.
Zaraz po rozpoczęciu drugiej odsłony szczęście uśmiechnęło się do gospodarzy. W 52. minucie sędzia dostrzegł zagranie ręką Mehmeta Topa we własnym polu karnym. Arbiter bez wahania wskazał na wapno, a karnego na gola zamienił niezawodny Jonas Older Wind. Duńczyk ponownie wpisał się na listę strzelców. Futbolówka po jego uderzeniu nabrała dużej mocy i z hukiem wpadła w prawy górny róg.
Popis finezji całego zespołu z Kopenhagi nastąpił zaledwie 10. minut później. Po akcji zapoczątkowanej przez samego bramkarza, Falk przypieczętował awans do kolejnej rundy rozgrywek. Duński pomocnik odebrał piłkę na samym środku boiska i popędził z nią pod pole karne rywala. Świetnym dryblingiem zwiódł kilku zawodników, aby po chwili oddać płaski, a zarazem techniczny strzał w stronę prawego słupka. Na tablicy było już 3:0 oraz wszystko stało się jasne.
Dwa szybkie ciosy Lwów po przerwie kompletnie zabiły wolę walki w drużynie z Turcji. Dodatkowo dzisiejsza gra Basaksehiru pozostawiała wiele do życzenia, przez co gospodarze grają dalej, a w najbliższym czasie powinni poznać kolejnego rywala w walce o finał Ligi Europy.
Komentarze