- Radosław Gilewicz to jeden z byłych reprezentantów Polski, który większość swojej piłkarskiej kariery spędził w Austrii, broniąc barw takich ekip jak między innymi FC Tirol, czy Austria Wiedeń
- W rozmowie z Goal.pl ekspert Viaplay wypowiedział się na temat Sturmu Graz w kontekście meczu wicelierda ligi austriackiej z Rakowem Częstochowa w Lidze Europy
- 52-latek rzucił też konkretne wyzwanie Szymonowi Włodarczykowi, który jak na razie ma na swoim koncie cztery ligowe trafienia w szeregach Die Schwoazn
Liga austriacka katapultą do dalszego rozwoju
Na wstępie warto odnieść się do ligi austriackiej, która na co dzień nie jest śledzona regularnie w Polsce. To rozgrywki na wyższym poziomie niż PKO Ekstraklasa?
Patrząc pod względem występów austriackich ekip w europejskich pucharach, można tak powiedzieć. Z drugiej strony trudno porównywać średnie ligi. Każda ma swoje plusy i minusy, więc akurat tutaj wolałbym zostać zwolniony z odpowiedzi na to pytanie.
Dzisiaj za dominatora ligi austriackiej uznawany jest Red Bull Salzburg. To służy rozwojowi rozgrywek, czy może wpływać na resztę stawki destabilizująco?
Prawda jest taka, że Red Bull Salzburg podniósł poziom całej ligi. Austriackie drużyny, w tym także Sturm Graz, zaczęły wzorować się na zespole z Salzburga. Zaczęły grać odważniej, agresywniej, stosując też wysoki pressing.
Raków musi być przygtowany na nieprzyjemności
Sturm Graz jest wiceliderem austriackiej Bundesligi. To świadczy o tym, że ta ekipa jest jedną z kluczowych w rozgrywkach?
To drużyna, która nie tak dawno pokonała Rapid Wiedeń (2:0) w finale Pucharu Austrii. Nie była to zresztą przypadkowa wygrana, bo zawodnicy Sturmu wyeliminowali z tych rozgrywek Red Bull Salzburg. Nie jest to zespół, grający ładną piłkę, ale bardzo nieprzyjemną dla rywala.
Raków Częstochowa może się tej ekipy obawiać?
Żadnej drużyny w Europie nie można już lekceważyć. Tym bardziej, jeśli jest mowa o fazie grupowej europejskich rozgrywek. Do meczów na tym etapie trzeba podchodzić bardzo poważnie. Nie ma już słabych drużyn w Lidze Europy. Sturm ma świadomość tego, że stanie do rywalizacji z mistrzem Polski. Ma jednak poczucie własnej wartości.
Jakiego można się spodziewać Rakowa w czwartkowy wieczór?
Scenariusze są dwa. Może to być mistrz Polski z meczu przeciwko Lechowi Poznań (1:4) lub ze spotkania z Radomiakiem (3:0). To będzie decydujące. Pewne jest natomiast to, że Raków zmierzy się z przeciwnikiem, który może nie gra wielkiej piłki, ale gra bardzo intensywnie. Nie boi się grać do przodu, a co za tym idzie, bardzo ryzykuje, więc polski zespół na pewno będzie miał swoje możliwości do stwarzania sytuacji.
Maszynka do zarabiania pieniędzy
W ostatnim czasie wypromowani w Sturmie zostali: Rasmus Hojlund (Manchester United), Kelvin Yeboah (Genoa) i Emanuel Emegha (Strasbourg). Ten klub słusznie jest uznawany za maszynkę do promowania genialnych napastników?
Napastnicy to zawsze zwodnicy, którzy przyciągają największą uwagę. Są ponadto najdrożsi i najwięcej zarabiają. Rasmus Hojlund to najlepszy przykład tego, jak po kilku miesiącach można zrobić dużą karierę. Kosztował 2,5 miliona euro, gdy był pozyskiwany z FC Kopenhagi. Tymczasem na jego sprzedaży zarobiono 20 milionów euro, a ponadto dodatkowy zysk da Austriakom przeprowadzka zawodnika do Manchesteru United.
Na jakich zawodników zwrócić uwagę w zespole z Merkur Arena?
Interesującym piłkarzem jest na pewno Alexander Prass. Ma 22 lata, to lewy pomocnik. Kluczem dobrej postawy drużyny jest jednak przede wszystkim trener Christian Ilzner, będący już na radarze klubów z niemieckiej Bundesligi.
“Nie głaskajmy, nie krytykujmy”
Dzisiaj za duży talent postrzegany jest Szymon Włodarczyk. Pana zdaniem młodzieżowy reprezentant Polski wykonał dobry krok latem, czy może jednak powinien obrać inny kierunek?
Myślę, że to bardzo dobry wybór. Z ligi austriackiej ma blisko do Niemiec, czy Włoch. Zaczął nieźle. Ostatnio notuje serię spotkań bez gola, ale można podchodzić do tego ze spokojem. Sam w jednym z wywiadów mówił o intensywności w lidze austriackiej, do której musi się przyzwyczaić. Jeśli to mu się uda, to biorąc pod uwagę, ile Austriaków trafia do ligi niemieckiej i gra tam bez żadnych problemów, to można być dobrej myśli w kontekście Szymona.
Zdobył jak na razie w lidze austriackiej cztery bramki w dziewięciu spotkaniach…
To prawda, ale ja ze spokojem do tego podchodzę. Zdecydowanie nie jestem jeszcze entuzjastą pomysłu, aby powoływać Szymona do reprezentacji Polski. Uważam, że potrzebuje jeszcze trochę czasu. Łącznie ze spotkaniami w reprezentacji Polski U-21 jest od ośmiu spotkań bez bramki. Nie chcę mu tego wypominać, ale sam zawiesił sobie wysoko poprzeczkę. W lidze strzelił gola po dwóch stałych fragmentach gry, po błędzie obrońcy i jednego bardzo ładnego z Lask Linz. Włodarczyk wciąż zgrywa się z tym zespołem. To nie jest jeszcze zawodnik na coś wielkiego. Fajny początek zaliczył, ale cztery bramki w dziewięciu spotkaniach nie robią jeszcze specjalnego wrażenia na mnie. Zespół jeszcze z nim w składzie nic nie osiągnął. Dajmy mu czas i czekajmy na jego dalszy rozwój, bo ma dopiero 20 lat. Nie głaskajmy, nie krytykujemy, ale dajmy mu swobodę do pracy. W jego wieku ciężej jest grać regularnie, niż to ma miejsce w przypadku obrońcy, czy pomocnika.
Ogólnie dodając do tego jeszcze występy w krajowym pucharze, to ten bilans zdobytych bramek jest jeszcze lepszy, bo wynosi łącznie siedem trafień.
Absolutnie jego statystyki są dobre, ale sezon jest długi. Powolutku z 20-latkiem. Cieszę się z jego każdego gola. Będę natomiast uradowany, jeśli zdobędzie 22 bramki w lidze, bo ja z takim bilansem zostałem królem strzelców ligi austriackiej w sezonie 2000/2001. Tego mu życzę. Ja tego dokonałem, będąc już jednak bardzo doświadczonym zawodnikiem, mając za sobą występy w innych zagranicznych zespołach.
Wygrał model biznesowy
Dzisiaj dla polskich zawodników liga austriacka nie jest wymarzonym kierunkiem. Co ma na to wpływ według Pana?
W moich czasach w lidze austriackiej grało 14-15 polskich zawodników. To był ciekawy rynek. Dzisiaj natomiast klubów z Austrii nie stać na polskich piłkarzy. Takie są fakty. Większe pieniądze można zarobić w Polsce niż w Austrii.
- Zobacz także: Marcin Brosz przerwał milczenie po rozstaniu z kadrą U-19. “Szaleństwem jest robić wciąż to samo” [WYWIAD]
Pan grał w Austrii przez długi czas. Jakie ma Pan wspomnienia w kontekście rywalizacji przeciwko Sturmowi Graz?
To był zespół, z którym bardzo lubiłem grać. Najwięcej bramek zdobywałem przeciwko Sturmowi. Zmieniali się trenerzy, zmieniały się drużyny, ale nie zmieniało się to, że ja przeciwko tej ekipie strzelałem gole. Pamiętam, że miałem jedno spotkanie, gdy zdobyłem cztery bramki w ciągu 45 minut. To był jeden z moich lepszych meczów w barwach Austrii Wiedeń. To, co się natomiast nie zmieniło, to zagorzali kibice Sturmu. Regularnie na mecze tej ekipy przychodzi mniej więcej 14 tysięcy fanów. Wcześniej tę drużynę wyróżniała przede wszystkim gra na wynik. Dzisiaj myślę, że większy nacisk stawia się na promowanie zawodników, aby móc ich sprzedać z zyskiem. Model biznesowy obrano w klubie.
“Sturm nie potrafi się bronić”
Trenerem Sturmu jest Christian Ilzer. Co przekształcił w klubie?
Przede wszystkim wraz z dyrektorem sportowym Andreasem Schickerem zaczął stawiać na zawodników wybieganych. Nie przegrał jeszcze w lidze austriackiej w tym sezonie. Chociaż w starciu ze Sportingiem Clube de Portugal przegrał (1:2).
Jakiego meczu można się spodziewać na ArcelorMittal Park?
Sturm nie potrafi się bronić. Niezależnie z kim gra, to zawsze stawia na wysoki pressing. Wiadomo, że w różnych meczach, jest inny efekt. W każdym razie ta ekipa nie lubi gry kombinacyjnej, grając bardzo szybko. Bardzo ważne dla tej ekipy są długie piłki. Niekiedy grają w chaosie, ale dobrze się w tym czują, wybijając często swojego przeciwnika z rytmu.
Jak skończy się mecz Rakowa Częstochowa ze Sturmem Graz?
- Kompromitacją mistrza Polski
- Popisem strzeleckim ekipy Dawida Szwargi
- Trudno powiedzieć
Komentarze